 |
Nigdy nie uciekałam przed tym uczuciem, ponieważ od początku wiedziałam, że nie warto. Od pierwszych dni byłam pewna, że im bardziej będę przed nim się bronić, tym mocniej we mnie uderzy. / napisana
|
|
 |
od kilku dni próbuję coś tutaj napisać, cokolwiek. ale za każdym razem brakuje mi słów. nie wiem jak opisać obecny stan. rozczarowanie? a może po prostu złość? nie, to wciąż nie pasuje. bo czuję się jakbym porządnie dostała w pysk. wszystko to co dawało mi radość, co pozwalało mi chociaż na trochę zapomnieć o wszelkich problemach zostało mi odebrane. i chyba jeszcze nigdy się tak nie bałam. nie mogę spać, ból całkowicie przejął nade mną kontrolę. niechętnie wychodzę z domu, ale wciąż się uśmiecham. nie potrzebuję litości czy współczujących spojrzeń. pragnę chociaż jednej osoby, która uwierzy że wszystko będzie dobrze, że dojdę do siebie i będzie jak dawniej, bo sama już traciłam resztki nadziei.
|
|
 |
Pamiętam jak kiedyś widziałam ból w jego oczach i teraz wiem, że go nie rozumiałam. Czułam, że coś jest nie tak, że coś go męczy, ale nie mogłam zrozumieć o co tak naprawdę chodzi. Byłam wtedy taka głupia, zaślepiona swoim szczęściem, taka niedoświadczona. Teraz wiem jak powinnam się zachować, co powiedzieć. Dlaczego dopiero teraz to wszystko rozumiem? Dlaczego wtedy nie mogłam tego zauważyć? Jestem na siebie zła, bo gdybym wtedy zachowała się inaczej to później mogłoby się wszystko potoczyć w zupełnie inną stronę. Oboje zapłaciliśmy za swoje niedopatrzenia, za swoje błędy. Zapłaciliśmy tak ogromną cenę. Nie wiem jak sobie to wybaczyć. / napisana
|
|
 |
Nie wiem dlaczego, ale po prostu tak automatycznie odrzucam od siebie wszystkich facetów jacy do mnie podchodzą. Czasem nie chcą ode mnie wiele, ale ja i tak mówię 'nie' i uciekam jak najdalej. Odpycham ich, udaję niedostępną. W podświadomości mam zapisane, że muszę być sama, że nikt nie może przebywać ze mną dłużej. Nie wiem jak się z tego uwolnić, przecież mam prawo poznać kogoś nowego, mam prawo być szczęśliwa i korzystać z życia, ale ta miłość, która jest we mnie tak mnie blokuje, tak to ona, to napewno ona sprawia, że boję się kogokolwiek przyjąć na dłużej. Nie chcę tak, bo boję się, że przez to stracę szansę na swoje szczęście. Tylko jak to wszystko pokonać? / napisana
|
|
 |
-martwię się o ciebie -dlaczego? -no przecież ile ty masz lat? powinnaś chociaż spróbować się ustatkować -ale.. -nie, ja mówię poważnie, zasługujesz na najwspanialszą miłość na świecie, a nie co po chwile przedstawiać mi kolejnego "kolegę". co robisz? nie płacz, proszę.. -naprawdę myślisz, że o tym nie wiem? staram się kurwa jak tylko mogę i nie jestem w stanie nic zrobić, nie każdy ma przywilej spać spokojnie w nocy, wiedząc, że jest ktoś dla kogo jest się całym światem / P
|
|
 |
To nie jest tak, że ja chodzę i wszystkim mówię 'o tak, my na pewno znów będziemy razem'. Nie. Szczerze mówiąc ja wiem, że to nie jest możliwe. Przynajmniej nie na razie. Teraz traktuję go jak przyjaciela. Wiem, że mam w nim oparcie, że zawsze mogę mu się wyżalić. I dodatkowo czuję, że chcę w jakiś sposób mu pomagać, bo on jest tak bardzo zagubiony w swoim świecie. Wiem, że mnie potrzebuje, a ja potrzebuję jego. Może to nie jest szczyt moich marzeń, bo wolałabym, aby był przy mnie też fizycznie, nie tylko duchowo, ale bardzo się cieszę, że mam chociaż to. To on sprawia, że jedna jego wiadomość poprawia mi humor. Oczywiście staram się nie robić sobie zbędnych nadziei. Ja tylko z nim rozmawiam i próbuję sprawić, aby wreszcie uwierzył w siebie. Po prostu. / napisana
|
|
 |
Już teraz wiem, że nie można pomagać drugiej osobie mimo wszystko. Nie można pomagać komuś do takiego stopnia, żeby później samemu przez to w jakiś sposób cierpieć. Wszystko ma swoje granice. Nawet jeżeli jest to bliska nam osoba to w pewnym momencie kończą nam się siły, psychika nie wytrzymuje i na jakiś czas odpuszczamy. Jesteśmy tylko ludźmi, nie uniesiemy wszystkiego, nie damy rady uporać się ze wszystkim, co na nas spada. Moje siły też już się skończyły, przepraszam. / napisana
|
|
 |
Może po prostu musimy zacząć w tym samym miejscu, w którym wszystko się skończyło? Może musimy dojść do tej chwili kiedy nasza historia się zatrzymała, aby móc ją na spokojnie kontynuować? Może to właśnie o to chodzi? / napisana
|
|
 |
Kiedyś mogłam stanąć za nią murem,ochronić przed ciosami innych. Byłam w stanie wydrapać oczy każdemu,kto powiedział na nią złe słowo. Płakałyśmy,śmiałyśmy się i wrzeszczałyśmy razem. Zawsze razem. Teraz nie mam jak zatroszczyć się o jej dobro,nie mam kiedy zrobić jej śniadania. Co stanęło między nami? Co spowodowało,że oddaliłyśmy się od siebie do tego stopnia,że nie potrafimy rozmawiać ze sobą,jak kiedyś?
|
|
 |
Jest moim lekiem na całe zło, moim powodem do życia, moim szczęściem. Jest moim wszystkim, chociaż tak naprawdę go nie ma. Przychodzi tylko na chwilę i daje mi nową energię do życia. Stara się nadrobić wszystko to, co dzieje się w moim życiu, a później znów znika. To nie jest proste, bo ciągle się do siebie przyzwyczajamy, ale oboje chyba nie jesteśmy gotowi na to, aby być ze sobą ani na to, aby pozwolić sobie odejść już tak na zawsze. Boimy się stracić to oparcie, które mamy w sobie, tą pewność, że mimo wszystko jest taka osoba, która zawsze będzie czekać. Po prostu mamy w sobie coś, co tak skutecznie ciągnie nas do siebie i nie pozwala odpuścić, to każe trwać i czekać na lepszy czas i być dla siebie zawsze. Musimy najpierw przezwyciężyć wszystkie nasze słabości i pozbyć się tego uciążliwego strachu, a dopiero wtedy zaczniemy nowe życie - albo razem, albo osobno. / napisana
|
|
|
|