 |
Otwórz umysł, rozjeb kraty własnej wyobraźni, nie jest łatwo ale efekt jest warty...
|
|
 |
Zostaw to - czego nie chcesz znać, umocnij się zanim zaczniesz brać..
|
|
 |
Każda myśl tworzy naszą przyszłość - to twoja rzeczywistość...
|
|
 |
Zostaw to nie szukaj problemów we wszystkich,znajdź szczęście i daj je swym bliskim..
|
|
 |
Zostaw to -nie ma co roztrząsać.
Patrz przed siebie, zamiast ciągle się oglądać..
|
|
 |
Dwa sumienia. Spójrz mi w oczy. Czy tak masz od urodzenia?
Dwa sumienia. Wada genetyczna połowy pokolenia.
Dwa sumienia. Drugie zezwoli, jak to pierwsze nie da pozwolenia.
|
|
 |
Dwa sumienia te same, wszędzie każdy swego losu panem...
|
|
 |
Spójrz mi w oczy. Czy tak jest? Czy to jeszcze ma sens? Świat moralnych klęsk? Pierwszy raz niewinny jak śmiech..
|
|
 |
Damy radę, bo nie damy się skłócić,
nie będziemy słuchać ludzi, którzy sami są głusi,
chociaż słyszą i chociaż patrzą , to nie widzą....
|
|
 |
Sprzedałyby duszę diabłu za możliwość spotkania się z nim. Jak hieny walczyłyby o jego uwagę, o to, żeby obdarzył je uśmiechem, przeszedł się z nimi przez miasto i dał buziaka na środku ulicy. Poznanie jego rodziny byłoby nieśmiałym marzeniem, podobnie jak odwiedzenie go, leżenie w jego łóżku i wspólna beztroska. Dałyby mu wszystko - swoje ciało, z sercem na czele, swoje myśli, swoją przyszłość. Opakowałyby starannie i wręczyłyby mu z zalotnym uśmiechem. A ja? Dostałam go bez starania. Usilnie wpraszał się do mojego życia, aż udostępniłam mu wąskie przejście, które szybko wykorzystał. Rozumiesz? Miałam przy sobie faceta, na widok którego większość dziewczyn tępo duka: "ideał". Kochałam się z nim, śmiałam się, oglądałam filmy, a za każdym razem w myślach miałam kogoś innego. Paradoks życia.
|
|
 |
Nie rozmawialiśmy od połowy lipca. Przyjechał w dzień moich urodzin na kilka minut - tylko po to, żeby dać mi bukiet ciemnoczerwonych róż. Wydukał najzwyklejsze "wszystkiego najlepszego", jakby same te słowa mogły załatwić sprawę. Jakby miały moc, by skleić rany na sercu. Po tamtym dniu zamilkł. Zatracił się we własnym świecie - nowej rzeczywistości, gdzie nie zarezerwował dla mnie miejsca. Dziś nie czuję bólu. Nie czuję nawet żalu. Jedyne co mi towarzyszy to cicha, pusta obojętność. Na sercu mam blizny. Przeważnie są nienaruszone, dobrze zasklepione. Tylko czasem, w szczególnych momentach, chciałabym po prostu znaleźć się w jego szerokich ramionach i móc powiedzieć najprostsze "dziękuję, że jesteś, tato".
|
|
 |
Okolice mostka. Tu najbardziej uwierają słowa, w których zapewniał, że nie pozwoli mi uciec, odpuścić, zrezygnować z siebie. Miał pokonać mój ciężki charakter i walczyć o pozycję przy moim boku. Był przekonany o tym, że nawet jeśli przyjdzie mu stoczyć ze mną potężną i ciężką walkę, to uda mu się pozostać obok. Teraz szukam go po omacku. Desperacko wyciągam dłonie, a przecinając chłodne powietrze naokoło, odczuwam coraz bardziej rozdzierający ból. Zagryzam wargę, hamując napierające na powieki łzy. Nie wymagam wiele. Nigdy tego nie robiłam, nigdy nie oczekiwaliśmy od siebie niczego wygórowanego. Wystarczyła zwykła świadomość, że jest - kiedy marznę, chcę podzielić się kolejnym sukcesem lub rozpadam się na drobne elementy.
|
|
|
|