|
nagle nastąpiła zmiana w naszym życiu. coś się zaczęło łamać, wtrąciła się pomiędzy nas rutyna, a cały czas magii naszych uczuć prysł. zaczęliśmy się od siebie oddalać z dnia na dzień coraz bardziej. nikt nie wiedział, że to nas niszczy, że oboje niszczymy siebie będąc w tym związku. a jednak coś pękło. jednego dnia wszystko straciło, jakiekolwiek znaczenie. oboje się poddaliśmy, przestaliśmy wzajemnie o siebie walczyć. nie zwracaliśmy uwagi na nasze wcześniejsze przemyślenia, na to jakie plany nam towarzyszyły na przyszłość. po prostu coś nas zniszczyło. pojawienie się osób trzecich jedynie doprowadziło do upadku naszego związku. nasza miłość przestała istnieć. my przestaliśmy żyć razem... rozpłynęliśmy się.
|
|
|
uwielbiam nasze wspólne rozmowy, możliwość pisania z nim, dzwonienie o każdej porze dnia i śmiania się zanim powiem to o co mi naprawdę chodzi. wiem, że on nigdy mnie nie odrzuci. jest takim moim szczęściem, które mam przy sobie, ale nie zawsze doceniam. jest przy mnie pomimo tych błędów, jakie popełniam, nie odrzuca, nie krytykuje. a jak już postąpię źle, popełnię ten błąd skopie mi tyłek na tyle, ile naprawdę będzie tego wymagać sytuacja. nie przejmuję się przy nim niczym, bo wiem, że jego spojrzenie, nastawienie do świata sprawia, że radość sama maluje się na twarzy. jest inny od wszystkich. wyróżnia się wieloma rzeczami i cechami, ale najważniejsze w nim jest to, że jest sobą, że nie udaje nikogo kim nigdy nie był.
|
|
|
jeszcze nie tak dawno planowałam z tobą całą swoją przyszłość. byłeś od tego wszystkiego uzależniony. każdy przedmiot, który chciałam zdawać w maju na maturze był uwarunkowaniem, aby pójść na studia, które są dostępne w twoim mieście. chciałam spełnić swoje marzenie, a następnie dzielić z tobą resztę życia. podczas jednej z naszych rozmów twoja mama przyszła do nas i powiedziała, że będę mogła z tobą zamieszkać, a ty się od razu uśmiechnąłeś. miałeś wtedy taki niewinny, ciepły śmiech, który sprawiał, że cieplutko robiło się na serduszku. to zapewnienie dawało mi siłę i chęć walki o naszą wspólną przyszłość. nie wiem, czy o tym wiedziałeś, czy nie, ale dzięki tobie wierzyłam, że szczęście naprawdę istnieje. dziś ciebie nie ma przy mnie. jesteś nieobecny w mojej egzystencji, a ja zostałam sama z własnym wyborem, bez marzeń i planów na przyszłość. odebrałeś mi wszystko co było dla mnie cholernie ważne, gdy odszedłeś.
|
|
|
często człowiek nadaje komuś miano przyjaciela pod wpływem chwili. nie spędza z daną osobą wiele czasu, a kiedy coś się między nimi psuje zaczyna tego żałować. a to błąd, bo przyjaźń nie zna żadnych granic. nie ma norm, które są w niej postawione. ona jest bądź jej nie ma. to zależy od człowieka, kiedy powstaje i jak długo się utrzymuje. wcale nie ma żadnej zasady, w której zapisane jest to, że człowiek może nazwać kogoś swoim przyjacielem po wielu przejściach. niekiedy ktoś, kto pojawia się w naszym życiu niespodziewanie, sprawia, że zaczynamy na nowo żyć po utraconej przeszłości... jest naszym przyjacielem. a dlaczego? bo ten ktoś nadaje sens naszemu życiu. i nie powinno się liczyć to, ile dana osoba zagości w naszej egzystencji, jak wiele z nami przejdzie... lecz to, że ona po prostu jest, że dzięki niej świat wygląda inaczej, że uśmiech, który pojawia się na twarzy jest czymś szczerym, a nie wymuszonym zjawiskiem, które najczęściej występuje.
