Choć minęło tyle czasu, nadal mam ochotę iść do niego i zapytać czy to wszystko było łatwe. Tak po prostu odejść i potraktować mnie tak jakby nigdy nic nas nie łączyło, a ja byłabym nikim./esperer
nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie wolno ci tak myśleć!
pisząc ten cholerny sprawdzian, szukałam wzrokiem jakiejkolwiek pomocy. zatrzymał się na jego oczach, wpatrujących się w moje starania. nie musiał nic mówić, śmiał się ciesząc, że nie musi być na moim miejscu. po pewnym czasie on wrócił do swojej lektury, a dla mnie to był koniec pisania.
proszę powiedz, że to nie jest prawda. przecież niekoniecznie to musiało się stać, jest wiele innych urazów. to chwilowe. błagam, nie pozwól na zabieg..
czuję, że pewnego dnia nie będę w stanie stłumić sobie wszystkich emocji i wykrzyczę mu wszystko prosto w twarz. nie mogę do tego dopuścić. nie chcę usłyszeć kolejnych kurewsko bolących słów, a on nie może tego wiedzieć
a może to wszystko moja wina? moża za bardzo się starałam? a może to przez mój ciągle panujący strach? może dałam mu za dużo zasu? może za bardzo okazywałam jak mi na nim zależy? może zbyt łatwo mu to przyszło? może byłam jedynie odskocznią? taką "przyjaciółką"? może za dużo sobie wyobrażałam? może źle odczytywałam wiadomości i gesty? może powinnam postawić mu sprawę jasno, a nie czekać? może gdybym wtedy się nim zainteresowała, a nie udawała dumną, to nie poznałby jej i wciąż byłby tu ze mną? może za mocno się przed nim otworzyłam? może..