 |
pomijając wszystko, kolejny raz tracę osobę ważną dla mnie, przynajmniej kiedyś. pamiętam jak pojechałyśmy we dwie do warszawy, jak powiedziałam jej o tacie, pamiętam jak pierwszy raz przy niej płakałam, pamiętam jak uczyłyśmy się wchodzić na daszek, pamiętam jak chodziłyśmy na łąki i cały dzień gadałyśmy, pamiętam jak bardzo była przywiązana do moich dziadków, pamiętam jak odwiedzałam jej dziadków, pamiętam jak bałam się jej taty, pamiętam jak siedziałam z nią i nie mówiłam nic bo tego wtedy potrzebowała, pamiętam jak jechałyśmy autobusem i pamiętam "dzięki za info" które już zawsze cokolwiek by się nie stało, będzie sprawiało uśmiech na mojej twarzy. nie było tego dużo, od początku nie miałyśmy dla siebie czasu, nie mówiłyśmy sobie wszystkiego. ale te wspomnienia jednak są i będą jeszcze przez dłuższy czas. byłaś mi bardzo bliska, ale czas się pożegnać. szkoda, że w takich okolicznościach
|
|
 |
"Książka to także świat i to świat, który człowiek sobie wybiera, a nie na który przychodzi."
|
|
 |
Będą zakręty. Cały szereg zakrętów w które władujemy się ze zdecydowanie za dużą prędkością. Masa zakrętów podczas których wypada się z równowagi, wylatuje gdzieś w bok i trudno, cholernie trudno będzie nam się utrzymać. Z tym, że każde kolejne słowo czy gest, nawet to dogryzanie sobie czy najgłupsze odruchy do jakich jesteśmy zdolni, wszystko to jest potwierdzeniem, iż jesteśmy na właściwych miejscach i warto.
|
|
 |
Moja babcia powiadała: wyjdź za mąż za kogoś, kto kocha Cię bardziej, niż Ty jego. / na razie się sprawdza :)
|
|
 |
do łóżka ZAWSZE zabieraj dobrą książkę. albo przynajmniej kogoś, kto taką przeczytał
|
|
 |
to nie ilość przeczytanych książek decyduję o tym jaką masz wiedzę, to nie motylki w brzuchu potwierdzają twoją miłość, to nie zabwa uczuciami pokazuje jaki jesteś dojrzały.
|
|
 |
Zanim Go poznałam nie wyobrażałam sobie mnie przed ołtarzem. Wydawało mi się, że to nie miejsce dla mnie. Wydawało mi się, że nie ma odpowiedniej osoby na świecie, której byłabym w stanie oddać swoje życie i powiedzieć: "Tak, przysięgam." Na każde komentarze typu "szybko wyjdziesz za mąż" wybuchałam śmiechem i zaprzeczaniem głowy. Dziś mając przy swoim boku właśnie Jego mogę jedynie dziękować Bogu, że dał mi coś, o czym nawet nie śmiałam marzyć. Dał mi wiarę w miłość, w sens sakramentalnego "Tak". Przy Nim chcę tego wszystkiego. Marzę, by stać się Jego żoną, a o Nim mówić jako o NAJWSPANIALSZYM MĘŻU W CAŁEJ GALAKTYCE! laadyy
|
|
 |
Obnażasz przed Nim swoje słabości z miłością względem Jego osoby na pierwszym miejscu. Bez wahania, bo masz instynktowną pewność, iż Cię nie zrani.
|
|
 |
Cenię szczerość, ale nie spotkałam się dotychczas z używaniem jej, by przedstawić się w tak gównianym świetle. Oczekiwania "mów, co by to nie było to razem rozkminimy rozwiązanie, damy radę", rzeczywistość "dawaj, jestem ciekawy co Cię tak zdołowało". "Nie muszę wiedzieć, ale zapewnij mnie, że jest ktoś to Ci pomaga" a nie pieprzone "a Jemu powiedziałaś?!". "Mogłaś nie mówić o tym dole, bo teraz w chuj ciekawy jestem". Koleś, za kogo Ty się masz w moim życiu? Bo gdzieś tam obiło mi się o uszy nędzne "przyjaciel" i choć tego nigdy nie potwierdziłam, ani się do tego nie ustosunkowałam, wierzyłam, że z czasem to zaakceptuję. Dzisiaj rzygam taką przyjaźnią, "brat".
|
|
 |
Bo gdybym słuchała ludzi, gdybym wierzyła ich dobrym intencjom i radom, teraz pewnie dawno spałabym zagrzebana w kołdrze. Gdybym faktycznie zastosowała się do tego idealnego obrazu postępowania, ustalonego sposobu na życie, obudziłabym się dopiero nad ranem, zjadła śniadanie, obejrzała film czy cokolwiek. Nie byłoby picia, zarywania nocy i demoralizacji pod innymi postaciami. I zapewne, gdzieś z tym obrazem, uznałabym życie za proste. Bo stosujesz się do zasad i oczekujesz szczęścia, ale ni chuja, jeśli chodzi o rzeczywistość. Kopnie Cię w dupę, podłoży setki kłód pod nogi, ale masz gdzieś ten rap w głośnikach i masz ludzi na których możesz liczyć zawsze.
|
|
 |
Teraz patrz na tamtą dziewczynę - tą z fotografii, w kucyku z tyłu głowy, nieśmiałym uśmiechem i świadectwem z czerwonym paskiem w ręku. Tą, która pojawiała się w Twoim życiu w zestawieniu z zakładami, którą rozkochałeś w sobie i zrobiłeś wszystko, by nie potrafiła być z Tobą, by ją to zabijało. Patrz. To ta sama, która teraz pewnie przechyla butelkę z winem, a potem, dając Ci ogromnego buziaka, podgryza Twoje wargi. Zapełniła Ci życie, ziomek.
|
|
 |
Zawsze mogłeś znikać na dzień, dwa, tydzień, miesiąc. Mogło Ciebie nie być przy mnie nawet kilka, pieprzonych miesięcy, kiedy traciłeś wszelaką łączność z rzeczywistością. Kontakt równy zero, żadnych wieści, żadnych wiadomości, nie mówiąc o jakiejkolwiek bliskości z Twojej strony. Kolejne dziesiątki dni, kiedy nie wiedziałam nic, skończywszy na tym, czy w ogóle żyjesz. Ale wracałeś. Zawsze podświadomie wiedziałeś, gdzie wrócić, gdzie jestem ja, nawet jeśli próbowałam tę paranoję przerwać, uciec, zniknąć, licząc na Ciebie - że zapomnisz lub odpuścisz, cokolwiek. Wracałeś. I były łzy, cholera, zawsze były łzy, to taka wizytówka tych naszych spotkań. Powrotów. W tych łzach lądowaliśmy w łóżku na kolejne tygodnie. Z winem. Na pożegnanie. Kolejne, nie mam pojęcia które. Przestałam liczyć, rachuba upadła szybciej niż przy czystej.
|
|
|
|