 |
Dookoła myśli czarne, spojrzenia martwe,
z marmuru serca są już lekko popękane.
Umarł król, niech żyje król, czas na honorową salwę.
Jestem nieśmiertelny, bo to pozostanie.
|
|
 |
Z naczyń odpływa krew, ze mnie optymizm, z płuc odpływa tlen, już nie mam siły.
Noc zlewa się z dniem w jedną pieprzoną farsę,
muszę wypluć gniew, bo widzę białą kartkę.
|
|
 |
Noc zlewa się z dniem w jeden pieprzony pejzaż,
muszę połknąć gniew, poranek jest jak pieprzony bękart -
nikt go nie kocha, nikt na niego nie czeka.
Jutro nie chcę żałować tego, co mogłem pozmieniać.
|
|
 |
Nie mam do stracenia nic, mam parę złotych, kktóre wydam na wódę i papierosy..
|
|
 |
Krwawię, by mieć pewność, że żyję
i mam tę pewność przez chwilę..
|
|
 |
Problem to nie brak snu, a sny i chłód, który jak lód zamraża dni,
a ja tkwię w tym jakby na opak logice, bo goniłem za światem, a sam zgubiłem życie...
|
|
 |
I nie ważne jak bym skracał dobę, trwa tyle samo
A co rano wieczorem znów przełykam amok. Godziny kłamią, stają jak w gardle słowa, gdy wokół nas nie ma nawet metra cienia by się schować w nim.
|
|
 |
Brak snu to nic, problem to chcieć po nim żyć, gdy nie gaśnie słońce wraz z końcem dni
w mikromiliardach filigranowych chwil, pluję czarną krwią, chcąc mrok zmienić w świt.
|
|
 |
Jakiś czas temu światło zgasło, znów nie mogę zasnąć. Gdzieś za oknem słychać dziś już ostatni klakson. Dziś znowu sztucznie zmieniam wielkość źrenic, bo nie chcę patrzeć na świat którego nie zdołam zmienić. Zasłoń okno i niech bit gra, zanim wstanie siwy świt i ze mną wygra...
|
|
 |
Wracam do domu, sam nie umiem sobie pomóc, żaden z dni nie hamuje mi spadków nastroju
i nie byle komu, obiecałem tylko sobie
przetrwać ostatni raz, choćby tylko jedną dobę...
|
|
 |
Widziałem tę jedną jedyną plamkę w Twoich oczach, niby niedoskonałość, niedokładność Boga, choć bardziej uważałem to za najwspanialszy błąd twórcy tego świata. Niedoskonałość, którą kocham, na którą patrzyłem i nie mogłem oderwać wzroku, nawet kiedy płakałaś.
|
|
 |
Łzy w oczach nie pojawią się znów, gdy Ciebie zobaczę. Wiem, że potrafię już kontrolować siebie samego jak nikt. Lecz nic nie ugasi płomienia w sercu mym, nie zagłuszy w umyśle wycia.
|
|
|
|