 |
|
Wróć, potrzebuję Cię tu, bo już od kilkunastu dni w moim życiu ciągle pada deszcz, i życie powoli zaczyna mi się rozmywać. Moje serce staję się słabe, niczym parasolka w czasie silnego wiatru. Wykręca się na wszystkie strony, pęka w pół i odłamki lecą ku dnie. Nie chcę tak. Proszę, posklejaj je. Tylko Ty potrafisz skleić je w całość. Naprawić tak, by więcej już się nie rozpadło, by żaden wiatr, ani deszcz nie zniszczyły go. Tylko Ty tak potrafisz. Proszę Cię, wróć. Podnieś mnie, bo nikt już nie potrafi, tylko w Tobie nadzieja, której w innych już dawno zabrakło. Podaj mi rękę, i wyciągnij z dna, na którym już prawie jestem. Nie mam siły, żeby sama się z niego podnieść, wierzę, że Tobie uda się mnie z niego wyciągnąć, zawsze Ci się to udawało, i nigdy nie rozumiałam i nie rozumiem dlaczego akurat Tobie, zawsze mnie to zastanawiało. Chyba masz w sobie coś takiego. Coś dzięki czemu stawałam się szczęśliwa.Coś przez co stałeś się dla mnie jak brat.I tylko Ty,potrafisz mi pomóc.Nikt więcej.
|
|
 |
|
Tak nic mi się nie podoba bez Ciebie.
|
|
 |
|
Wyluzuj, miej dystans do życia. Bądź inteligentny, ucz się. Jedz to, co lubisz, ćwicz, miej dobrą figurę. Bądź pięknym, śmiej się ze wszystkiego. Kochaj mocno i bądź wierny. Zacznij więcej marzyć, nie bój się - bądź szczęśliwy. Po prostu żyj. Tak wiele i niewiele.
|
|
 |
|
Ciągniemy się na dno, co krok, co dzień, co noc. Włóczymy się po mieście, kończymy tam, gdzie nie chcesz. Pojawiam się znowu, spróbuj powiedzieć, nie, zabijam Cię nawet we śnie.
|
|
 |
|
Najgorzej jest wieczorami, kiedy siadasz na łóżko i wiesz, że tak na serio nie masz nic.
|
|
 |
|
Dlaczego jedni mają to, co im potrzebne bez żadnego trudu, tak jakby im się to należało. A inni muszą szukać to wszędzie, w obcych miejscach, wśród obcych twarzy.
|
|
 |
|
No powiedz to. Powiedz, że Cię nie obchodzę, że nigdy nie obchodziłam. Już mnie wkurwia to wszystko.
|
|
 |
|
To był mój kokon. Zatapiałam się w jego ramionach, zamykałam oczy i ozywałam. Byłam bezpieczna, szczesliwa słysząc bicie jeg serca tak blisko mojej głowy. Jego silne ramiona, takie nie do przejścia, jak granica Związku Radzieckiego w czasie wojny. Nie do przebicia, żadne zło nie mogło mnie dotknąć. Wtulałam się więc w te ramiona i tors, odpoczywałam, pozwalałam szczęściu układac mnie do snu, a jego pocałunki na czubku mojej głowy były jak ciepły, letni deszcz- czułam, że żyje.|k.f.y
|
|
 |
|
Jego usta- najsłodsze miejsce, w jakim dane mi było gościć.|k.f.y
|
|
 |
|
Duże, brązowe oczy. Duże, pełne wargi. Ciepły, męski głos. Silne, lekko szorstki dłonie. Cały on. Cały idealny.|k.f.y
|
|
 |
|
Raz istnieję, a innym razem nie. Częściej jednak nie. Cholernie ciężko jest walczyć z całym pieprzonym, zakłamanym światem. Być tutaj samemu to jakiś horror. Potrzebuję ciepła, rozmowy, jakiegoś zainteresowania, przytulenia.
|
|
 |
|
And when you're sitting with glass of wine, listening some classics, and thiking about the past, you can just smile and say : hell yea, this is only past. And you know what? Even if you would come to me with bouquet of roses and best bottle of wine on the Earth, it would doesn't matter. And this is the best felling on this planet - indifference.
But it doesn't change fact that I miss you. As hell.
|
|
|
|