 |
Po upływie czasu mimo wszystko nadal miło Cię widzieć.
|
|
 |
może nie umiałam temu sprostać, powiedz co jest ze mną nie tak, chciałam tylko żebyś chciał ze mną zostać.
|
|
 |
Pragnę cię tak beznadziejnie, że aż mogę tego posmakować, ale nie ma cię nigdzie, gdzie mogłabym cię odnaleźć.
|
|
 |
Bezsenna jesienna noc, za długa, zbyt zimna. Nad miastem wznosi się mgła - artyzm i melancholia. Czas płynie i żadne prośby nie sprawią, żeby ktoś wcisnął "stop". Ktoś mnie oszukała, odwrócił się i poszedł własną drogą, nie dotrzymał obietnic, wypisał się ze zobowiązań, a więc i ja muszę iść... Ktoś dzisiaj powiedział, że mnie kocha - proponując tym samym spacer po linie. Bez sentymentów muszę się uwolnić od stałego lądu, zaryzykować, uwierzyć, że można mnie kochać, że "kocham" jeszcze coś znaczy. Boję się mgły i przepaści...
|
|
 |
Dzień 287. Popsuł mi się samochód, nie radzę sobie z bratem, nie umiem zastąpić mu matki. Utrzymuję nas dwoje z pensji, której nie mam. Próbuję żyć. Chaotycznie,gwałtownie zrywam się i nie umiem prosić o pomoc. Zadzwoniłam do Ciebie. I jedyne co usłyszałam to "narazie"...
|
|
 |
Dzień 284. Śpij słonko, to tylko zły dzień. Nie złe życie... Dobijam powoli do przystani - jest na wyciągnięcie dłoni. Jest tak spokojnie. Cicha jesienna noc. Ramiona, w których można się schować. Powietrze czyste, wdychane do płuc. Rozgwieżdżone niebo nad głową - jest pięknie. Tylko dlaczego wciąż nie mogę spać...
|
|
 |
Dzień 275. Samotność należy pielęgnować, ponieważ podczas tygodnia lub całego życia może być ci dana tylko jedna chwila. Chwila kiedy nic Cię nie ogranicza dom, przyjaźń, miłość, rodzina, zwierzak. Chwila kiedy zażywasz wolności, w pełnym tego słowa znaczeniu, a potem ta chwila odchodzi...
|
|
 |
- Czyli posiada oczy, ręce, nogi... Też mi coś, hehe! Jak to możliwe, że jesteś zakochany w Biedronce? Nawet nie wiesz kim jest naprawdę.
- Nie masz zielonego pojęcia o miłości.
- No jasne, że mam! Kocham cheddar, gorgonzole, a najbardziej kocham CAMEMBERT!
|
|
 |
Dzień 261. Zbieram się w jedną całość. I zakochać chcę się dopiero kiedy będę pewna , że nie rozsypię się jak domek z suchego piachu - po najsłabszym podmuchu wiatru.
|
|
 |
Dzień 258. Pamiętam swoją pierwszą miłość. Miłość, która odchodząc zabrała ze sobą tak ogromny kawałek mnie, że już nigdy potem nie wróciłam do siebie. Choć byłam wtedy dzieciakiem z marzeniami, planami i wydawało mi się że gdy odszedł nic się nie stało. Nie szanowałam tej miłości. Potem dorastała i jeszcze długo szukałam tego uczucia. Do dzisiaj nie znalazłam. Znalazłam inne zauroczenia - pełne emocji, rozczarowań. Jest jesień. Jesień najbardziej mi się z nim kojarzy. W jesienne, deszczowe dni uczucia ciężej przetrwać. A On naprawdę ożeni się z inną...
|
|
 |
Dzień 256. -I wtedy przestałem Ją kochać. - Co Ty wygadujesz, jak przestałeś? Przecież jesteście razem tyle lat. - Bo pies wpadł jej pod samochód. - Pies wpadł jej pod samochód i dlatego jesteście do dziś razem. - Tak. Jechałem wtedy z pracy, do niej, powiedzieć że to nie to. A ona zadzwoniła z płaczem, że stoi na ulicy że pies wleciał jej pod auto. I gdy ją zobaczyłem nie mogłem, rozumiesz mała nie mogłem, złamać jej tego serca. Przypomniałem sobie, dlaczego jesteśmy tyle lat. Bo ona to ona. Bo kocha zwierzęta, bo płaczę gdy dzieje się coś złego i wreszcie bo mnie potrzebuje, bo dzwoni do mnie kiedy się boi. Byłem gnojem, kawał dupka ze mnie był. I wiesz co ja jej potrzebowałem, właśnie takiej, z tym jej wielkim wrażliwym sercem, z tym jeżdżeniem 100km do weterynarza, z tym że potem całe noce siedziała przy tym psie i z tym, że na koniec zakopała go tam gdzie "był szczęśliwy". Bo ja też jestem z nią tak kurewsko szczęśliwy, ona sprawie, że w tym całym świecie jeszcze czuję.
|
|
 |
Dzień 255. - O co Ci chodzi?
Wiedziałam, że to będzie jedna z naszych ostatnich rozmów. Czasami wie się takie rzeczy. Czasami wiesz, że to ostatnie stronice tej powieści. Że potem już tylko okładka i półka. Daleka, ciemna półka, gdzieś w zakamarku duszy.
- O to „spierdalaj”, o to jaki jesteś, o to jak się w Tobie głupio zakochałam,o to jak się fajnie zabawiłeś. Wiesz nie mam do Ciebie żalu. To nie Twoja wina. To wina tych wszystkich, którzy bili Ci brawo gdy powinni strzelić Cię w pysk i powiedzieć „ogarnij się”. Bo myślę, że pod pozą księcia kryło się jeszcze nie dawno dużo człowieka. Zgubiłeś to. I jest mi Ciebie żal.
O tyle to istotne w mojej opowieści, że po tym wszystkim wsiadłam do samochodu i poczułam ulgę na samą myśl o tym, że wracam do Wrocławia. Do człowieka, który niczego nie udaje, który na pytanie „stęskniłeś się?” powiada „no pewnie, że tak”. I bardzo chciałabym już być z tamtym. Mimo, że młodszy robi wrażenie dojrzalszego, traktującego mnie bardziej poważnie
|
|
|
|