|
Niech twoje mysli skryte ujrzą światło dzienne. Nie duś w sobie tego co niepotrzebne!
|
|
|
szłam przez park. czułam promienie słońca delikatnie, ogrzewające moją twarz. właśnie wtedy zobaczyłam dwójkę starszych ludzi, siedzących na jednej z ławek. przystanęłam. nie mogłam się napatrzeć. siedzieli obok siebie. mężczyzna obejmował kobietę, całując ją skromnie w czoło. oboje nucili jakąś starą piosenkę. mrużyli oczy przed słońcem, uśmiechając się do siebie nawzajem. coś niezwykle przepięknego. byli ze sobą, pomimo wieku. pomimo, że zdawali sobie sprawę, jak nie wiele zostało im życia, postanowili poświęcić je sobie nawzajem. wzajemne uczucie, wręcz od nich promieniowało, przyćmiewając słońce. w oku zakręciła mi się łezka. odchodząc postanowiłam, że za te parędziesiąt lat, też siądę na tej ławce. też z osobą która będzie przytulać mnie w ten sam nienaganny sposób. i będę równie szczęśliwa.
|
|
|
Bo to słowa, potrafią sprawić, największy ból. Nie tylko fizyczny.
|
|
|
wiesz.? spotkałam się z nim dzisiaj. byłam jakaś taka roztrzepana, a on jakby nigdy nic delikatnie mnie przytulił i pocałował w policzek. nagle zniknął... nie ma go do tej pory. może w następnym śnie zobaczę go na nowo.
|
|
|
Otwórz, mój pamiętnik. na pierwszych stronach, zobaczysz, swoje imię, pisane miliony razy oraz, tysiące, serduszek. na kolejnych stronach, nie zobaczysz, nic. są mokre, od łez. nie byłam, w stanie nic, napisać, płakałam, rzewnymi łzami, nad tymi stronami. na kolejnych stronach, zobaczysz, krew. samookaleczenie, było, dla mnie ukojeniem, w trudnych chwilach, gdy mnie zostawiłeś. na kolejnych kartkach, znów, jest twoje imię, w milionach, linijkach, ale nie ma już przy nich, serduszek, są tylko wyzwiska. kolejne, strony, są trochę upalone. raz, spadł, mi papieros, podczas, rozmyślania, jakim, jestem sukinsynem. i ostatnia strona. zobaczysz, na niej, mój list pożegnalny, i słowo 'wspomnienia', pisane, drukowanymi literami. na końcu, napisałam, jak bardzo Cię kocham. wręczyłam, Ci ten pamiętnik, z nadzieją, że sumienie, nie da Ci żyć. że nie będziesz, się dławić, wyrzutami, aż do końca. że docenisz, to jak wiele znaczyłam, zanim nacisnęłam, spust, pistoletu.
|
|
|
Zabieram, koc, kubek kakao i idę się schować, przed światem. Tutaj wszystko jest zbyt brudne i zbyt złe .
|
|
|
Podeszła do Niego i wręczyła mu paczuszkę. Spuścił swój speszony wzrok, ówcześnie ujrzawszy jej przeszklone łzami oczy. - Zapomnę. - Wyszeptała odchodząc. Słyszał z oddali jak zanosi się płaczem. Kucnął i zaczął niezdarnie odpakowywać paczkę, delikatnie rozwiązując perfekcyjnie związaną kokardkę. Podnosząc wieczko ujrzał trzy rzeczy; paczkę żelek, papierosa i zapałkę. Żelki miały symbolizować ich wspólną miłość. Obydwoje kochała równie bardzo. Papieros miał symbolizować jej uzależnienie od Niego. A zapałka? Zapałka miała symbolizować, niewykorzystane szanse. Wierzyła, że uda się jej zapalić ją po raz kolejny, ale On jej na to nigdy nie pozwolił.
|
|
|
przysięgam, że już teraz skoczyłabym z tego cholernego dziesiątego piętra. skoczyłabym, gdyby tylko ktoś mi obiecał, że zobaczę Twój wyraz twarzy i wrzący z Ciebie żal, kiedy dowiesz się o mojej śmierci.
|
|
|
Siedziała na schodach, szkolnego korytarza. Ówcześnie wybiegając z klasy. Zaciskając pięści starała się, ustatkować swój oszalały rytm oddechu. Płakała. Zanosiła się płaczem z bezsilności. Właśnie wtedy, zadzwonił dzwonek. Tabuny ludzi, zaczęły przewijać się koło niej. Każdy tylko spoglądał na nią obojętnie, nie pytając nawet czy potrzebuje chusteczki. Właśnie wtedy zjawił się On. Stanął przed nią, zarzucając na ramie swój plecak.
- Dlaczego Ty płaczesz? - Zapytał, unosząc ironicznie jeden z kącików swoich ust. Udając, że nie zna powodu jej łez.
- Przez Ciebie, bydlaku. Zadowolony?! - Wykrzyczała, bez zastanowienia. Zagryzając z całej siły, zęby.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Odpowiedział. Puszczając do niej oczko, odwrócił się i odszedł, pełen satysfakcji.
|
|
|
|