| 
                                                                            
                                                                                            
                                                
                                                
                                                                                                                            
                                            
                                        
                                        
                                                                                        
                                                
                                                    
                    
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | - kocham cię. - dlaczego? - bo tak chciały biedronki. |  |  
             
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | jestem ci niepotrzebna. masz alkohol, kumpli i tamtą seksoholiczkę. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | a ja nadal budząc się w środku nocy, wierzę, że przeszłość powróci. pot oblewa mnie, mieszając się ze łzami, które wartko wypływają z moich oczu. odgarniam włosy i przecierając czoło lodowatą wodą, próbuję ochłonąć. ogarnąć to wszystko i w końcu pogodzić się z myślą, że to co było, już nie wróci. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | i obiecuję, że jak umrę, to kurwa żadna twoja noc nie będzie spokojna. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | żałuję, że pozwoliłam ci odejść, a jednocześnie cieszę się, że cię przy sobie nie zatrzymałam. na pewno lepiej byłoby mi, gdybyś tutaj był, bo byłabym szczęśliwa, ale źle byłoby tej z którą teraz jesteś, bo to jej niesłusznie przyszłoby odgrywać rolę, która w tym życiu przypadła właśnie mi. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | idąc ulicą wciąż wyobrażam sobie setki sytuacji, w których mogłabym cię za chwilę spotkać. co powinnam powiedzieć, co zrobić, jak spojrzeć i jak bardzo udawać, że już o tobie zapomniałam. a gdy się już spotykamy, serce przyśpiesza, brakuje tchu i mimowolnie spuszczam głowę w dół. tak po prostu nie mogę powstrzymać się od szczerego uśmiechu, gdy cię widzę. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | zakładam swoją ulubioną bluzę i z włosami związanymi w niesforny kucyk, wychodzę przed dom, gdzie siadam opierając się o drzwi. na niebie znów goszczą błyskawice, które zatrzymują moje serce, by potem znów drastycznie je uruchomić w galop. jak zwykle, przed strasznym grzmotem, którego boję się bardziej niż ciemności, zatykam uszy odliczając ile kilometrów dzieli mnie od burzy. zamykam oczy i wyobrażam sobie, że jesteś tuż obok. że obejmujesz mnie, a ja całkiem zapominając o otaczającej nas pogodzie, uśmiecham się czując twój gorący oddech na karku. wtedy jakby śmiejąc się ze mnie i z nadziei, która biję ode mnie na kilometr, przeszywa mnie na wskroś przerażający grzmot. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | te dłonie, z pomalowanymi na czarno paznokciami cholernie tęsknią za twoimi, wiesz? |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | jakie to żałosne, nawet nie wiesz jaki ma kolor oczu, ale i tak uważasz, że jest boski. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | jedz sobie tą czekoladkę, szpieguj szuflady, wpij całą dużą nestea, dokuczaj mi, rób bałagan w mieszkaniu, gub kolczyki. możesz nawet używać mojej szczoteczki. tylko bądź. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | siedziała na parapecie w jego bluzie i zaciągała się wiatrem. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | cześć, nie jesteś zabójczo przystojny, ale nie martw się Shrek też nie był, a mimo to, rozkochał w sobie Fionę. |  |  |  |