 |
jak spotkasz ich pozdrów i spytaj jak żyją, bo łączyło nas więcej niż przyjaźń i piwo. // bonson
|
|
 |
- córeczko co chciałabyś dostać na święta? -nie, nic... - więc co byś chciała? - laptopa, nowe nfs na moje playstation, torbę na treningi, mp3, nowy telefon, bluze i takie słodkie nauszniki. aha i jeszcze koniecznie nowe buty do kosza. bilet na koncert G'NR, psa, wycieczkę na Madagaskar. jakby wystarczyło pieniędzy to ferrari, a jeżeli nie to się obejdzie. // neast
|
|
 |
z początku tylko wargi reagowały na Jego osobę układając się niewinnie w uśmiech. którejś nocy podstępnie namówiły do współpracy dłonie, które już następnego dnia dały mi do zrozumienia, że chcą stykać się z Jego rękoma. wpuściwszy do środka stado nieogarniętych motyli, doszedł do nich żołądek. rozum? poddał się. zwyczajnie: wyjął spod łóżka walizkę, spakował się i wyszedł, zostawiając mnie na pastwę całej reszcie. serce siedziało w kącie właściwie do samego końca. dopiero, kiedy znalazł się na tyle blisko, że mój tlen mieszał się z Jego perfumami, nie wytrzymało. wyrywające się z lewej komory nagłe 'zaryzykuj', gdy rodziła się we mnie setka wątpliwości. już nie istniałam - przejął nade mną kontrolę. marionetka dopasowująca się do bicia Jego serca.
|
|
 |
rozumiesz? gdyby ktoś teraz zaczepił mnie pytając o drogę do raju, odpowiedziałabym, że właśnie trafił na miejsce, choć to takie irracjonalne przy tych ludziach wokół z bliznami nad brwią i scyzorykami noszonymi w kieszeni przy każdym wyjściu na okolicę. to takie niemożliwe, bo w powietrzu majaczy się tytoń, a do uszu zbyt często dobiega przeraźliwy krzyk, płacz, bluzgi. aczkolwiek tutaj wszystko się zaczęło. to miejsce, nieważne jak chore, darzę sentymentem. tu nauczyłam się doceniać, szanować, ufać i kochać. czuć, choć inaczej, niż wszyscy. zaczęłam żyć w miejscu, gdzie zbyt często gościła śmierć.
|
|
 |
definicjamiloscii zmienił(a) status z „wolny(a)” na „w związku”. ♥
|
|
 |
ja, od dłuższego czasu pierwszorzędna przeciwniczka związków, osoba stawiająca nade wszystko niezależność, unikająca bliższych kontaktów z facetami, dla Niego, który swoje życie ustawia gdzieś z piłką skacząc do ataku, a licznym naiwnym małolatom pozostawia za każdym razem to samo: złamane serce - mimowolnie znów zaczęłam akceptować te splecione ze sobą dłonie, podgryzanie uszu, muskanie szyi i drżące wyznania.
|
|
 |
w tym harmidrze przedświątecznym, gdzieś między kupowaniem bombek wraz z innymi duperelami na choinkę, a spisywaniem listy potrzebnych składników do przygotowania wigilijnych potraw, między puszczanymi piosenkami przywołującymi tą świąteczną magię, a poszukiwaniem prezentów dla najbliższych - przypadkiem się zakochałam.
|
|
 |
w liście do Mikołaja proszę już tylko o spadnięcie śniegu, magię, ogromną choinkę i srebrne bombki, bo zdycham na widok całego czerwonego drzewka. nieodparte wrażenie, że Święty w całym zabieganiu niechcący wypuścił Go z worka, a ten wariat wpadł wprost do mojego serca, za co, zamiast zgłosić odnalezienie zguby i zwrócić do odpowiedniego miejsca, mimowolnie się zrewanżowałam. tak jakby, tym samym. sobą.
|
|
 |
siedziała przy ścianie ucząc się mitozy, kiedy on stanął w drzwiach z butelką wódki w ręku. wiedziała co sie święci. wolnym krokiem szedł w jej stronę, żeby strach miał czas aby pożreć ją od środka. taka doskonała. taktyka. zawsze się sprawdzała. okrywała głowe rękami żeby tylko nie dostać w twarz, a on ją okładał. kiedy już padła z bólu, zmęczenia. kopał. jak szmacianą lalkę. ona modliła się tylko, żeby skończył. tak cholernie go kochała, dlatego nie mówiła nic. pokornie przyjmowała wszystkie ciosy jakby to było jej przeznaczeniem. zawsze tak było, ale nie dziś. rzuciła książke w kąt, co wprawiło go w zdumienie. jego marsz został przerwany. stanęła z nim twarzą w twarz. patrzyła mu w oczy. bała się. ale nie dała tego po sobie poznać. już miał uderzyć, kiedy ona złapała go za rękę i syknęła "zostaw mnie. nie masz prawa. nigdy nie miałeś." po czym uderzyła go z całej siły pięścią w twarz. odszedł. była taka szczęśliwa, do następnego wieczoru, kiedy znów nie wpuściła go do domu. // neast
|
|
 |
- wiesz jak ja się czułem bez Ciebie? jak śmieć. nic nie znacze bez Ciebie rozumiesz?nic. nie chce tak żyć. błąkam się z kąta w kąt. więcej pije. więcej jaram. jade na dragach... - ojej! naprawdę? urzekła mnie Twoja historia, a teraz spierdalaj, bo nie mam czasu, już nie mam. ale nie martw się, na pewno znajdzie się taka co nabierze się na Twoje bajeczki. // neast
|
|
|
|