|
nareszcie budzę się w jego ramionach i w jego ramionach zasypiam, czasami jak mnie przytula to chciałabym go wchłonąć, dosłownie wchłonąć i mieć go w sobie już na zawsze, przesiąknąć zapachem jego skóry, jego perfum, jego włosów, jego dotykiem na moim ciele, jego pocałunkami. nie mogę wytrzymać dnia bez niego, uwielbiam jego głos, a nawet ciszę z nim uwielbiam. wszystko w nim i z nim uwielbiam, kocham go najmocniej na świecie...
|
|
|
Ile można cierpieć poprzez zadawanie tego samego bólu w ciągu roku? /opanuj_downa_
|
|
|
każdej nocy wychodzę na balkon i zaciągając się szlugiem wpatruję się w gwiazdy , przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie kiedy rozmowa nam się nie kleiła i przesiedziałeś cały wieczór wpatrując się w niebo , później podparłeś się rękami i mierzyłeś każdy kawałek mojego ciała . pamiętam , że marudziłam wtedy jak bardzo nie lubię gdy ktoś na mnie patrzy , uśmiechnąłeś się lekko i wzruszając ramionami syknąłeś , że gwiazdka w którą się wpatrywałeś zniknęła ale dostrzegłeś , że jestem podobna do niej . romantyk z Ciebie nie był , ale potrafiłeś mnie rozśmieszyć nawet krótkim spojrzeniem . wtedy czułam , że jestem dla Ciebie ważna , że mogę być kimś więcej.. nie ma Cię, zniknąłeś jak ta gwiazda. /
grozisz_mi_xd stary wpis , wspomnienia :)))
|
|
|
ktoś jest, a później Go nie ma. przychodzi i odchodzi, wraca by zaraz zniknąć, znika i się pojawia. a co jeśli zniknie na zawsze ? co jeśli któregoś dnia nie podniesie słuchawki telefonu? nie odpisze na smsa? co jeśli któregoś cholernie smutnego dnia tego kogoś zabraknie ? co wtedy ? jak sobie z tym poradzić ? jak żyć? jak żyć kiedy ten ktoś jeszcze jest, a tak naprawdę już go nie ma ? jak zapomnieć ? co zrobić, żeby funkcjonować? co zrobić, żeby nie upaść ? a gdy się upadnie, by się podnieść ? jest bardzo ciężko.
|
|
|
Prawda jest taka, że się bała. Samotności i bliskości na raz. Pragnęła miłości, a potem ją odrzucała. Byleby się nie przywiązywać, byleby nie poczuć znowu tego bólu. I żyła tak, wiecznie nieokreślona i gasnąca w środku coraz bardziej. /mxd
|
|
|
Zapaliła papierosa i po chwili jej płuca napełniły się dymem. Spojrzała na fajkę z uśmiechem. Nienawidził, gdy paliła, a teraz sprawiało jej satysfakcję robienie mu na złość. Znów była wolna.
|
|
|
Patrzysz w te same, niebieskie oczy i dziwisz się, jak bardzo się wszystko zmieniło. Nie ma w nich tego blasku zainteresowania, iskierki radości. Są chyba trochę bardziej wyblakłe, może trochę smutne, wzbogacone o mądrość, jaką dają porażki życiowe. Już wiesz, że zostałaś gdzieś w tyle, nie mogąc pójść na przód. /mxd
|
|
|
Idziesz z nimi do łóżka, bo choć przez chwilę jesteś w ich centrum. Choć przez chwilę Ty też masz kogoś kto daje Ci jakiekolwiek uczucia. Miotasz się w tej pościeli i rozpaczliwie szukasz miłości tam, gdzie miłość to tylko orgazm. I nie, nie oceniam Cię. Wiem jak to jest. Ale wiem już też, że kiedy pot wyschnie, ja się ubiorę, nie bedę lepsza. Będę nienawidzić siebie jeszcze bardziej./esperer
|
|
|
poddaje się. odpadam. mam dość.
|
|
|
Już nawet na niego nie patrzyła. Nie zniosłaby jego uśmiechu, wiedząc, że nie znaczy dla niego tyle, co dla niej. /mxd
|
|
|
Daj mi chociaż oddychać, bo od dziś tylko to pozwala mi egzystować. /mxd
|
|
|
|