 |
co być zrobił, gdybyś wiedział że mam ostatni tydzień życia ? , byłbyś ze mną przez cały czas do ostatniego tchu ? , czy stwierdził byś że jest to bez sensu, jeśli i tak już umrę, a może zaprosił byś mnie w jakieś romantycznie miejsce ? , przedstawił byś mnie swojej rodzinie ? zrobili byśmy coś czego jeszcze nie robiliśmy, jak byś mnie pożegnał ? jak zachował ?.
|
|
 |
miłość, to nie nakazy i zakazy, to nie schemat działania, ale wyczucie potrzeby drugiej osoby, drobne gesty, współczucia sympatii i wybaczenia. to moment gdy zaczniecie rozumieć się bez słów, potrafić spędzać milcząc 2 godziny przytuleni do siebie. to moment, gdy powiesz mu że nie jesteś szczęśliwa, a on powinien zrobić wszystko by to zmienić, stanie na głowie by zobaczyć twój uśmiech.
|
|
 |
miłość jest wtedy, kiedy szczęście drugiej osoby staje się dla Ciebie wazniejsze niż twoje własne..
|
|
 |
'pamiętasz kiedy pierwszy raz się z Nim spotkałaś' - spytała koleżanka. spojrzałam w ziemię i uśmiechnęłam się do siebie.' czy pamiętam ? nigdy nie zapomnę tego spojrzenia, a po chwili zakłopotania. tego pięknego uśmiechu, który zwalał z nóg. tego jak był ubrany i jak pachniał. pamiętam nawet jak pierwszy raz stanał za mną, złapał za ręce i mnie do sb przytulił.. a Ty jeszcze pytasz czy ja w ogóle pamiętam ? prosze Cię' - powiedziałam, zamyślając się i dochodząc do wniosku, że nigdy w życiu nie uda mi się Go wyrzucić z pamięci..
|
|
 |
złapał ją za rękę i przytulił mocno do siebie. - chodź ze mną, powiedział, muskając ją w policzek. odwrócił się, zakrywając jej oczy. - to niespodzianka, dodał ruszając przed siebie. nie powiedziała nic. szła delikatnie stąpając po ziemi. - zamknij oczy, powiedział zsuwając jej dłoń z twarzy. poczuła, jak unosi ją do góry. - już możesz otworzyć, spójrz przed siebie, powiedział uśmiechając się. ona lekko otwierając powieki, spojrzała przed siebie. stali na wysokim wieżowcu, a widok sięgał, aż po obrzeża miasta. - boję się powiedziała. przecież wiesz, że mam lęk wysokości. zabierz mnie stąd. trzęsła się. - spokojnie, jestem tutaj, jestem obok, możesz mi zaufać. ruszył powoli w stronę krawędzi. - stój wyszeptała i szarpnęła się mocno. a on zbyt lekko unosząc ją nad sobą, wypuścił ją z objęć. czuła ogromny powiew wiatru. widziała ziemię i czuła jak leci. nie bała się, że zginie, bała się, że ten niefortunny wypadek rozdzieli ich na zawsze dlatego, że nie potrafiła mu zaufać. / notte.
|
|
 |
i wiesz, do dzisiaj nie wiem, dlaczego zostawiłam tobie, siebie chociażby w połowie. może myślałam, że wrócisz? może każdego dnia łudziłam się, że jednak żałujesz, że myślisz o mnie i nie wyobrażasz sobie życia, bez naszej miłości, ale wiesz, chyba byłam zbyt naiwna, by uwierzyć w to, że mógłbyś mnie kochać. / notte.
|
|
 |
no te kable w komputerze tam od wiatraczka mi się zjebały, ale podrasowałam je tymi od mikrofalówki i zapierdala jak szalony. / notte.
|
|
 |
tak cholernie tęskniłam za nim, za jego głosem, jego uśmiechem i wrednymi odzywkami. tęskniłam za jego uściskiem, zapachem i spojrzeniem. tęskniłam za ciszą, która tak często panowała między nami. tęskniłam za tym, że teraz nie mogę już kochać cię tak jak kiedyś. tęskniłam za przeszłością i za czymś do czego nie powinnam wracać. nigdy. / notte.
|
|
 |
boję się, że ktoś kiedykolwiek zastąpi ci to szczęście, które dotychczas daję ci ja. boję się, że ona również dostrzeże w tobie to wszystko, co widzę i odkryłam ja. boję się, że to ją będziesz podnosił i mocno do siebie przytulał. obawiam się też tego, że to ją powitasz pocałunkiem w czoło o poranku i tego, że stanie się dla ciebie wszystkim, boję się, że spadnę na drugi plan, że najzwyczajniej w świecie przestanę dla ciebie istnieć, że to ona będzie upiększać każdy twój dzień i, że to ona wyda się dla ciebie kobietą z którą chcesz spędzić resztę życia. boję się, cholernie się boję. / notte.
|
|
 |
odbierając nadzieję, odbierasz wszystko. wszystko z ciebie ucieka. ucieka miłość, serce przepełnione ogromnym uczuciem, ucieka szczęście i wiara w lepsze jutro. na przekór z brudnymi buciorami, wpycha się smutek, łzy i rozterka. i choć starasz się żyć jak każdy przeciętny człowiek, stajesz się szarym, pozbawionym uczuć tyranem, który wysysa z drugiego człowieka wszystko. stajesz się bezwzględny. nie liczy się nic. wmawiasz sobie, że nie masz uczuć, że nie potrafisz kochać i z dnia na dzień coraz bardziej w to wierzysz. ranić innych? dla ciebie to przyjemność. i chociaż codziennie oszukujesz sam samego siebie, nie potrafisz przestać. kilkanaście tygodni, doskonałych treningów wyszkoliły w tobie, twoje drugie ja. nie umiesz zapanować nad emocjami, upadasz coraz niżej i nie potrafisz się podnieść. popadasz w nałogi, zakrwawione ręce to twój azyl, a płaczące serce, dusi się w uścisku niespełnionej miłości. / notte.
|
|
 |
wiesz kiedy najbardziej zabolało jego odejście? nie, nie wtedy, gdy mówił mi prosto w twarz, że woli inną. najbardziej zabolało, gdy łzy płynęły po policzkach, a ja nie miałam nikogo, kto mógłby mnie w tych chwilach pocieszyć, nie było nikogo, kto powiedziałby jedno głupie i denne 'będzie dobrze', nie było nikogo, wszyscy odsunęli się jakby na pstryknięcie palcami. a ja, w tak krótkim czasie, przestałam udawać, że jestem silna, a wszystkie plany na przyszłość legły w gruzach. upadłam i poddałam się. poddałam się z braku miłości. / notte.
|
|
 |
bo chodzi o to, że ja najzwyczajniej w świecie nie nadążam za naszą miłością, nie nadążam za tobą i z dnia na dzień przestaję ogarniać całe społeczeństwo. / notte.
|
|
|
|