 |
co ty sobie myślisz!? że jesteś szczęśliwa? nie ma szczęścia, są złudzenia, ogarnij się w końcu i pogódź z prawdą. jesteś głupia. zniknij szmato, zamknij się, zostaw mnie w spokoju, rozbij tą ostatnią butelkę i rzuć o ścianę kieliszkiem. nie poniżaj mnie, nie przeklinaj, skończ! dość tego, nie masz prawa wtrącać się do mojego świata, przestań ryczeć, albo rycz, jesteś beznadziejna. podnieś się z podłogi, zagryź wargę, zaciśnij pięści, nie mów, że boli i odejdź! już! nienawidzę cię! - krzyczę do tej zdziry w lustrze.
|
|
 |
może. jak ja nienawidzę tego słowa. jest takie jakieś obślizgłe, bolesne, niepewne. wijące się jak wąż, fałszywe, zdradliwe, dzielące ludzi na pesymistów i pieprzonych optymistów. wolę już "chyba" chyba sugeruje, chyba tak, bądź chyba nie. i jest o wiele bardziej do zniesienia, jeśli nie będziemy mieć oczekiwań, to chyba nie przyniesie też rozczarowania. może... morze jest długie, głębokie i szerokie. łatwo można się w nim zgubić, zresztą, jak życie. morze doskonale obrazuje życie, z ciemnymi kleksami, niewidocznymi z prostej perspektywy, tylko z lotu ptaka. a czego ja szukam w swoim morzu? nadziei, wiary, miłości, szczęścia? chyba się zagalopowałam...
|
|
 |
kochać, to tylko pierwszy, najprostszy etap, podstawa. później trzeba nauczyć się być z tą drugą osobą, być dla niej.
|
|
 |
Nie wiedzieli jeszcze o tym, że każdy z nich ma już dokądś bilet. | maniax3
|
|
 |
nie wiem, którego Go wolę. tego poważnego, z sms, czy mojego, zwykłego, patrzącego głęboko w oczy, tak, jak nigdy nikt inny. tego uśmiechniętego, czy analizującego każdą naszą chwilę. skupionego, czy zagubionego gdzieś w plątaninie własnych myśli. nie wiem, za którym tak naprawdę tęsknię, każdej nocy, każdego dnia, o każdej porze. którego tak bardzo potrzebuję. czego, Jego dotyku, zapachu, głosu, spojrzenia. albo po prostu obecności, wyczuwanej przez przyśpieszone tętno serca. wolę, gdy mnie całuje, czy gdy słucha, albo kiedy kocha mnie przez szklaną szybę, oddzielony czymś więcej, niż odległością i skrywający w sobie całą zawartość własnych uczuć do mnie. chyba kocham po prostu Jego, w każdej części, calu i za to, że jest.
|
|
 |
|
Nieważne, co mówili. Byłeś ważniejszy od słów.
|
|
 |
wiem, że mam swoje humorki, że często obrażam się bez powodu, wkurzam się na ciebie codziennie, kłócę się z tobą żeby potem się godzić, tak, ja to wszystko wiem, tak samo jak to, że kocham cię najbardziej na świecie!
|
|
 |
i wyznał w końcu, że gdy po raz pierwszy spojrzał mi głęboko w oczy, wiedział, jak bardzo będziemy się kochać.
|
|
 |
grubo się ubrać, wejść na balkon i skoczyć do śniegu, który sięga wiele powyżej pasa. śmiać się i cieszyć chwilą, jak dziecko, bez żadnych problemów, zawahań, wątpliwości, strachu. tak po prostu, nie potrafić opanować radości.
|
|
 |
kiedyś byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. obiecywałyśmy sobie, że tak będzie już do końca. nie istniała inna opcja, niż "zawsze". jednak życie poprowadziło nas innymi ścieżkami. z czasem, tak bardzo konkurujących ze sobą, tak bardzo wzajemnie się nienawidzących. i chociaż Ty znałaś mnie tak dobrze, a ja wiedziałam wszystko o Tobie, to jednak minęłyśmy się, gdzieś w przestrzeni czasu, ślepo podążając za szczęściem. kiedyś w najgłębszym kontakcie przez wszystkie dni w roku, później nie odpowiadałaś nawet na moje cześć. i chociaż wiedziałam, że przeszłość już dawno zamknęła za sobą drzwi i nie chciałam nawet, by wrócił dawny stan, to zdradzę, że nasze stosunki nie były mi nigdy obojętne. i od dawna cicho czekałam, na ten dzień i tą chwilę, dzisiaj, gdy padamy sobie w ramiona ze szczerym "przepraszam".
|
|
 |
wtedy też odszedł i chociaż wrócił, był i nadal jest to już nigdy nie będzie ta sama osoba co kiedyś, nigdy później nie rozmawiałam z nim już, jak z własnym bratem, nigdy więcej nie mówiłam o tym, co mnie najbardziej boli, co dręczy, a co cieszy. On też już nigdy nie pisał do mnie ogromnie długich listów o problemach z rodzicami, przyjaciółmi, własną psychiką. później wszystko zepsuliśmy, razem. wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo, jak wcześniej. pożegnałam się tamtą osobą, wiedziałam, że dalej muszę radzić sobie sama, już nieodwołanie. ku mojemu zaskoczeniu wróciła do mnie, lecz już całkiem odmieniona, jakby inna, po prostu obca. więc straciłam już jedną bratnią duszę, widocznie teraz przyszedł czas na drugą.
|
|
|
|