|
|
|
nie wiem, jak moje szczęście będzie w przyszłości wyglądać, jak będzie miało na imię. jednak chcę, aby po prostu on był sobą. nie chcę się też od niego uzależniać, chcę jedynie, aby pozwolił mi cieszyć się życiem, a nie wiecznie kontrolował, jak reszta facetów, z którymi byłam w związku przez ostatnie lata. chcę się cieszyć radością, która by mi sprawiał swoją obecnością, nagłymi i niespodziewanymi wizytami tylko po to, aby mnie zobaczył, przytulił i pocałował. chcę, aby okazał mi prawdziwą definicję miłości, której tak naprawdę w życiu nie poznałam. chce, aby pokazywał mi świat z własnej perspektywy, był zawsze ze mną szczery i nie udawał, gdy coś jest nie tak. chcę również, aby nigdy nie żył ze mną w kłamstwie, bo kolejny raz bym już tego nie zniosła. nie potrafiłabym długo się tak utrzymać.
|
|
|
lubię z nimi pisać. lubię się śmiać do monitora od komputera, czy też komórki. lubię mieć oba telefony przy sobie i na jednym czas spędzać na gadu i poświęcać go na pisanie z nim, a zaś w drugiej trzymać drugi telefon i jej odpisywać na kolejnego szczerego esa bądź tego, który mnie rozbawia , gdy jest przepełniony podtekstami i ironią. lubię często chwytać komórkę i czytać stare wiadomości od niej, bo to sprawia, że często się uśmiecham, nawet jeżeli sytuacja wymaga powagi. lubię się z nim droczyć i czytać od niego te wiadomości, jak zaczyna mi słodzić, a ja wtedy zastanawiam się, które słowa są przepełnione żartami, a które zaś szczerością. lubię w nich to, że są. sam fakt, że są obecni sprawia, że jestem szczęśliwa. i nie obchodzi mnie opinia innych ludzi, co powiedzą w tym temacie. ja jedynie chcę się cieszyć tą chwilę, że oni są, że nie udają kogoś kim nie są, że przy nich mogę cieszyć się wolnością, której od dawna pragnęłam.
|
|
|
spoglądając teraz na życie z pewnej perspektywy czasu zauważam wiele zmian, które wcześniej nie były dla mnie widoczne. widzę zmiany, które nastąpiły po jego odejściu. widzę i wręcz czuję wolność, którą odzyskałam zrywając z nim wszelkie kontakty. owszem, może i bardzo bolało to, że więcej go nie usłyszę, nie odczytam żadnej od niego wiadomości... i nie poczuję już tego szczęścia, jakie czasami przy nim miałam, ale wiem, że dobrze zrobiłam. nie żałuję więc tego, że się rozstaliśmy na zawsze. może nie byliśmy sobie pisani, a może nasza znajomość była jednym, wielkim błędem, który zwyczajnie zaczął nas z każdym dniem coraz bardziej niszczyć? jest wiele pytań na to, jeszcze więcej odpowiedzi, ale trudno jest coś dopasować, aby w pełni poczuć efekt zadowolenia.
|
|
|
codziennie popełniałam jakiś błąd będąc z nim. wszystko uciekało mi spod kontroli.. zaczęłam wchodzić w złe towarzystwo, wszystko się coraz bardziej zmieniało, aż było już naprawdę źle. nie wiem, kiedy i jak to się stało, ale była chwila, że kompletnie poddałam. zaczęłam ponownie uciekać w przeszłość, w to wszystko co sprawiało mi niegdyś radość, a następnie pozwalało jakoś odciąć się od reszty. zmieniałam swoje przyzwyczajenia, stałam się bardziej buntownicza, aż w końcu wszystko zwyczajnie dla mnie straciło cały swój sens. nie było dla mnie wtedy już przyszłości. po prostu ona nie istniała w moim życiu. liczyła się wyłącznie teraźniejszość, walka o chwilowe przetrwanie. lecz i to nawet po pewnym czasie przestało mieć znaczenie.. brnęłam we wszystko co złe coraz bardziej i nie przejmowałam się opinią innych, a powinnam. bo dopiero po uwolnieniu się od tamtego życia zobaczyłam, jak bardzo się zniszczyłam...
