|
Nie ma sensu popełniać tych samych błędów i nieustannie obiecywać, że będzie inaczej. Przecież po kilku dniach, tygodniu znowu jest między nami "po staremu." Nie wiem czy naprawdę myślisz, że masz do czynienia z głupią i naiwną? Czy liczysz, że udobruchasz mnie tym samym numerem i ja przestanę narzekać, upominać się o swoje, jak zwykle bywało? Jestem cierpliwa, ale wiem, że to nie będzie trwało wiecznie - tak jak Ci się wydaje.
Znam swoją wartość, aby odejść w sekundę, gdy uznam, że już dłużej nie ma sensu czekać, słuchać Cię i prosić, aby było inaczej. To będzie kwestia dojrzałości, mądrej i słusznej decyzji, gdy będę miała dość obietnic. Mam jedno życie i chciałabym mieć mężczyznę, który mnie doceni i dojrzale pokocha.
Obiecujesz? A potem zapominasz? Robisz to na własną odpowiedzialność, więc już za chwilę, pretensje będziesz mógł mieć tylko do siebie.
|
|
|
znów cały dzień chodzę uśmiechnięta, tłumacząc wszystkim, że mam dobry humor. nadchodzi wieczór i automatycznie nie wiem co ze sobą zrobić. opieram się o ścianę i pozwalam łzom spływać po policzkach, liczę na to, że to pomoże. liczę na to, że właśnie tego wieczoru, przestanę cię kochać i po prostu zapomnę.
|
|
|
ludzie narzekają tyle na zranioną miłość. na cierpienia, spowodowane zawiedzeniem się na bliskiej osobie. nie wiedzą, jak boli brak jakiejkolwiek bliskiej osoby, jakiejkolwiek miłości, jakichkolwiek uczuć. to jest dopiero ból. pustka, której nie da się niczym zapełnić. mówią, że nie opłaca się kochać, a nie zdają sobie sprawy, że można umrzeć na brak miłości.
|
|
|
zrobiłam gofry i kupiłam naszą ulubioną wódkę, może wpadniesz, może mogłoby być tak jak dawniej?
|
|
|
uwielbiałam, kiedy nawet po kilkugodzinnej rozłące podbiegał do mnie i z najpiękniejszym uśmiechem na twarzy, tulił mnie z całych sił, kołysząc w swoich ramionach. za każdym razem powtarzał jak mantrę "tęskniłem, tęskniłem, tęskniłem, strasznie tęskniłem", a potem wybuchał cudownym śmiechem, kiedy szeptałam "zaraz połamiesz mi żebra".
|
|
|
skreślasz ją, bo powiedziała, że kocha? przecież to nie oznaka słabości.
|
|
|
namiętność sprawia, że przestajemy jeść, spać, pracować. burzy nasz spokój. obraca wniwecz całą przeszłość. nikt nie lubi, kiedy jego świat rozsypuje się na kawałki. dlatego ludzie zwykle starają się przewidzieć zagrożenie i go unikać, bo dzięki temu udaje im się podeprzeć kruchą konstrukcję, która i tak ledwo stoi. to inżynierowie minionych spraw. są tacy, którzy postępują inaczej: rzucają się na oślep w wir namiętności, w nadziei że ona rozwiąże wszystkie problemy. składają na barki innych całą odpowiedzialność za własne szczęście i całą winę za ewentualne niepowodzenia. są rozdarci między euforią, bo przydarzyło im się coś cudownego, a rozpaczą, bo jakieś niespodziewane zdarzenie wszystko zniszczyło. bronić się przed namiętnością, czy ślepo jej ulec? co jest mniej niszczycielskie? nie wiem.
|
|
|
patrzyłam uważnie w jego brązowe oczy, delikatnie rozpinając guziki od jego białej koszuli. pachniała. on pachniał. było w tym zapachu coś, czego doświadczyłam, bez wątpienia. i te rysy twarzy... tak idealne, tak znajome. musnęłam delikatnie jego policzek... to był mężczyzna, którego kochałam.
|
|
|
ludzie mówią, że rozumieją przez co przechodzisz, ale to nieprawda. to niemożliwe. jak mogą cię rozumieć, skoro ich życie płynie wciąż tym samym rytmem? ja budziłam się w nocy i widziałam jego twarz na suficie. wyobrażałam sobie, że słyszę jego głos na schodach. wybuchałam płaczem w nieodpowiednich momentach, a gdy zaczynałam płakać, nie potrafiłam przestać. to było potworne.
|
|
|
patrzyłam na niego sklejonymi od łez rzęsami. - jeśli odejdziesz, mój świat bez ciebie runie - wyszlochałam. - jesteś moim początkiem, moją podporą - kontynuowałam, a on ciągle milczał. kurczowo złapałam się jego prawej dłoni. - nie odchodź, nie po tym, co przeżyliśmy - zawahał się i wziął mnie w swoje ramiona. zrozumiał, że nikt nie jest w stanie dać mu tak wiele. oddałam mu całe swoje serce.
|
|
|
uwielbiałam, kiedy wstawał wcześniej ode mnie, by przygotować nam śniadanie na tarasie. robił cudowną jajecznicę i zawsze w niewielkim wazonie stawiał świeżo zerwane stokrotki z ogrodu. tak cudownie dbał o to, żebym dobrze rozpoczęła dzień.
|
|
|
Bycie razem nie oznacza aktywnie asystować w sprzątaniu bałaganu partnera.
Oznacza czekać cierpliwie i kibicować, zajmując się jednocześnie własnym bałaganem. Wierzyć głęboko, że przyjdzie taki czas, kiedy wspolnie odoczniemy po wysiłku, jaki każde znas włożyło
w sprzątanie samego siebie.
- Katarzyna Nosowska ,, A ja żem jej powiedziała”
|
|
|
|