 |
|
To jest jak sen, gdy obudzić się nie chcesz,
nawet oddychamy tym samym powietrzem.
Choć miłości tu nie będzie, mówiono nam obojgu,
chcielibyśmy mieć siebie w końcu dla sportu.
|
|
 |
|
oczodoły kryją strach przed śmiercią,
kochasz życie, mówisz? a ja śmierci piękno
|
|
 |
|
Blizny znów masz, znów wyszedłeś nie pamiętasz gdzie i wypijmy znów, a znowu skończysz w rynsztoku
jak śmieć. Ból kaca, smak krwi i smród świata..
|
|
 |
|
Nie potrafię nazwać stanu,w którym obecnie się znajduję.Ból,smutek rozpiera mnie od środka,a łzy cisną mi się do oczu.Myślałam,ze jestem silniejsza,że potrafię sobie z tym poradzić,ale jest inaczej.Zupełnie inaczej.Czarny strój opina moje ciało,a oczy są smutne i bez wyrazu.Głos łamie mi się w pół,a dłonie drżą..Płaczę.Podchodzę do łóżka,wchodzę pod kołdrę i próbuje zasnąć.Usypiam,lecz budzę się od pojawiających się koszmarów.Nie ma Go obok.Nie ma mnie kto objąć i przytulić,mówiąc,że taka kolej rzeczy.Tak bardzo bym chciała wtulić mu sie w ramiona i wypłakać..Ale nie mogę..Nie ma również Jej.Mojej przyjaciółki,która powinna być obok;wspierać i pocieszać.Nie zdaje sobie sprawy z tego co czuję,co dzieje się wewnątrz mnie.Po prostu jej nie ma..Jak nigdy..Zamykam się w pokoju i płaczę w samotności.Życie jest za krótkie na płacz i cierpienie.Życie jest wiecznym czekaniem na śmierć,ale czy śmierć może przyjść tak szybko i niespodziewanie..?Nic nie jest tak jak być powinno..Nic..|| pozorna
|
|
 |
|
Nie ten teren daje szczęście tylko zabiera je tobie,
płonę, jestem jak kul sto, wpakuję ci się w łeb,
jestem zabójcą - zabiorę twój tlen
|
|
 |
|
nie chce sie żalić, co ty, wole palic topy, nie jestem tym co marszczy brwi, raczej typ sukinsyna co naszczy ci na drzwi
|
|
 |
|
And i don't think that i Have the strength to let you go.Maybe it's just me, couldn't you believe.That everything i said and did, wasn't just deceiving.Your calm hard face Makes me wish that i was never brought into this place.
|
|
 |
|
znowu fajki pale, ten śnieg, weź tego, daj mi, nalej,
dalej samokontroli lub brak mi stale, jak wtedy kiedy widzimy się nagle, wale to wszystko,
połączenie naszej chemii chore, widzę nas przed telewizorem i wóde i cole
|
|
 |
|
Kiedy wypuszczam z papierosa dym
chce poczuć to znów,
bo nie wiem gdzie teraz jesteś Ty,
a chciałabym chyba byś był tu
|
|
 |
|
Powiedziałabyś mi żebym stał przy oknie,
kiedy pale, inaczej dym nas tu połknie, chyba że obojgu bylo tak nam wygodniej.
Sama mieszkasz gdzie indziej już, prędzej czy później wszystko przykryje kurz..
Zostawiłaś u mnie spinkę do włosów, patrzę na nią i wypuszczam dym z papierosów..
|
|
 |
|
świat zmienił Cie, bo nie chciałeś go zmieniać
|
|
|
|