 |
tu kilku ludziom nie podam już dłoni, niech sobie idą, idą się pierdolić.
|
|
 |
bo jak sie pierdoli to nieraz wszystko, do zera ziomeczku na czysto.
|
|
 |
rzucone kości, co było to za mną, ja stąpam ostrożnie, by nie wjebać się w bagno.
|
|
 |
Poczuj to, to ze słabości siła, bo skąd byłaby złość, gdyby nie było miłości lub byłaby ona niemiła.
|
|
 |
nie mam o czym z Tobą gadać i tak na przyszłość, pamiętaj, że rozmawiam tylko z ludźmi, którzy myślą.
|
|
 |
Obraz w głowie budujesz na domysłach i się nie domyślasz, że prawda jest przykra.
|
|
 |
z jednym większym krokiem mogłabym Ciebie zabić, przecież do perfekcji nauczyliśmy już siebie ranić.
|
|
 |
szlugi na przerwach to już prawie przedmiot szkolny.
|
|
 |
czuję, że za mało czasu nam tu pozostało, by pozwolić sobie na to, by nie być razem.
|
|
 |
i milcz bo nie zmienia się tu nic poza wszystkim.
|
|
 |
już nie żyje z dnia na dzień, żyje z planem, żyje dla niej, żyje z nią i żyć nie przestane.
|
|
 |
miasto, miasto! a w nim szare ulice, tak moge opisać ten krajobraz który widzę, razem z moją bandom z podwórka na pełnej piździe, nie myśl sobie chłopak że to miejsce to zacisze, wręcz przeciwnie przesiąknięte skurwysyństwem, które zwalczamy razem rozpierdalając system, trzymamy sie razem ramie w ramie oczywiste, zasada jest prosta trzeba lać frajerów w pizde! podwórkowy gracz nie ten z pierwszej łapanki, życiowy rozkminiacz nie dillujący za firanki.
|
|
|
|