 |
'Nie wierzę, że jest w Niebie i nie wierzę, że jest w lepszym miejscu. Jest martwa i kiedy jesteśmy martwi, to nas nie ma. Nie ma oślepiającego światła, nie ma radosnej muzyki, Anioły nie czekają, żeby nas przywitać. Święty Piotr nie stoi u bram Raju z wielką tłustą jebaną księgą, nasi przyjaciele i krewni nie przytrzymują dla nas miejsca przy jakimś bożym stole, nie ma wycieczki po Niebie. Jesteśmy martwi i tyle. Nic więcej '
|
|
 |
'Nie chcę zapomnieć jak wyglądasz, ale jeśli wciąż będę pamiętał to oszaleję'
|
|
 |
Chciałam mu udowodnić, że potrafię sobie dać radę bez niego, a wtedy on postanowił mi pokazać, że jest mu całkiem dobrze beze mnie. I tak się nawzajem zabijaliśmy tym naszym pozornym szczęściem.
|
|
 |
Wiedziałam tylko, że muszę żyć dalej, muszę być silna i muszę się uśmiechać, bo nikogo nie obchodzi że posypał mi się świat.
|
|
 |
Bo widzisz, najgorzej jest widzieć pustkę w oczach, w których wcześniej widziało się cały świat.
|
|
 |
Czasem lepiej wcześniej odpuścić, niż podwójnie cierpieć. Szkoda, ze nie potrafię odpuszczać..
|
|
 |
- rób jak uważasz. ja dam radę, jak zawsze - będzie dobrze, zobaczysz - co masz teraz na myśli? - zgadnij - nie wiem... już się w tym gubię - kocham Cię.
|
|
 |
perspektywa zakończenia całej tej farsy. kartka, ołówek, wódka i prochy. pisanie tych ostatnich liter, zapijając leki, odpływając. żegnanie się. przelanie na ten skrawek papieru tych najistotniejszych teraz słów. przeprosin do przyjaciółki za to, że nie zdążyła zrobić mi naleśników z nutellą, co planowałyśmy, że nie założyłyśmy albumu z wakacyjnymi zdjęciami, nie pojechałyśmy na obiecany basen, nie odwiedziłyśmy Mielna i Australii. zdania do Niego z podziękowaniem za tą niewielką ilość cudownych chwil, których miało być więcej i zapewnieniem, że to dla ułatwienia wyboru dalszego działania. do mamy - przeprosiny za ostatnią spinę i za to, że zostawiam bałagan w pokoju. i ostatni akapit do Niej o tym, że już nie musi krwawić, że nie musi się zabijać, bo ja zrobię to za nią.
|
|
 |
martwię się. zaczynając od tego, że największą obawą napawa mnie to przywiązanie, moja odpowiedzialność za to jak je utrwalam i za niego, za jego serce, które trzymam w dłoniach, a przy upuszczeniu będzie równoznaczne z jego całkowitym upadkiem - nie tylko jednego mięśnia. przeraża mnie ożywienie i gotowość w jego oczach, gdy odbiera telefon od któregoś z kumpli z informacją o kolejnej spinie; zaciskam, z cholernego strachu o niego, wargę, a on wraca po godzinie i łapiąc mnie za dłonie, zapewnia, że nic się nie dzieje, by nieświadomy tego, że słyszę, kilka minut później opowiadał znajomemu, że w starciu na jego gołe ręce, przeciwnik wyciągał łom. mogłabym tłumaczyć to tym, że prawie się nie znaliśmy, gdy się w to pakowałam, ale nie przejdzie mi to przez gardło. wciąż wydaje mi się, że po prostu warto jest w tym tkwić.
|
|
 |
on mnie nie ogranicza, a ja nie robię nic, by musiał się martwić. patrzy na mnie z troską w oczach i zdarza mu się pytać czy wszystko w porządku, lecz nie zakazuje mi niczego. noszę na nadgarstku opaskę jego ulubionego piłkarskiego klubu od kilku dni, podobnie jak on wcisnął sobie na nos moje okulary przeciwsłoneczne. spędzamy razem całe dnie, a pół godziny po pożegnaniu już wspomina o tym, jak tęskni. pisze mega słodkie wiadomości na dobranoc i oboje udajemy, że już się kładziemy, że zasypiamy bez problemu nie zaprzątnięci żadnymi myślami. między pocałunkami obiecał mi, iż nie będzie wymagał ode mnie wyznań i za to mu dziękuję, bo moje serce się po prostu gubi.
|
|
 |
Mam pistolet, dwa naboje i nas dwoje
|
|
 |
Przypadkowe spojrzenie w oczy. W te brązowe oczy, dla których kiedyś byłam w stanie porzucić całe dotychczasowe życie. Te oczy, które wyrządziły mi tak wielką krzywdę. W te same, które opuściły mnie, gdy najbardziej ich potrzebowałam. To dziwne, ale jest w nich coś takiego, co mówi mi, że jednak nie zmieniłeś się w ogóle. Twoje oczy mówią całkiem co innego, niż usta. Tak, tak - zdaje mi się... *shhhhh
|
|
|
|