 |
Boję się co będzie ze mną gdy miłość nie powróci do mojego serca. Naprawdę się boje, są chwile kiedy ten cholerny strach mnie obezwładnia. / true.love.can.wait.xoxo
|
|
 |
Dlaczego miłość, albo jest w nas w stu procentach, ale wcale jej nie ma, nawet tego cholernego promyczka ? / true.love.can.wait.xoxo
|
|
 |
Bez miłości w sercu na prawdę ciężko funkcjonować. Co ja takiego, kurwa zrobiłam? Kto do cholery karze mi tak bardzo cierpieć. Głupoto cierpienie z powodu braku miłości? Nie wydaje mi się. Najpierw miłość, wielka miłość, potem złamane serce, porozczepiane na miliony kawałków, a teraz brak miłości, czasem czuje się przez to jakby brakowało mi tlenu... / true.love.can.wait.xoxo
|
|
 |
Oficjalnie uważam się za beznadziejną osobę i przyznaje się do tego, bo nie mam sił, kurwa. / true.love.can.wait.xoxo
|
|
 |
ściągnęłam z nóg japonki delektując się ciepłem asfaltu. - jest świetnie. - mruknęłam patrząc w górę, w niebo o lekko żółtym odcieniu. uśmiechnął się sztucznie wiercąc dłonią w kieszeni, zagryzł dolną wargę. stanęłam przed Nim blokując Mu drogę. - powiesz mi wreszcie, co jest grane? - zagadnęłam trzymając ręce na biodrach. - wybacz... - powiedział tylko, tuż przed tym, jak Jego dłoń zaplątała się w moich włosach, a Jego wargi złączyły się z moimi. wciągnęłam mocno powietrze nosem - letni wieczór w którym spełniło się marzenie tak skryte przed całym światem.
|
|
 |
co noc budziłam się z urwanym krzykiem na ustach, i zaschniętymi smugami po łzach. szeptałam pod nosem Jego imię odnajdując komórkę w stercie chusteczek, z nadzieją, że zmienił zdanie. i ciągnęłam rękaw Jego bluzy, szarpałam za troczki prosząc, żeby patrzył na mnie, dukałam przeprosiny błagając o szansę, ostatnią. miał nieobecny wzrok, a odrywając Go ode mnie jak w transie wymawiał, że to koniec, że wypalam Jego serce. - to boli. - syknął po czym z pustką w oczach musnął moje czoło, zostawiając na moje skórze odwiecznie namacalny znak. niewidoczną bliznę po szczęściu.
|
|
 |
namierzając Go na horyzoncie mruknie Ci do ucha 'oddychaj' po czym przeprowadzi Cię koło Niego ciągnąc prawie niezauważenie za rękaw. i sama Jej obecność, ten prosty dotyk, palce z paznokciami pomalowanymi na niebiesko - wystarczy, rzucisz proste 'siema', postąpisz krok naprzód, i kolejny. na Jej kolanach oprzesz potem głowę, kiedy szloch będzie wstrząsał Ci klatką piersiową, bo Ona, wyłącznie Ona, zrozumie.
|
|
 |
nie rób Jej tego. nie z dnia na dzień. nie wychodź z Jej mieszkania całując w czoło, jak gdyby nic, nie wyrzucaj karty sim do śmietnika za rogiem, nie pakuj się, nie wyjeżdżaj. nie zostawiaj Jej, kurwa. nie teraz, kiedy jedynym, co posiada - jesteś Ty.
|
|
 |
|
i już nie czekam do pierwszej w nocy na sms'a od ciebie, nie płaczę kiedy mnie olewasz, nie zakładam ciuchów w których mnie lubiłeś, nie rozpuszczam włosów, nie słucham naszej piosenki, nie reaguję już na twoje imię, nie mówię codziennie wieczorem patrząc w niebo 'dobranoc' licząc że robisz to samo. widzisz zmieniłam się znowu zaczęłam słuchać rapu który daje mi siłę, znowu zaczęłam nosić luźne ciuchy i trampki, znowu związałam włosy, znów nie sprawdzam nerwowo telefonu co chwila, teraz zasypiam spokojnie z uśmiechem na twarzy, wiedząc że żałujesz tego co zrobiłeś. bo teraz to ja zaczęłam cię olewać. nawet nie wiesz jaką daje mi to cholerną satysfakcję wiedząc że teraz to ty cierpisz a nie ja. bo widzisz wszystko kiedyś wraca./darkmadness_13133
|
|
 |
najbardziej zabolały mnie Jego życzenia noworoczne, kiedy delikatnie mierzwiąc moje włosy szepnął to krótkie 'i lepszego chłopaka, niż ja'. - jeśli się rozstaniemy... nie będę z nikim innym. - mruknęłam powstrzymując łzy na myśl o tym, że mówi mi coś tak chorego. - ja również. - odparł, a kilka dni później wysłał mi wiadomość z przypomnieniem, żebym zmieniła status związku. On nie musiał, miał już inną.
|
|
 |
lekko unosi w górę kącik ust, mruży oczy od letniego słońca, wyciąga ramię w moją stronę, a ja z początku człapiąc do Niego wolno - teraz ruszam biegiem i już po chwili zawieszam ręce na Jego szyi, przygryzam Jego dolną wargę i mierzwię te kasztanowe włosy od których bije woń miętowego szamponu. szepcze, że tęsknił, patrzy na zegarek i wygarnia mi dwuminutowe spóźnienie. podnoszę wzrok, a lśniący szmaragd Jego spojrzenia uderza mnie jak za pierwszym razem. cholera, znów to nierytmiczne bicie.
|
|
|
|