 |
|
Czasem warto wierzyć w to,
czego zobaczyć nie można.
|
|
 |
|
Lepiej tęskni się gdy wiadomo, że to nie był ostatni raz.
|
|
 |
|
Wiedziałam, że chodzi cicho jak kot, ale jednak usłyszałam ledwo wyczuwalny,
gdzieś na granicy świadomości, szelest poszycia, skrzypnięcie podeszwy.
Poczułam jego ciepły oddech na moim policzku,
gdy jeszcze raz szepnął: poczuj to.
|
|
 |
|
Chcę by jeden raz mnie ktoś zrozumiał
tak na prawdę i powiedział, podając rękę:
"chodź, popłaczmy razem".
|
|
 |
|
Trudno zapomnieć o kimś
kto dał ci tak dużo do zapamiętania.
|
|
 |
|
W jej uczuciach panował kompletny chaos..
Nie potrafiła ich wyjaśnić, uporządkować.
|
|
 |
|
(...) a ona patrzyła na księżyc
i smętnie przeżywała noc w samotności.
|
|
 |
|
Niekiedy miała takie małe pragnienie - Ułożyć z chmur wyraz "tęsknię"
wierząc, że odczyta w tym słowie prośbę, by wrócił.
|
|
 |
|
nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. za każdym razem, gdy patrzył w moje tęczówki, uciekałam wzrokiem. jego spojrzenie piorunowało mną od stóp do czubka głowy. przeszywał mnie nim na wskroś. jego niebieskie oczy, wydawały się świecić wtedy tak okropnie jasnym blaskiem. nienawidziłam, gdy wbijał we mnie swoje spojrzenie. nie potrafiłam odpowiedzieć mu na pytanie, by nie uciec gdzieś wzrokiem. panicznie bałam się spojrzeć mu w oczy, bałam się zobaczyć w nich siebie. bałam się zakochać. naprawdę, panicznie się bałam. / notte.
|
|
 |
|
znajoma otworzyła drzwi kabiny i szybkim ruchem zamknęła zeszyt w którym wówczas uzupełniałam zadanie. - szuka Cię. nie wnikam, chce swoje klucze czy coś. czeka na korytarzu. - wypaliła na jednym wydechu. - niech przyjdzie tutaj. - burknęłam do Niej w odpowiedzi, na co skinęła głową i wyszła. nadaremnie zamknęłam drzwi, bo już po kilkunastu sekundach znów zostały otwarte. - dobra, oddaj. - sięgnęłam do plecaka, znalazłam pęk metalowych kluczyków i stając przed Nim, zaczęłam je kołysać na jednym palcu, przed Jego oczyma. nie zabrał ich. kładąc ręce na moich biodrach przycisnął mnie do ściany, równie intensywnie jak wargi do moich ust - jakby wciąż było jak dawniej, jakby nic nie wydarzyło się w międzyczasie, jakby nic się nie posypało. przepłakane noce, ból, niepewność, ciągłe martwienie się stanęły w głowie. naciskając jedną ręką na klamkę, drugą odepchnęłam Go od siebie. - idź, wystarczy. - jęknęłam, starając się zamaskować cierpienie palące na powrót od środka. - ja się nie poddam.
|
|
|
|