niby nie padało, ale w każdym miejscu czyhała opasła mgła i opłakiwała coś, co miało dopiero nadejść. wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy i może całe szczęście, bo byłam szczęśliwsza o pół oddechu dłużej.
Noc. Pełnia. Wychodzę na balkon. Bosymi stopami dotykam zimnych płytek. Patrzę na puste ulice. Wdycham zapach pieczonego chleba, która uwalnia się z pobliskiej piekarni. Miasto już śpi. Lubię to.