 |
|
znasz to uczucie pękniętego serca
|
|
 |
|
zaufanie to świadomość, że ktoś może cię skrzywdzić jednym łatwym ruchem i stuprocentowa pewność, że tego nie zrobi
|
|
 |
|
w końcu idziesz zmyć całą tapetę. spoglądasz w lustro, widzisz swoją naturalną, zmęczoną twarz. nie chcesz na nią patrzeć, pospiesznie wycofujesz się do łóżka. starasz się nie dopuszczać do siebie tych wszystkich myśli, które ukrywasz przed sobą za dnia. to pochłania zbyt wiele energii. zasypiasz. a potem się budzisz. pędzisz założyć swoją codzienną maskę. tak mija każdy twój dzień. aż w końcu zdajesz sobie sprawę, że nie potrafisz już normalnie żyć, że zatraciłaś siebie, że zapomniałaś kim byłaś, zanim zaczęłaś się okłamywać.
|
|
 |
|
są rozmowy o niczym które wprowadzają zamęt. rozmowy o smaku czekoladowych papierosów
|
|
 |
|
Świat co jakiś czas bezlitośnie chwyta mnie stalowymi szponami nicości, paraliżuje, nigdy nie oferuje wszystkieg
|
|
 |
|
Szła pustą ulicą. Jej włosami targał zimny, jesienny wiatr. Właściwie nie myślala o niczym. Nie spieszyło jej się specjalnie. Wiedziała, że gdy dojdzie do celu, czeka ją rozczarowanie.
|
|
 |
|
jeśli mnie nie chcesz ja ci pokażę,
jestem jedyna na tym obszarze
|
|
 |
|
ja zawsze byłam jakby obok.
zanotuj, że byłam, jestem, będę.
ja zawsze biegłam jakby pod prąd.
zanotuj, że biegłam, biegnę i będę biec.
|
|
 |
|
najlepiej było wtedy
kiedy kogoś miałam w sobie
gdy pachniało deszczem
i marzyłam wieczorem
gdy karmiłam gołębie
chlebem z karbidem
słuchałam muzyki
upijałam się winem
|
|
 |
|
kiedy wszystko zaczyna się nagle pieprzyć, kiedy wszelaka nadzieja staje się tylko narzędziem do wywiercania dziur w głowie, to nie pozostaje nic jak tylko siedzieć przed tym monitorem, patrząc co chwila na beztroskie owady, lgnące bezmyślnie do jego światła. być może oczekują od światła, czegoś, czego pragną, być może popycha je tam wrodzony instynkt, jednak przez całą tą wędrówkę giną, prędzej czy później, porażone prądem czy zgniecione ludzką ręką. chyba czasami jest tak też z nami. chyba cała nasza droga ku marzeniom, jest otoczona ich trupami. albo giniemy sami z rozczarowania, z żalu lub niespełnienia,
albo ktoś nas rozgniata, najzwyczajniej w świecie.
|
|
 |
|
chciałabym się wylać na białą kartkę papieru, zapełnić ją tymi wszystkimi uczuciami, które tłamszę w sobie, gniotę, gdzieś utykam pod żebrami
|
|
|
|