 |
Wiersz za wierszem wymyślasz w tym zdaniu, pusta kartka papieru nie jest na obiecaniu, jak rachunek obsypany za telefon codzienny, rodzice kłótnie swoje, że jesteś beznadziejny, bez umiaru, rozsądku, Ty wypychasz nie odwrotnie te wszystkie ataki i chwile niezgodne przez to nie robisz się mały jesteś pewny siebie, że jest ktoś sprawia, że jest jak w niebie i chwila gdy spotykasz Ją wizawi, a serce Twoje w rytmie tego brzmi, chwytasz za rękę i siadasz na ławce, ta ławka jest w parku bo to zapamiętasz właśnie.
|
|
 |
bo nie możesz powiedzieć, że w pełni ułożyłeś układankę, jeśli brakuje Ci któregoś z elementów. tak samo jest z moim życiem. mimo uśmiechu, ogólnego szczęścia, wspaniałych chwil, nie mogę powiedzieć, że mam wszystko. brakuje mi Ciebie, a wierz mi, to dość istotny fragment. wyrwany z samego środka całości.
|
|
 |
dziękuję, że poczekałeś. dziękuję, że nie poszedłeś jak inni, kiedy tylko zakręciła tyłkiem.
|
|
 |
jeśli kawałek ciastka ma zamiar odłamać Ci się w towarzystwie - zawsze wpada w cycki.
|
|
 |
to uczucie, kiedy słyszysz o włamaniu czy kradzieży i jesteś praktycznie pewna, że to On jest sprawcą. chore krycie, wyuzdane 'nie mam pojęcia kto mógł to zrobić'. nienawidzę patrzeć jak to wszystko niszczysz, a z każdą chwilą spadasz coraz niżej. nie znoszę tego, a niestety - nie mogę nic zrobić.
|
|
 |
kiedyś opowiem Ci jakie to uczucie trzymać za rękę najcudowniejszego faceta we wszechświecie. napiszę Ci recenzję momentów z bycia z takim człowiekiem. spróbuję Ci unaocznić smak pocałunków, które smakuję każdego ranka. ale zapamiętaj sobie jedno - nie dam Go sobie odebrać.
|
|
 |
uwielbiałam, kiedy całował mnie w czoło, gładząc po włosach i tak na 'pocieszenie' oznajmiając, żebym się nie łudziła, bo i tak nigdy nie ogarnę żadnego faceta.
|
|
 |
kocham Jego wiadomości o czwartej nad ranem, o tym jak niecierpliwie czeka na wschód. sentymentalna wartość. podobno wiecznie mam być Jego Słońcem. równie pięknym, jak to które właśnie ma pojawić się ponad horyzontem.
|
|
 |
pośród miliardów gwiazd, doszukuję się tej jednej. uparcie mierzę spojrzeniem całe niebo, aż w końcu zdaję sobie sprawę, iż nie ma jej. to było właśnie, to drobne światełko, któremu nadał moje imię. pamiętam jak mówił, że będzie wiecznie świecić, najpiękniej. coś nie poszło po naszej myśli. może wbrew naszym zachciankom ono spadło? może, kiedy upadało Ona wypowiedziała marzenie o posiadaniu Go, mojego księcia? może właśnie dlatego mnie zostawił. dlatego upadłam.
|
|
 |
mimo par kręcących się po parku, oblegających ławki, mosty, łąki, mimo słońca rażącego w oczy, mimo panienek, które mimowolnie wskoczyły w mini - lubię wiosnę. dla mnie jest odskokiem od niedawnej zimy. mrozu, który zaczerwieniał mi policzki. płatków śniegu, które krzyczały chorą tęsknotą za Tobą.
|
|
 |
bo umierać, nie zawsze oznacza odchodzić z tego świata.
|
|
 |
`- To dziwne... On w ogóle nie jest w moim typie, mój ideał urody jest zupełnie od niego odległy. Ale coś mnie w nim tak intryguje, że nie mogę przestać o nim myśleć. Pociąga mnie jak nikt nigdy dotąd. Nie wiem co się ze mną stało. - A ja wiem. Dorosłaś. Pokochałaś prawdziwie. Nie jego ciało, a jego duszę..
|
|
|
|