 |
czułam się winna. nie powinnam leżeć w tym łóżku i słuchać tego miarowego oddechu. byliśmy wyłącznie przyjaciółmi. znajome ramiona utuliły mnie do snu. obudziłam się. zauważyłam, że obserwuje moją twarz szukając w niej elementów, których nie dostrzegł wcześniej. od zawsze był mi bliski, próbowałam wybić go z głowy, ale bezskutecznie. milczeliśmy. nasze oczy mówiły wszystko. udowadniały, iż prawdziwa miłość nie przemija. możemy jedynie ukrywać ją w zakamarkach naszych dusz, ale w tym bezpiecznym miejscu ciągle będzie żywe.
|
|
 |
Dalej łudzę się, ze nie wszystko stracone, że jeszcze zmądrzejesz, zrozumiesz wszystko i wrócisz. Doskonale wiem, że nie ma na to szans, ale mimo wszystko nadzieja zostaje. Choć masz dziewczyne i prawdpodobnie ją kochasz to ja nadal czekam. To głupie, bo wiem jak jest, a mimo to naiwnie czekam na coś co nigdy się nie wydarzy. Boję się spróbować z kimś innym i to nie dlatego, że boję się zaufać czy też nie chcę przeżywać wszystkiego na nowo. To jest w jakiejś części prawdą, ale tak najbardziej boję się, ze gdy ułoże sobie życie z kimś innym to wszystko definitywnie minie i będzie świadczyć o tym, że rzeczywiście nigdy nic się nie wydarzyło. Że tak naprawdę pomiędzy nami nigdy nic nie było, że to nie była miłość... będzie świadczyć o tym, iż trwałam w czymś co nie miało w ogóle sensu i jakiegokolwiek znaczenia...
|
|
 |
Potrzebuje waszej Pomocy!!! znacie jakieś dobre klubowe nutki na 18stkę?
|
|
 |
może nadejdzie taki dzień w którym usiądziemy gdzieś na ławce o parę lat starsi powspominamy sobie jak bardzo byliśmy dla siebie ważni.
|
|
 |
Jest mi przykro, że informację o tym, że pojawisz się na mojej 18stce, w dniu moich urodzin, przekazujesz przez naszego wspólnego kolegę. Czy naprawdę tak ciężko jest Ci się odezwać? czy to to jest aż tak trudne i niemożliwe do spełnienia? Jest mi naprawdę przykro i nie rozumiem jak chcesz spędzić w mojej obecności ten wieczór, skoro nawet nie potrafisz do mnie napisać tych dwóch słów...
|
|
 |
z nim wszystko jest inne. chleb pieczony w piekarniku z ketchupem smakuje jak ambrozja, a kolejne wagary w tym miesiącu nie są niczym złym. co dziesięć minut odpalamy kolejnego szluga i śmiejemy się z głupot. oglądamy filmy, a ja zasypiam na jego kolanach. przez sen czuję jak głaszcze moje włosy i wyobrażam sobie, że spogląda na mnie z uśmiechem na ustach. zdaję sobie sprawę, iż robię coś nienormalnego, ale dla tych chwil mogłabym oddać wszystko. jego spojrzenie, jego głos, jego dotyk, gdy niby przypadkowo muska moją dłoń motywuje mnie do dalszej walki. do wojny o jego serce.
|
|
 |
byliśmy jednością. gdy ja zaczynałam zdanie, on potrafił je dokończyć. czytał w moich myślach. zawsze wiedział kiedy jestem smutna, w takich chwilach przytulał mnie z całej siły aż brakowało mi tchu. wytrzymywał mój obłęd. tolerował każdą wadę, kochał wszystkie zalety. był dla mnie największym wsparciem. zostawił swój cały dotychczasowy świat by nasz związek trwał. razem jaraliśmy szlugi. razem zataczaliśmy się, upojeni alkoholem i miłością. nagle pokochał mary, a ja poszłam w odstawkę. bujałam się z kąta w kąt. padałam przed nim na twarz. błagałam by wrócił. obiecywał zmianę, a ja wierzyłam mu bezgranicznie. ufałam mu po zdradzie, policzku i wyzwiskach. miałam nadzieję, która okazała się złudna. odszedł.
|
|
 |
dzwonię do Ciebie już dwudziesty piąty raz. nie odbierasz. znowu czuję się wydymana przez życie. przecież obiecywałeś, że będzie inaczej. miałeś się zmienić. gdzie jesteś? co teraz robisz? pewnie jarasz blanty z chłopakami. wpatrujesz się w jeden punkt, śmiejąc się z ich głupoty i nawet nie interesuje Cię to, że się zamartwiam. odpalam papierosa i włączam muzykę. jestem w innym świecie. łzy mimowolnie kapią po moich policzkach i rozmazują misterny makijaż. tak bardzo potrzebuję Twojej obecności. już wariuję. eksploduję. negatywne emocje rozrywają mi duszę. wracaj.
|
|
|
|