 |
kłócili się, było ich słychać w całym bloku. nie byli parą. uderzyła go w ramię, tak mocno, że aż się cofnął, ale odzyskał równowagę i podszedł bliżej niej. cholerne 1,90 cm krzyczało coś do niej powodując, że wściekłość wciąż rosła. odwróciła się łapiąc za włosy. - czy ty w ogóle siebie słyszysz?! nawet nie jesteśmy parą, a robisz mi afery o jakiegoś gościa z pracy! ogarnij się w końcu! - zabrakło jej tchu. wyprostował się, ścisnął dłonie w pięści i czekał. - i co? mam cię może jeszcze przeprosić?! podparła się pod boki. widziała jego żyły na szyi, słyszała, jak głośno oddycha, a jego oczy zdawały się mówić, że ma ochotę coś rozjebać. jednak on odwrócił się na pięcie i skierował ku drzwiom pokoju. był już w kuchni, kiedy krzyknęła najgłośniej, jak mogła. - kocham cię! no kocham cię, do jasnej cholery! wrócił się. spojrzała na niego przepraszającymi oczyma. - kocham, no - szepnęła bardziej do siebie. podszedł do niej i z całej siły przytulił ją do piersi.
|
|
 |
kocham cię. przebijesz to?
|
|
 |
- dlaczego masz tak dużo jego zdjęć? - są śliczne. - i tylko dlatego ich nie usuniesz? - tylko? nie, nie tylko. jeszcze serce nie pozwala.
|
|
 |
i tu siedemnasta litera polskiego alfabetu wcale nie oznacza miłości, czy twojego imienia. tu oznacza melanżowanie. nic więcej.
|
|
 |
pewnie w tej chwili 857346 ludzi na świecie, ucieka przed czymś, panicznie się tego bojąc. 747456 ludzi, płacze przez wspomnienia. 388948 jest chora na miłość. a ja, wyłożyłam nogi na biurko, zapaliłam papierosa i na wszystko mam wyjebane.
|
|
 |
- należy mi się 50 złoty od ciebie. - za co? - za mój zajebisty tusz, który spłynął wraz ze łzami i na tonę chusteczek.
|
|
 |
dziś piję za ciebie: za twoją obojętność, ból zadawany każdego dnia, ten cholernie uwodzicielski uśmiech i nic nie znaczące spojrzenia. twoje zdrowie.
|
|
 |
możesz odejść. wymazać mnie z pamięci. ja też zapomnę. bo nawet wtedy, gdy ciebie przy mnie nie będzie, będę mogła przeżyć jeszcze sto tysięcy innych, pięknych chwil. ot tak, bez ciebie.
|
|
 |
wiesz co kojarzy mi się z tobą? setki pocałunków, miliony wspomnień, litry łez. i ona.. ta głupia szmata, którą zabiję.
|
|
 |
najbardziej bolą twoje obietnice, które dały mi nadzieję najpiękniejszych chwil.
|
|
 |
pojawiłeś się, na chwilę. ZNOWU. i za cholerę nie wiem, czy zatrzymywać cię z całych sił i nie dać znowu odejść, czy spieprzać ile sił w nogach, jak najdalej od ciebie.
|
|
 |
pamiętam słowa, które zabolały mnie tak strasznie. co czułam? nie pytaj, nieważne.
|
|
|
|