 |
Ukojenie spotkasz w domu gdy wrócisz
gdy poczujesz jej zapach i wiesz, że ją przytulisz
spojrzysz w jej oczy wszystko będzie jak wcześniej
jeszcze 20 minut i wszystko będzie piękniejsze
do domu pędem schody, gaz, skrzyżowanie
życie jest piękne chcesz zbudować jej zamek
zamek klucz w myślach widzisz ją w majtkach
leży jak leżała od ośmiu godzin jest martwa.
|
|
 |
Czujesz jak zawsze miłość swego życia
mówisz cokolwiek się zdarzy i tak kocham świat.
|
|
 |
co tu mówić o facetach, skoro i nawet samej siebie nie umiemy zrozumieć.
|
|
 |
boże, chroń ten świat przed takimi ludźmi!
|
|
 |
Czasem życie się sypie i nie możesz nic poradzić, kiedy wszystko co kochałeś nagle zaczyna cię ranić.
|
|
 |
Dusił domofon któryś raz, nie odbierała telefonu,
szybciej mijał czas a w nim strach znowu.
Krew zaczęła tętnić szybciej, a tym czasem
ambulans wyłączył sygnał, bo nie spieszył się już nigdzie.
To była śmierć jakich pełno, historia jakich mało
teraz Ty już znasz tą jedną, na pewno.
co ci to dało? Nic. A powinno.
Postaw się na jego miejscu poczuj to pierdoloną bezsilność.
|
|
 |
Dnia kiedy wychodził nikt nie czekał pod więzieniem
jadąc na osiedle do niej widział że coś tam się dzieje
Karetka. Los mu wystawił przedstawienie,
jeszcze nie wiedział ze to ona zagrała w tej scenie.
|
|
 |
Choć krył łzy, pisał wciąż do niej listy z więzienia,
że dla takich jak my nasz dom jest tam gdzie nas nie ma.
|
|
 |
Długi rok siedział w celi, bo pchał proch, skumał błąd
kruszył szkło, teraz przez to szkło, dotyka jej rąk.
|
|
 |
Suma strachu to dla niego były grzechy dodać cele,
dostał tyle paragrafów że starczyło by na czterech.
Skumał błąd, ale teraz sąd to cenzor jego marzeń,
zatrzymał mu czas, tak jak mrok na słonecznym zegarze.
Gdy ostatni raz ją widział to czas pędził tak bez przeszkód
i zostawił mu tęsknotę na krawędzi tego zmierzchu.
|
|
 |
Spytał kogo to obchodzi, „mnie” odpowiedziała ona,
poczuł wtedy jak się rodzi w nim odpowiedzialna strona.
|
|
 |
Czuł się jak kat robiąc w prochach znowu tranzyt zła
ale zrobił dla tej domówki wyjątek, nie dosypał szkła
niech śluzówki czekają na piątek.
|
|
|
|