 |
[cz.4]najcudowniej bo z osobą, którą kochałam do granic możliwości. chcę się z Tobą śmiać i płakać. kłócić i godzić. kochać i nienawidzieć. z miłości, oczywiście. będę dążyć do tego, abyś był w pełni szczęśliwy. starać się z całych sił, aby z Twojego pyszczka nigdy nie schodził ten Twój seksowny uśmiech za miliond dolców, ah nie. on jest przecież bezcenny - jak Ty cały. pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. zawsze stanę za Tobą murem, nawet kiedy popełnisz największą zbronię. możesz do mnie dzwonić w środku do nocy, nawet z najbardziej błahym problemem typu podrapanie po pleckach. kocham Cię kochanie moje. już na zawsze. do końca. definitywnie i nieodwołalnie. chcę z Tobą spędzić setki kolejnych miesięcy. aż do śmierci, aż do ostatniego oddechu i uderzenia serca.
|
|
 |
Po drodze gubię wszystkie ważne dla mnie myśli, każde liczące się uczucia. Stałam się pusta, bardziej niż lalka. Wyprana z emocji i rzucona jak mięso wśród zwierząt. Bez szansy, ratunku na przyszłość, na szczęśliwe życie. / w.
|
|
 |
Rzucając wspomnieniami zwiniętymi w kulkę o ścianę, chciałabym się od nich uwolnić. / w.
|
|
 |
Na każdym kroku prześladował ją cień. Cień poczucia, że nie jest ważna. Zupełnie, jakby została naznaczona jakąś skazą. Brakiem możliwości do kochania. / w.
|
|
 |
Ja chyba już po prostu nie umiem kochać. / w.
|
|
 |
Najtrudniej jest o kimś zapomnieć, kiedy wciąż ma się nadzieje, że może on czuje to samo. / w.
|
|
 |
Największym błędem jaki może popełnić dziewczyna to być z chłopakiem, cały czas myśląc o innym. / w.
|
|
 |
Wszystko zaczęło się od Twoich oczu. / w.
|
|
 |
Może gdybym była z Tobą, cierpiałabym bardziej? Może Bóg chciał mi oszczędzić zmarnowanego czasu, który mogłabym spędzić z Tobą? Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem. / w.
|
|
 |
zapaliłeś mi przed oczami zapałkę, a następnie zgasiłeś palcami. chwilę później wsadziłeś rękę pod bluzkę, bez zawahania. kiedy spytałam co robisz, odpowiedziałeś, że chcesz się dorwać do mojego serca. spytany dlaczego, uznałeś że chcesz zgasić jego płomyk równie dosadnie co ten zapałki. podziękowałabym za troskę, ale nie lubię być ironiczna.
|
|
 |
cały dzień oczekuję momentu, kiedy mogę zamknąć oczy, prymitywnie drżąc powiekami z obawy, że nie uda mi się przypomnieć rysów Twojej twarzy. marzę. marzę bez nadziei, ale z uśmiechem, że mogę Cię mieć chociaż w takiej postaci. zasypiam, starając się przypomnieć Twój zapach. kurczowo ściskając poduszkę prawie potrafię oszukać samą siebie, że przytulam właśnie Ciebie, że czuję Twoje kości miednicze, uwierające mnie w tył pleców. później najgorszy moment, budzę się, gwałtownie siadając na łóżku. po mojej koszuli ciekną strużkiem łzy. podnoszę powieki, wiedząc że znowu uciekłeś. spoglądam przez okno, siadając na parapecie. nie. najpierw odsuwam znicze, które mam przygotowane każdego dnia, żeby Cię odwiedzić. siadam obok nich i szepczę po cichu, żebyś dał mi chwilę na zebranie się i zaraz do Ciebie pędzę, żeby jak codzień zostawić ślady szminki na Twoim imieniu, wygrawerowanym na marmurowej płycie.
|
|
|
|