 |
to wszystko nie jest takie proste, jakby mogło się wydawać. co z tego, że przyznam się, jak bardzo potrzebuję drugiej osoby? nic. przecież nikt, nie podaruje mi miłości, tylko dlatego, że mi jej brak.
|
|
 |
jestem spragniona miłości. nie widzę znikąd ukojenia.
|
|
 |
przebudzając się po raz kolejny w środku nocy, ponownie krzycząc Twoje imię, wcale nie należy do przyjemnych przebudzeń, uwierz.
|
|
 |
rób mi nadal, burdel z podświadomości. po huj się przejmować? przecież zabawa, czyimiś uczuciami, jest tak, sakramencko satysfakcjonująca!
|
|
 |
faszerujesz mnie nadzieją, aby później wypruć mi wnętrzności, przy jej rozwianiu.
|
|
 |
przyznaję, że jest mi źle samej. że mam tego serdecznie dość i, że cholernie potrzebuję się przytulić.
ale, to niczego nie zmienia. świat, jest znieczulony na ludzkie cierpienie.
|
|
 |
kręcąc głową z niedowierzania, powtarzam sobie, że to nie możliwe. że wcale się nie zakochałam. nie w Nim. nie teraz, kiedy ma inną.
|
|
 |
dochodzę do wniosku, że najrozsądniejszym wyjściem, byłoby Cię, zabić. świadomość, że pozbyłam się Ciebie, na własne życzenie, jest bardziej satysfakcjonująca, niż ta, że odszedłeś, pomimo mojej woli.
|
|
 |
nie wiedziałam dokąd idę, nie widziałam drogi ... łzy sprawiły, że niemal oślepłam. przewróciłam się z bezsilności, łamiąc obcas w moich ulubionych szpilkach. leżałam, tak jakiś czas, nie widząc sensu w podniesieniu się, by iść dalej.
|
|
 |
wyjdź na przeciw, przeznaczeniu. pokochaj każdy z dni, taki jakim jest. czerp z niego, jak najwięcej, nie tracąc nadziei, na lepsze jutro.
|
|
|
|