 |
Pytasz w co wierze? W te litery na papierze...
To wszystko co mam i czego mi nie odbierzesz!
|
|
 |
Patrz mi w twarz walka trwa, dalej gram. Rozdanie kart, kto jest ile wart? Kto odpadnie, mija dziesięć lat, wierzę jeszcze bardziej. Pierdole bieg do karier, pierdole, że nie kuma ogół. Ważne, że skuma parę osób, za to podziękują Bogu.
|
|
 |
Wyznanie: prawda martwa, by iść w stronę gwiazd...
Pamiętam, gdy lawiną spraw spłynął na nas czas ...
|
|
 |
Nie być winnym kłamstwa w niewypowiedzianym słowie..
Nie opowiem ci o wszystkim, to nie spowiedź, uwolnij myśli..
|
|
 |
A tak w ogóle, najprościej było by podłożyć bombę i zapomnieć!
Ale z drugiej strony to miliony wspomnień...
Coś mnie ciągnie tutaj, Słucham, serce bije mocniej.
Na ulicy niepozałatwianych spraw, jest ich tysiące...
|
|
 |
Sytuacje, w których moje ciało jakby padał deszcz...
Mokre, zimne jak lód, dreszcz przeszedł, mnie...
Widzę cień w oknie, stres, modlę się, czemu to nie dzień?
I pytam się, gdzie ja zgubiłam swój rozsądek!
|
|
 |
Strach.. Nie chcę się już bać, ale zapewne
mam coś na sumieniu i dlatego nie idę, a biegnę
|
|
 |
Moje życie, stos tajemnic namalowany farbą mej krwi
|
|
 |
Ulica nie śpi, wierz mi, czasem ja nie śpię przez to
Przez jej nieśmiertelność, błagam nieś mnie w przeszłość
Bo sam nie śmiem przejść nią, duchy nie śnią
Są tu częścią, sądu by dać szczęściu kontur
|
|
 |
Znowu tam stoję, a przede mną postacie
Imiona, sprawy, miejsca wyryte na cyrografie
Krwawy atrament, jeden podpis zostawisz
To ulica zniknie stąd, ty razem z nią
|
|
 |
A czas upływa lecz wskazówki nieruchome, one...
Spowite chłodem niespełnionych postanowień...
Zamarzły. Chcę odejść... Wystarczy, to koniec tej farsy!
|
|
 |
Śpieszmy się kochać ich jako ludzi
Bo co drugi gubi tu sens i się nie obudzi
Chcesz możesz łudzić się nieśmiertelnością albo
Gubić ostrość i tłumić w sobie samotność
|
|
|
|