 |
|
jak patrzę jak on się o nią stara, a ona go całkowicie olewa, mam ochotę do niej podejść i jej przyjebać.
|
|
 |
|
dziewięćdziesiąt procent dziewcząt marzy o chłopaku, który nigdy nie będzie jej.
|
|
 |
|
staraj się doceniać to co masz, chociaż nie zawsze jest łatwo.
|
|
 |
|
wiesz, że nie chcę by się to skończyło ?
|
|
 |
|
Tych którzy Cię kochają traktujesz najgorzej / ?
|
|
 |
|
Zjeżdżając na pobocze wjebał sie do tego koszyka razem ze mną, przypalając mi koszulkę. Nie potrafiłam zwrócić na to uwagi, leżałam w połowie na nim, z ledwością dosięgając jego ust. Zdecydowanie nie liczyło się wtedy nic więcej, świat się zatrzymał. /improwizacyjna [cz.2]
|
|
 |
|
Wakacyjny wieczór, siedziałam sama w domu, gdy zaczął krzyczeć pod oknem znienawidzone przeze mnie 'Sandi'. Ubierając w pośpiechu najki, szybko zbiegłam po schodach, rzucając mu się na szyję. Kręciliśmy się, nie mogąc oderwać ust. Postawił mnie lekko na ziemi, a moim oczom ukazał się sklepowy wózek, mimo faktu, że po przećpaniu miał różne dziwne pomysły ten należał do jednego z dziwniejszych. Nawet nie pytając po chuj, wziął mnie na ręce i śmiejąc się jak dziecko wrzucił do środka. Chyba nawet śmiałam się głośniej gdy zaczął mnie wieźć, prawie rozpierdalając na krzywym parkingu. Jak dwójka psychopatów, śmialiśmy sie na całe osiedle, gdy biegał z koszykiem ze mną w środku, wzdłuż całej ulicy. Sąsiadki patrzyły karcącym nas wzrokiem, który zmienił się w jeszcze ostrzejszy gdy zaczęłam palić skręta. /improwizacyjna [cz.1]
|
|
 |
|
z fajnej imprezy nie urywa się przed północą /na wspólnej
|
|
 |
|
Znaleźliśmy miłość w beznadziejnym miejscu, tak, to małe osiedle na obrzeżach miasta było złe. Szare, zniszczone bloki, wybrakowane chodniki. Powietrze tu było zimne, a ławki obdrapane. Domówki kręciły się tu dzień w dzień, pamiętasz? To na jednej z nich się poznaliśmy. Właśnie te popsute ławki były głównym miejscem naszych spotkań. Litry wypitej wódki, niezliczona ilość fajek, skrętów. Każdego dnia, z każdym łykiem stawaliśmy się sobie bardziej bliscy, aż w końcu byliśmy, razem dla siebie. Wszystkie noce na trawie, godziny wpatrywania się w siebie przećpanymi oczyma. Niszczyliśmy się nawzajem, ale brnęliśmy w to, tańcząc w nocy boso na mokrym chodniku. Śmiech był głośny, a uczucia szczere, do czasu.. /improwizacyjna
|
|
 |
|
– Dziś się bałem
– Dziś?
– Tak. Bałem się, ze cię stracę / KRÓL LEW
|
|
 |
|
moje uczucia były niczym rozlane mleko. wpływające między pojedyncze, nierówno ułożone płytki, gdzieś w korytarze fug. pałętały się - zagubione, nieme i niewidome.
|
|
 |
|
"To ten świat, na niego łatwo zrzucić winę. To ten świat, a nie my, jest skurwysynem. Kocham cię, przecież wiem, pamiętam. Może jednak spędzimy razem święta?" [Sokół]
|
|
|
|