 |
Kochany, nie ukrywaj tego spojrzenia za dymem z Marlboro, nie ukrywaj.
|
|
 |
Chcę znów widzieć Twój uśmiech, który uczył mnie szczęścia.
|
|
 |
Powoli mi mija. Zaczynam już tęsknić trochę mniej. Zaczynam trochę mniej o Tobie myśleć, wspominać rozmowy, wspólne wygłupy, pierwszy dotyk, pocałunki. Zaczynam zapominać, ale boję się. Boję się, nadejścia kolejnej zimy. Lód, który roztapia się na moim sercu wraz z nadejściem wiosny, a który tak po prostu zamroził moje uczucia, gdy milczysz bez słowa, znów wróci wraz z nadejściem pierwszych mrozów, pierwszego opadu płatków śniegu, nie pozwalając mi kochać innego, poza Tobą.
|
|
 |
Znów widzę Twoją twarz, ale tylko na zdjęciach, nadal nie znam barwy Twego głosu w chwilach szczęścia. / panamal
|
|
 |
Stworzyłam listę najważnieszych osób w moim życiu. I wiesz co ? Wcale nie zajmujesz pierwszego miejsca, choć wiem, że gdy na ekranie mojego telefonu pojawi się Twoje imię, uśmiech mimowolnie nasunie się na moją twarz.
|
|
 |
Znów telefon milczy, znów moje serce tęskni.
|
|
 |
Czasami dobrze wrócić do wspomnień, by przypomnieć sobie zapomniany smak szczęścia.
|
|
 |
Przegadanie pół nocy. Czas próby bym mogła zobaczyć jaki jesteś w związku. Właśnie widzę - znów milczysz.
|
|
 |
I cała drżę gdy mnie dotyka.
|
|
 |
To jakaś chora gra. Śmieszy Cię to co ze mną robisz ? Zabawny dla Ciebie jest fakt, że pierw mnie w sobie rozkochałeś, następnie powiedziałeś, krótkie i oschłe : nic z tego, mała. I zniknąłeś, nie odpisując, nie dzwoniąc. Niedawno po jakimś czasie zadzwoniłeś, tłumacząc, że musiałeś pomyśleć i że odezwiesz sie rano. I co ? Mija kolejny dzień, a telefon milczy. Ciebie śmieszy to, jak się mną bawisz ? Gratuluję poczucia humoru, skurwielu.
|
|
 |
Siedzę na sofie, patrząc na telewizor, leci jakiś denny film, nie oglądam go, stwarzam pozory i myślę. Obok siostrzenica, uśmiechnięta nad kolorowanką, stara się nie wyjechać za żadną linię. Do oczu napływają mi łzy. Widząc jak się uśmiecha, wiedząc jaka jest, zaczynam rozumieć, jak bardzo tęsknię za tymi czasami, jak cholernie brakuje mi tego uśmiechu do kartki papieru, tego starania się, by miś był idealnie pokolorowany, by nie miał wad. Tego jak biegałam po podwróki bawiąc się w berka, krowę, państwa miasta, jak biegałam po cukierki na wagę, byleby podzielić się ze znajomymi. Wiele się zmieniło. Kiedyś nie było dnia, bym siedziała w domu, teraz coraz żadziej jest dzień kiedy wychodzę. A starania o to, by nie wyjechać za linię, zamieniłam na starania, by nie przekroczyć granicy, która jest dla mnie końcem istnienia.
|
|
 |
Rozpadam się. Każdy mój narząd zamienił się miejscami z innym. Wątroba gdzieś na miejscu płuc. Żołądek gdzieś na miejscu nerek. A nerki chyba w okolicy śródpiersia, jelito grube z cienkim zamieniło się miejscami. Płuca już nieosłonięte żebrami, gdzieś na jelitach, ledwo się mieszczą. Krwawię. Nie, nie na zewnątrz. Wewnątrz, w środku. Boli mnie wszystko. Nie chce mi się wstać. Nie oddycham. Krew nie przepływa mi przez ciało, bo gdzieś zgubiłam serce. Pytanie gdzie.
|
|
|
|