|
wiem, że kiedy zabraknie mi sił. ty będziesz przy mnie. pomimo moich o kilku kilo za dużo. weźmiesz mnie na ręce. nie marudząc...
|
|
|
" Dziś uświadomiłam sobie, że zabierasz mi połowę mojego tlenu. Ale nie martw się, ja lubię się dzielić. "
|
|
|
-kocham cie.-powiedział. -ehm jasne. gdzie to wyczytałeś?-zapytałam z uśmiechem. przez chwile nic nie mówił. spojrzał na mnie. -w biblii. kochanie.-wyszeptał.
|
|
|
'' -Bez miłości zarobisz miliony. -Z miłością będę najszczęśliwszym biedakiem na świecie... ''
|
|
|
dobrowolnie puścił moją rękę. jego spojrzenie mnie paraliżowało. coś znowu było nie tak. dotknął swojego policzka. i powiedział -przykro mi kochanie. musisz sama iść do tego kina. muszę się uczyć.- powtarzałam w myślach jego słowa. -oszalałeś.!-krzyknęłam. -chcesz mnie do grobu wpędzić.- jego wyszczerz mówił sam za siebie. -a mówiłaś, że nie umiem grać.
|
|
|
-bo ja się boje...-powiedziałam. wtulając twarz w jego szyje. -czego?-zapytał. -tego, ze odejdziesz szukać innego szczęścia.-spojrzał na mnie. -tylko ty jesteś moim szczęściem mała. powiedz mi jak mógłbym odejść...-wyszeptał tuląc mnie do siebie.
|
|
|
-jesteś na mnie zła.? -zapytał kiedy wychodziliśmy z autobusu. -nie jestem zła. przecież nie mam do tego powodów. to, że przez pół drogi gadasz z dziewczynami... normalne...-powiedziałam wpychając w swoje usta kolejną garść chrupek. uśmiechnął się wyraźnie zadowolony. -jesteś zazdrosna.-skwitował. -ja zazdrosna? powaliło cie chyba.- przytulił mnie do siebie. zirytowana wyrwałam się z objęć -jesteś piękna jak się złościsz.-powiedział z zachwytem.-ehm.-odparłam. zaczął się śmiać. -z czego rżysz? do cholery.-krzyknęłam. zahamowałam rękę, w której trzymałam paczkę. z wyraźną ochotę rzucenia czymś w niego. - po raz pierwszy jesteś o mnie zazdrosna. -powiedział rozmyślając. -idiota.-zmierzyłam go wzrokiem. -ale twój.-wyjaśnił. -ale mój.-przytaknęłam.
|
|
|
i co wieczór szukam na ścianie twojego odbicia...
|
|
|
|