 |
Gdybym jeszcze umiał się śmiać, to bym chciał umrzeć tu ze śmiechu i to nie raz. Nawet chciałbym uciec stąd. Tylko dokąd, dokąd tu uciekać?
|
|
 |
Gdy zamienisz już rzeczywistość w sen,
Nie odnajdziesz się,
Nie znajdzie ciebie nikt.
|
|
 |
Dzika wilgotna złość spływa na moją skroń
I rodzę się z nią
|
|
 |
zień dobry, mój aniele. Powitam cię na czarno biało. Czego chcesz więcej? Dzień jest za krótki, a noc należy do nas.
|
|
 |
Dobrze, że spotkałem tylu ich
Wyjątkowych, zwykłych – tak jak ja
I opowiedzieli mi
Że bez marzeń, pragnień tych
Życie wtedy traci sens
|
|
 |
Czy kiedyś będę mógł być takim jak on i patrzeć prosto w śmierć? Czy kiedyś będę mógł być białym aniołem i godzić noce z dniem?
|
|
 |
Czuję się jak ktoś przegrany, w tłumie ludzi niewidzialny. Chyba jestem niepotrzebny. Jest mnie coraz mniej.
|
|
 |
Człowiek wskazał na gardło swe, dławiąc się swym złem.
|
|
 |
Chodź ze mną, nie bój się mnie. Umarłeś to nie jest sen.
|
|
 |
Choć często niepewnie, a czasem tak trudno, wciąż warto próbować, nigdy nie jest za późno.
|
|
 |
Chcesz zabić i zniszczyć, zniewolić nienawiść. Ja też.
|
|
 |
Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart, a czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart. I zapominać chcę tak często, jak się da, że nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart.
|
|
|
|