|
|
|
przestałam powoli to wszystko kontrolować. już nie spoglądam na gadu z myślą, jaki ma dzisiaj opis. nie zaglądam na stare portale, w których widziałam go zawsze. nie czekam z komórką w dłoni, aż napisze do mnie jakąś wiadomość bądź zadzwoni. dziś to wygląda zupełnie inaczej. ja sama też wyglądam inaczej. nie mam twarzy podpuchniętej, która była przez długą noc zalana łzami. coraz częściej budzę się z uśmiechem na twarzy, a nie grymasem. i chociaż wiem, że jeszcze wiele przede mną, to zdaję sobie również sprawę z tego, że nie mogę pozwolić siebie zniszczyć jednemu chłopakowi, który na długi czas odmienił moje życie. to byłoby jednym z wielkich błędów, jakie bym popełniła. a tego już nie chcę. chcę jedynie powoli wszystko zacząć kontrolować. chcę wchodzić w normalny etap życia, a nie w ciągłe zawirowania. przecież mam prawo do chwili szczęścia, jak każdy.
|
|
|
przestałam powoli to wszystko kontrolować. już nie spoglądam na gadu z myślą, jaki ma dzisiaj opis. nie zaglądam na stare portale, w których widziałam go zawsze. nie czekam z komórką w dłoni, aż napisze do mnie jakąś wiadomość bądź zadzwoni. dziś to wygląda zupełnie inaczej. ja sama też wyglądam inaczej. nie mam twarzy podpuchniętej, która była przez długą noc zalana łzami. coraz częściej budzę się z uśmiechem na twarzy, a nie grymasem. i chociaż wiem, że jeszcze wiele przede mną, to zdaję sobie również sprawę z tego, że nie mogę pozwolić siebie zniszczyć jednemu chłopakowi, który na długi czas odmienił moje życie. to byłoby jednym z wielkich błędów, jakie bym popełniła. a tego już nie chcę. chcę jedynie powoli wszystko zacząć kontrolować. chcę wchodzić w normalny etap życia, a nie w ciągłe zawirowania. przecież mam prawo do chwili szczęścia, jak każdy.
|
|
|
nadal mam przed oczami dzień naszego pierwszego poznania się. niewinna rozmowa, opowiadanie o swoich zainteresowaniach, a następnie wymienianie się poglądami. dążenie do pewnej idealności. łapanie wspólnego kontaktu. odczuwaliśmy wtedy coraz większą chęć poznania się wzajemnie, pamiętasz? wtedy też nastąpiła pewna rewolucja między nami. zeszliśmy za zły temat. wkroczyliśmy na niebezpieczną minę, która powoli zaczęła nas od siebie oddalać, lecz nie na długo. szybko zrozumieliśmy co się z nami dzieje. na nowo złapaliśmy wspólny język, ale wtedy już zaczęło się wiele między nami zmieniać. nie rozumiałam jeszcze tego co się działo. dopiero po pewnym czasie, kiedy do mnie napisałeś i wyznałeś mi swoje uczucia zrozumiałam, że zaczyna się to czego nie chciałam. ponownie zaczynam wchodzić w nowy związek, uczucia, przed którymi tak bardzo się broniłam. nie chciałam tego wszystkiego, a jednak nie kontrolowałam swojego serca. ono i tak postawiło na swoim...
|
|
|
nie jestem już tą samą dziewczyną co kiedyś. nie myślę o tym , jakie ty masz zdanie na mój temat. nie hamuję się w niczym , wręcz przeciwnie. korzystam z tego, że jestem wolna. cieszę się tą wolnością, tą swobodą oddychania. mam teraz czysty tlen, który sprawia, że nie muszę się truć, jak co dzień, gdy byłam z tobą. uzależniona od rozmów, od ciągłego dzwonienia, pisania... zdawania raportów z tego co w danej chwili robię. przecież to sprawiało, że czułam się, jakbym była w jakiejś klatce, zamknięta w więzieniu. to mnie niszczyło, lecz ty tego nie widziałeś. nie chciałeś widzieć. wolałeś być obojętnym na wszystko egoistą. pozwoliłeś na to, abym zniszczyła znaczącą część swojego życia. ale to już nic dla mnie nie znaczy.. tak samo, jak ty nie znaczysz dla mnie nic. jesteś jedynie wspomnieniem, które zapisuję na kartce papieru, a następnie wrzucam do kominka, gdzie uchodzisz z dymem.
|
|
|
|