 |
kto się wywyższa zostanie poniżony .
|
|
 |
Przedwcześnie pozbawiona złudzeń, rzygam na sztuczność uczuć.
|
|
 |
Byłam dobra i zła, uprzejma i cyniczna, wyjątkowa i codzienna. Żadnej mnie nie chciałeś
|
|
 |
Pasowałeś mi jedynie do butów
|
|
 |
zdałam sobie sprawę, że go kocham kiedy odłożył mnie subtelnie pijaną do pościelonego ówcześnie przez niego łóżka, a jedynym gestem jaki wykonał w moim kierunku był pocałunek w czoło.
|
|
 |
- kocha mnie. - skąd o tym wiesz? - przecież znam każdą z jego najbrutalniejszych zbrodni.
|
|
 |
otworzyłam drzwi do swojego serca, a później kiedy już wszedłeś i się rozgościłeś chciałam je zamknąć. właśnie wtedy upierdoliłeś mi nimi palce.
|
|
 |
pozwólcie mi żyć marzeniami ! każdy ma prawo zmarnować sobie życie tak jak chce ..
|
|
 |
Fascynował mnie. Łapczywie przyglądałam mu się na przystanku autobusowym. Pociągał mnie. Intrygował mnie złoty kosmyk włosów zakrywający jedno niebieskie oko. Drugie zielone było odkryte,a pod nim rozciągała się blizna. Od oka do ust. Już go kochałam, a nie znałam nawet jego imienia. Gdy los nas połączył, gdy go bliżej poznałam, fascynacja minęła. Wydał mi się bezbarwny. Nic niewiedzący. Nie znający Szekspira, Mozarta, Goetha. Nie wiedział kto to Werter. Po jednej z kilku tysiąca nocy został sam. Odeszłam.
|
|
 |
lubię ten stan, kiedy cała roztrzęsiona trzymam w dłoni plastikowy kubek wypełniony po brzegi wódką. kiedy podchodzi do mnie obcy facet, a później wymieniamy się nawzajem śliną. nie lubię budzić się następnego ranka w pustym łóżku, kiedy on leży na podłodze, a głowa pęka mi w szwach. nie lubię, kiedy kucam na podłodze i odpalając papierosa czuję się jak zwykła, bezwartościowa szmata wypruta z jakichkolwiek emocji. właśnie wtedy dochodzi do mnie, że bliskość drugiej osoby przepełniona uczuciem jest dla mnie ważna niczym ta cholerna kawa każdego ranka. ta, która daje mi energię na każdy, nawet najpłytszy i najbardziej wyćwiczony uśmiech w ciągu dnia.
|
|
 |
nie możesz się pozbierać z podłogi, leżąc gdzieś między fotelem, a nogą od stołu. bierzesz do dłoni telefon i uświadamiasz sobie, że tak naprawdę żaden z numerów nie jest odpowiedni, aby pod niego zadzwonić w celu uzyskania pomocy. w powietrzu unosi się odór podmokniętych od taniego wina paneli, a Ty cicho łkasz, uświadamiając sobie, że codziennie mijasz miliardy ludzi, a tak naprawdę jesteś zupełnie samotna. żadna z nich nie podałaby Ci ręki, gdybyś przewróciła się o sznurówki swoich ulubionych trampek.tak naprawdę żadna z mijanych przez Ciebie osób nie oddycha z dedykacją dla Ciebie.
|
|
|
|