 |
czuję się jak skończona kretynka, wierząc po raz kolejny słowom, doskonale wiedząc, że są tylko brudnym kłamstwem.
|
|
 |
i teraz otwarły Ci się oczy. teraz, kiedy mnie udało się zapomnieć, wszystko jakoś poukładać, posklejać, wracasz jak gdyby, nigdy nic, po raz kolejny robisz mi burdel z podświadomości, bez żadnych skrupułów.
|
|
 |
to wszystko nie jest takie proste, jakby mogło się wydawać. co z tego, że przyznam się, jak bardzo potrzebuję drugiej osoby? nic. przecież nikt, nie podaruje mi miłości, tylko dlatego, że mi jej brak.
|
|
 |
jestem spragniona miłości. nie widzę znikąd ukojenia.
|
|
 |
przebudzając się po raz kolejny w środku nocy, ponownie krzycząc Twoje imię, wcale nie należy do przyjemnych przebudzeń, uwierz.
|
|
 |
rób mi nadal, burdel z podświadomości. po huj się przejmować? przecież zabawa, czyimiś uczuciami, jest tak, sakramencko satysfakcjonująca!
|
|
 |
faszerujesz mnie nadzieją, aby później wypruć mi wnętrzności, przy jej rozwianiu.
|
|
 |
przyznaję, że jest mi źle samej. że mam tego serdecznie dość i, że cholernie potrzebuję się przytulić.
ale, to niczego nie zmienia. świat, jest znieczulony na ludzkie cierpienie.
|
|
 |
kręcąc głową z niedowierzania, powtarzam sobie, że to nie możliwe. że wcale się nie zakochałam. nie w Nim. nie teraz, kiedy ma inną.
|
|
|
|