 |
mnie też wyparto się więcej niż trzy razy
kiedy potrzebowałem bardzo wsparcia
to flauta, cisza martwa
|
|
 |
najwyższy czas, czas bracie dojrzeć
sam bałem się odwrócić na swoję życie spojrzeć
to jest jak brudny szmal, mokra robota
|
|
 |
kiedy nurt wkurwienia dociera do delty
rozsuwam powoli zasłony pamięci
nie ludzie tylko do rozdeptania insekty
|
|
 |
Szepcze spokojnie: veni vidi vici
nie może mi spojrzeć w oczy żaden skurwysyn,
|
|
 |
gdziekolwiek rzuci cię los, pamiętaj głos,
nasze życia są jak w dłoniach wosk,
do przodu w sercu moc i zawsze z fartem,
i niech Twój wróg wyciągnie krótszą zapałkę,
|
|
 |
Czujesz te świeże na sercu blizny
Tym razem nie ten, zły typ mężczyzny
|
|
 |
,, Cholernie boję się tego , że jakaś inna zobaczy w nim to co ja , a on zobaczy w niej to czego nie widzi we mnie "
|
|
 |
Nie znam ich, ale granice szybko krusze, kiedy ich oczy mówia mi to o czym milcza dusze.
|
|
 |
Przychodzi z wiekiem parę długów, kaszel od szlugów
Sceptyczne podejście do cudów
Zmartwień setki i to, że ból głowy często wraca
Wierz mi z kolejnym rokiem coraz gorzej znoszę kaca
Tryb życia mi funduje nieprzespane noce
Lecz mimo wszystko twardo stąpam po podłodze
|
|
 |
Doświadczeń bagaż z dnia na dzień coraz cięższy
Więcej od siebie wymagam nie chcę tego co mam spieprzyć
|
|
 |
Z każdym rokiem doba się skraca, czas spieprza
Nie chcę płakać nad przeszłością siedząc teraz przy butelce
Sypiam mniej coraz, zmartwień mam coraz więcej
Walczę by nie zwariować i zawisnąć gdzieś na belce
|
|
 |
O bliskich troska, chociaż zanika kontakt
Siedzimy w swoich domach jak rozstawieni po kątach
Zerwana więź, a była naprawdę mocna!
|
|
|
|