 |
czasem zastanawiam się, jak to jest mieć w dłoniach szczęście. mówię w przenośni. zastanawiam się, jak to jest mieć przy sobie osobę, która jest dla ciebie wszystkim. miałam kilku chłopaków. byłam zauroczona, ale do żadnego nie miałam pewności, że mogłabym być z nim wiecznie. nie wiem dlaczego. być może w moim sercu jest miejsce, dla kogoś kto na nie zasługuje? może jetem zbyt wybredna, lub nie potrafię kochać? może zbyt często cierpię i nie dopuszczam do głowy myśli, by dać ponieść się emocjom? może jestem zbyt stanowcza? może ranię ludzi i odpycham ich uczucia? nie wiem i wiesz, to boli najbardziej.
|
|
 |
to takie dziwne, gdy z opowieści rodziców, dziadków, wujków i ciotek, dowiadujesz się, że swoją drugą połówkę znaleźli na spacerze, na wycieczce czy na dodatkowych zajęciach w szkole, lub w bibliotece. a ty? co powiesz? - słuchaj córko, no ja twojego tatę poznałam na fejsie. dziwne, ale jak najbardziej prawdziwe.
|
|
 |
usiadłam na sofie ubrana w rozciągnięty dres. patrzyłam w telewizor i zastanawiałam się dlaczego tylko w serialach zawsze jest szczęśliwe zakończenie? dlaczego każą nam się łudzić i myśleć, że będzie dobrze? przecież, gdyby główny bohater poszedł inną drogą, nie znalazłby się na rozstaju dróg. nie musiałby dążyć do szczęścia i wszystko byłoby łatwiejsze. dlaczego choć raz, gdy już krzyżują nam drogi, nie mogą zakańczać ich happy end'em? przecież nam, zwykłym ludziom też należy się odrobina szczęścia.
|
|
 |
nie rozumiem ludzi, których cieszą upadki innych. to takie smutne, gdy ty nie możesz pozbierać się po upadku, a innych to bawi. mówią, ' nie przejmuj się ' ale to wcale nie jest łatwe, gdy inni sami prowokują do tego by nie dawać sobie rady. napawają się bólem i cierpieniem. a ty? siedzisz w tym bagnie i nie możesz liczyć na nikogo. przez wrogów tracisz przyjaciół, wszyscy odsuwają się od ciebie. myślisz sobie, 'dlaczego?' ale to nie czas na rozmyślania. trzeba zaprzeć się z całych sił i wmawiać sobie, że da się radę, by wszystkim wrogom zrobiło się głupio. a przyjaźń? w razie potrzeby zobaczysz kto wróg, a kto przyjaciel. teraz nie martw się, że jesteś sam, tylko wstawaj i pokaż innym jak bardzo się mylili, myśląc, że nie dasz rady, bo dasz. musisz dać. wierzę w ciebie.
|
|
 |
i chyba nie daję już rady. i chyba upadłam i nie mogę wstać. nie mam siły, by wierzyć w to, że będzie dobrze. nie mogę jeść, ciągle krzyczę i kłócę się z mamą. jestem arogancka, wredna i niemiła i to nie przez fakt, że mam 'te dni'. może tęsknię, a może denerwuje mnie sąsiadka. może zupa była za słona, a naleśniki zbyt słodkie? może zdenerwowałam się, że mój ulubiony serial zastąpili meczem, albo tym, że mój pies unika mnie jak wroga. może biję się ze wspomnieniami, a może po prostu cholernie mi ciebie brakuje. może nadal cię kocham i mam nadzieję, że wrócisz. nie wiem i to jest najgorsze.
|
|
 |
- spójrz mi w oczy, co widzisz? zapytał łapiąc za mój podbródek. spojrzałam w jego zielone tęczówki, łzy napłynęły mi do oczu. - wiesz co widzę? obojętność. tą pieprzoną obojętność, rozumiesz? krzyknęłam. chwilę po tym, poczułam silne pchnięcie w klatkę piersiową. uderzając plecami o ścianę, czułam jak żebra uginają się pod naciskiem, powodując ogromny ból. osunęłam się na podłogę czując potworny ucisk. - widzisz obojętność? syknął. teraz przynajmniej widzisz gniew... i wiesz, kontynuował. możesz się przyzwyczaić, bo stanie się to naszą codziennością, szeptał mi do ucha. odsunęłam twarz, by nie widzieć jego wzroku. przeszywał mnie na wylot. a ja? nienawidziłam go i kochałam. łączyłam ze sobą dwa przeciwieństwa. łączyłam ze sobą jego i mnie - dwa różne światy, które dzieli jego obojętność. mianowicie, ogromny ból, który zadają sobie nawzajem.
