 |
A ja czuję,że w moim środku nie ma normalnego serca,to jakiś obcy podrób,rozdrapywany zardzewiałym widelcem.Nigdy nie miałam zawału,ale to jest gorsze.
|
|
 |
A potem zaczęło się pieprzyć,co jest dużo ciekawsze,bo u każdego wszystko zaczyna się pieprzyć trochę inaczej.
|
|
 |
Swoją drogą,zawsze jest jakieś "tylko,że",założę się,że wszystkie największe osobiste tragedie tego zasranego świata zaczynają się od zwrotu "tylko,że".
|
|
 |
Wczoraj przez chwilę poczułam, że mogłoby być jak dawniej, że tak cholernie mi Cię brakuję, że tęsknię. Wiem, że jesteś z nią szczęśliwy, ze jest inna niż ja, ale naprawdę tak trudno pogodzić się z myślą, że tak łatwo odpuściliśmy. Po tylu latach tak po prostu wszystko poszło w zapomnienie, tak łatwo sie z tym pogodziliśmy i udajemy, ze nigdy nic się nie wydarzyło. Tak przyjemnie było wczoraj patrzeć na Ciebie, słuchać Twojego głosu, głupich żarcików, czuć choć przez tą małą, głupią chwilę Twój dotyk, czy też patrzeć na minę po tym jak Ci dogryzałam... Czułam, że tak strasznie mi tego brakuję i że wystarczyłoby jedno Twoje słowo bym rzuciła wszystko i spróbowała na nowo, bo ja dalej na Ciebie czekam. Zdałam sobie jednak sprawę, ze już tylko dla mnie jest to ważne, że tylko ja chciałabym to wszystko naprawić. Dla Ciebie to już odległa przeszłość. My jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi i to już nigdy się nie zmieni...
|
|
 |
dziwnie było dziś Cię zobaczyć, dokładnie w tym samym miejscu, w którym rok temu powiedziałam Ci te wszystkie złe rzeczy. Dzisiaj nie zrobiłam nic głupiego, zaprosiłam Cię na 18stkę i tyle. zamieniliśmy kilka słów i choć próbowałeś mnie zaczepiać to było jasne, że oboje czujemy się niezręcznie. Oboje wiedzieliśmy, że wszystko jest już skończone, że nasze uczucie umarło... Dziś zrozumiałam, że jesteśmy sobie całkowicie obcy, że tak trudno jest nam zamienić chociaż tych kilka zdań, czy też przez chwilę spojrzeć na siebie. Dziś stało sie dla mnie jasne, że naprawdę już kogoś masz. I może to głupie, ale wiem, że na mojej imprezie Ty się nie pojawisz, ja po prostu to czuję.
|
|
 |
patrzę na Ciebie, myśli mam tylko grzeszne. chciałbym Cię mieć, robić to nawet w piekle. / PEZET!
|
|
 |
osiemnastolatka, średniego wzrostu, szatynka, o czekoladowych tęczówkach, z kobiecymi kształtami. impulsywna sangwicznika, uwielbiająca języki obce i ten ojczysty. zawsze zdobywa to co chce, nie poddaje się mimo niepowodzeń. leniwiec, kochający wszelakie sporty, ale tylko w telewizji. podskakuje chodząc, jej myśli tańczą breakdance. mówi głośno, często z dobitnym akcentem. bywa ironiczna. skromna, czasami przesadnie. słucha różnej muzyki, ale jej sercem kieruje rap, reggae i dancehall. z bujną wyobraźnią. fascynuje się wschodem, szczególnie Rosją. marzy? za dużo. zakochana, od dawna. dyskretna? bywa. cieszy się każdym dniem, bo musi.
|
|
 |
płakałam, bezradnie stukałam stopami o podłogę, gryzłam zaciśnięte pięści, wargi. w akcie desperacji rozbiłam kieliszek pełen czerwonego wina, cieczą zachlapałam podłogę i białą koszulkę. moje ubrania przesiąkły papierosowym dymem, a świat zawirował pod wpływem alkoholu we krwi. usiadłam między kanapą, a komodą i spowiadałam się im z bez wzajemnej miłości. niestety nie odpowiadały.
|
|
 |
nie spała kilka nocy, nawet nie wypiła kawy, zapomniała jak smakują szlugi. błąkała się po szpitalnym korytarzu, trzęsąc się ze strachu. po głowie chodziło jej jedno zdanie - mogłam go nie zostawiać. umierał. przedawkował narkotyki. lekarze pracowali już kilka dób by go odratować. poszła do łazienki i spojrzała w lustro. jej przekrwione oczy potrzebowały chociaż sekundy snu, jej przetłuszczone włosy aż prosiły się o porządne wymycie i nałożenie odżywki, jej pomięte ubrania błagały o żelazko. szybko związała włosy w kok i nałożyła olbrzymią bluzę przepełnioną najukochańszym zapachem. po dwóch godzinach spędzonych na korytarzu w towarzystwie jego matki, kobiety, której nienawidziła z całego serca wyszedł lekarz. jego twarz mówiła wszystko - drogie panie, tak mi przykro - wykrztusił - nie mogliśmy nic zrobić. padła na kolana i wybuchła spazmatycznym płaczem, po chwili wybiegła z budynku, wyjęła nóż i wbiła go prosto w swoje serce. umarła z miłości.
|
|
 |
usiadłam na naszych schodkach i popijałam malinową wódkę prosto z butelki. tęsknota rozdzierała mi serce, łamała kości i niszczyła wnętrzności. ten wieczór spędzałam w towarzystwie Pezeta, paczki szlugów i wspomnień. nie obchodzili mnie ludzie, przechodzący obok i patrzący z politowaniem. pewnie zastanawiali się kim jestem i dlaczego tak bezwstydnie piję alkohol, w dosyć ruchliwym miejscu, łyk za łykiem. co mogłabym im odpowiedzieć? że osoba, którą kocham w tej chwili wciąga kolejną kreskę w śmierdzącej piwnicy, w towarzystwie szczurów i jego kolegów ćpunów. że nie potrafię pomóc jedynemu człowiekowi, na jakim mi zależy. no co?
|
|
|
|