| 
                                                                            
                                                                                            
                                                
                                                
                                                                                                                            
                                            
                                        
                                        
                                                                                        
                                                
                                                    
                    
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | cześć momencie w moim życiu, którego nie jestem w stanie opisać nawet najbardziej słonymi łzami, którymi karmię codziennie złudzenia, że będzie dobrze. witam cię w moich skromnych progach. rozgość się. zaraz przygotuję pościel, zgadując, że pozostaniesz na długo. |  |  
             
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | są problemy za które oddałabyś parę swoich ulubionych butów, które mówią do ciebie 'mamo', byle by się ich pozbyć. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | drżysz ze strachu, który buszuje po twoim ciele, równie drastycznie co dym nikotynowy w płucach. zabija po kolei, z masochistyczną perfekcją każdy kawałek twoich wnętrzności. problemy straszne, równie bardzo co potwory z dzieciństwa, nienagannie cię nachodzą. ale przed nimi nie jest w stanie uchronić nawet kołdra.kładziesz się do łóżka, spać jest lepiej niż żyć na jawie, wtedy mniej boli. śmierć jest dobrym rozwiązaniem. czasami jedynym. ale dla tych kilku uśmiechów w przyszłości, żyjesz. nawet tych, wywołanych lękiem, przy którym dostajesz szczękościsku w obawie, że może być jeszcze gorzej niż na chwilę obecną. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Może gdybym teraz napisała Ci jak bardzo mi źle , jak bardzo to wszystko się nie układa. Może wtedy coś by się zmieniło. Ale nie, ja mam tą cholerną dumę i strach przed kolejnym niewypałem. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Patrzyła na niego nieświadomie przygryzając dolną wargę. Cuł na sobie jej spojrzenie , uśmiechał się do siebie. W końcu popatrzył w jej stronę , jak poparzona ocknęła się i spuściła głowę nie wiedząc co ze sobą zrobić. Długa grzywka opadała na jej twarz , całą zakrywając. Usiadł koło niej . - Nie ukrywajmy tego co do siebie czujemy. - powiedział. Podniosła wzrok i obserwowała co powie dalej. - Nie dam rady więcej. - dodał po chwili. Nie czuła się niezręcznie , nie mogła uwierzyć że to się dzieje naprawdę. Już chciał wstawać kiedy położyła dłoń na jego udzie. - Bardzo mi zależy. - wydukała spoglądając w jego oczy. Uśmiechnął się i delikatnie musnął jej wargi. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Był tak blisko że nie miałam jak się ruszyć , stałam jak osłupiała przed nim. Pocałował mnie a ja miałam pustkę w głowie. - Nigdy tego nie rób ! - wydarłam się. - Co? - popatrzył na mnie chwytając moje nadgarstki.- Nie naprawisz tego. Zrozum. - powiedziałam. Rozzluźnił uścisk.- Przepraszam. Nadal Cię kocham. - odparł już całkowicie mnie puszczając. Nie uciekałam. Patrzyłam na niego ze łzami w oczach.- Nadal? Nigdy mnie nie kochałeś. - wydukałam patrząc w podłogę.- Ale patrz na mnie ! - dwoma palcami prawej ręki uniósł mój podbródek ku sobie. - Ale teraz Cię kocham.- schował dłonie do kieszeni. - Teraz to wypierdalaj! - powiedziałam stanowczym tonem . Czekałam na jego reakcję. Myślałam że na mnie nakrzyczy że zacznie mnie przekonywać a on nic. Odwrócił się i odszedł. Byłam z siebie dumna. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Od dziś mam zamiar być cholernie szczęśliwą. Nie potrzebne mi do tego twoje czułe słowa i namiętne pocałunki. Po prostu wstanę rano z szerokim uśmiechem na twarzy i przy włączonej vivie zacznę się ubierać. Nie potrzebuję od Ciebie wiadomości , że tęsknisz , na cholere mi Twoja tęsknota? Na wejściu do szkołu uruchomi mi się głupawka którą zarażę wszystkich w około. Wracając wieczorem do domu nie będę stękać ze zmęczenia , nie będę się użalać że znów Cię nie widziałam i nie będę wyczekiwać Twojego widoku. Zanurzona w goącej wannie nie będę wyobrażać sobie " jakby to było". A wieczorem? Zasnę bez najmniejszego problemu . |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Odepchnęła go od siebie i z całych sił krzyknęła - Odejdź!- odsuną się jeszcze kawałek i zapiął guziki koszuli. Znów przeszył ja spojrzeniem. Przyglądał się jej pierwszym łzą płynącym po policzkach. Powoli zsunęła się na podłogę i wpatrzona w jakiś punkt w oddali znów krzyknęła tym razem jeszcze głośniej - Odejdź! - Przeczesał włosy dłonią. Ona siedziała , nieruchomo , tylko srebne krople wypływające z jej zielonych oczu dodawały delikatnej dynamiki jej ciału. Czuła jeszcze jak płoną miejsca po jego dotyku, czuła jeszcze mrowienie na karku . - Proszę , wyjdź. - szepnęła tym razem prawie niesłyszalnie. Chciał coś powiedzieć. Nie potrafił. Nie było go stać na " przepraszam " . |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Stałam oparta o ścianę. Jedną rękę trzymałam na Twoim karku. Czułam Twój oddech. Teraz tylko od Ciebie zależało co zrobisz z moimi ustami . |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | a wiesz jak to jest czuć ogromną namiętność i strach jednocześnie ? |  |  |  |