|
|
 |
czuję, że nie daję rady. jestem jak pechowiec na rozstaju dróg. upadam i nie mam siły wstać. wszystko jest takie trudne, takie ciężkie i nie do zrealizowania. nie potrafię poradzić i uporać się z problemami. jestem zbyt słaba. nie mam odwagi podnieść się i stawić czoła problemom. to wszystko mnie przerasta. to mnie dołuje i spycha w dół. staczam się. nie mogę zebrać się na odwagę by iść z podniesionym czołem i starać się realizować marzenia. nie teraz.
|
|
 |
może kiedyś dotrze do ciebie fakt jak bardzo cierpię, jak bardzo tęsknię i jak cholernie cię potrzebuję. może kiedyś zrozumiesz, że nadal kocham cię resztkami bezsensownej miłości. może przez chwilę zatrzymasz się i pomyślisz, że mogłeś mnie mieć, że mogłeś mnie kochać, a wolałeś pójść do tej tlenionej laski. może przeanalizujesz wszystko od początku, ale mnie już nie będzie. ja ułożę sobie życie. dam radę, pozbieram się i będę szczęśliwa. a ty? jedynym twoim zajęciem, będzie użalanie się nad sobą i zapijanie smutków litrami wódki.
|
|
 |
wiesz jakie jest moje drugie imię? wiesz co lubię jeść na śniadanie i czy smaruję chleb masłem? wiesz ile słodzę i czy długo mieszam herbatę? wiesz jaki jest mój ulubiony kolor, serial czy napój? wiesz jakie ciastka lubię najbardziej? wiesz co czuję kiedy się denerwuję? wiesz, jak to jest nie mieć siły na nic? wiesz jaką wodę piję, gdy staram się odchudzać? wiesz, jaki jogurt lubię najbardziej? wiesz po której stronie łóżka lubię spać najbardziej? wiesz o której zazwyczaj zasypiam? no właśnie. niczego o mnie nie wiesz.
|
|
 |
chciałabym, żebyś zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo tęsknię. chciałabym, żebyś ogarnął fakt, że tak strasznie mi ciebie brakuje. chciałabym, żebyś wiedział, że nadal, mimo tego, że tak mnie ranisz, ja cię kocham. kocham cię tak bardzo mocno, mimo tego, że za wszelką cenę, zabijasz to uczucie. chciałabym, żebyś zrozumiał jak mi ciężko, żyć bez ciebie. chciałabym, żebyś zastanowił się nad tym co zniszczyłeś i zaczął tego żałować. chciałabym móc znów cię kochać odwzajemnioną miłością. tak bardzo bym chciała... /
|
|
 |
a teraz możesz tylko patrzeć i napawać się moim widokiem, bo mogłeś mnie mieć. mogłeś mnie kochać, przytulać i mówić, że znaczę dla ciebie więcej niż wszystko. mogłeś. a teraz wypierdalaj do tej jebanej, tlenionej laski frajerze.
|
|
 |
cz. 2. bo cię kocham. bo tęsknię i cholernie cię potrzebuję, wyszeptał. widziałam w jego oczach miłość. patrzyłam prosto w te zielone tęczówki i tonęłam w nich, bez ustanku. był magiczny. i chociaż chciałam być silna, chciałam powiedzieć, że przecież wolał inną, że ja się nie liczyłam, że przecież to nie ma sensu. mimo całego bólu, który mi zadał, kochałam go. całym sercem. raniliśmy się nawzajem. przybliżyłam twarz i musnęłam go w usta. były takie chłodne. były cudowne. nie należały do mnie, ale chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. - a ona? co z twoją prawdziwą miłością? zapytałam. - prawdziwą miłością jesteś ty i wiesz? prawdziwa miłość nie umiera nigdy, wyszeptał muskając mnie w czoło.
|
|
|
|