 |
potrzeba Twojej bliskości silniejsza niż cokolwiek innego. wypala każdą komórkę po kolei, oczy znowu zachodzą łzami, patrzę przed siebie - jak długo będę tu jeszcze sama, czekając na jakikolwiek znak? proszę gwiazdy o życzenia, które nie mają potwierdzenia, marzenia puszczam z dymem, by tylko na chwilę odpocząć. i wiem, że to co się dzieje jest złe, ale jak to zatrzymać, kiedy serce nie ma już siły?
|
|
 |
i w tym poetyckim dramacie tak łatwo jest nam zatracić się w namiętności, zapominając o konsekwencjach.
|
|
 |
i proszę, nie oślepiaj mnie, ja już teraz nie wiem gdzie iść. ciemność mnie otacza, to takie przerażające, że aż czasami piękne. nieświadomość, kłamstwa jakimi żywimy siebie nawzajem, aby tylko przetrwać. i nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak szybko to wszystko pożera nasze dusze.
|
|
 |
czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas.
|
|
 |
niby mam Ciebie, ale siebie mi jakoś brak. nie ma stabilnego gruntu pod nogami, wszystko zaczyna być takie obojętne, a ja stojąc na środku ulicy wśród nieznajomych, palę kolejnego papierosa, zastanawiając się, co przyniesie jutro i z czym jeszcze będę musiała sie zmierzyć.
|
|
 |
i sama nie wiem co się dzieje, nie potrafię odróżnić dnia od nocy, wszystko wydaje się takie szare, a samotność jest pułapką, z której nie umiem uciec. to jest jak nicość, z której nie ma wyjścia. sytuacja, której nie potrafię rozwiązać. i gubię się miedzy początkiem, a końcem dnia, między wierszami smsów, które do mnie piszesz i między słowami, które do mnie mówisz. nie tak miał wyglądać nowy początek, nie tak miało wyglądać moje życie. co się stało? czy to miłość, strach czy szaleństwo, doprowadziło do upadku, z którego nie umiem się podnieść?
|
|
 |
przy nim nawet płacz smakował jak najbardziej przesłodzone ciastko, w największej cukierni w mieście. w końcu przestałam lubić słodycze, aż nadto.
|
|
 |
z nimi ? różnie bywa. raz są, a raz ich nie ma.
|
|
 |
nie wiesz, że rany po szczęściu a nie te po smutku goją się dłużej, intensywniej i o wiele boleśniej. nie zdajesz sobie sprawy z tego jak ciężko oddycha się z połówką serca. nie patrzysz na każdą z otaczających Cię twarzy, wyszukując prymitywnie tylko jednej. każde przytulenie, starasz się porównać do tego jednego, ale nawet to najbardziej przesączone sympatią nie jest w stanie mu dorównać. powtarzasz jak mantrę jedno imię z nadzieją, że w końcu ktoś na nie zareaguje. nie łudzisz się przesiąknięta naiwnością, że twój ktoś pojawi się obok, kiedy w nocy krzyczysz że boisz się spać sama, a pluszak nie jest wystarczającym towarzyszem. więc proszę, nie mów mi że wiesz jak się czuję.
|
|
 |
tylko on potrafił patrzeć na nią w sposób nieuchwytny, który przeszywał ją na wskroś. był projektantem jej snów i wynalazcą uśmiechu. fanatykiem jej kruchości. a kiedy jego serce przestało bić, własne również była zmuszona zatrzymać. przecież nie mogła pozostać niewielbiona. jej serce nie było w stanie bić bez narzucenia rytmu przez swojego partnera, zamieszkującego w jego klatce piersiowej.
|
|
 |
gdybym mogła zaczęłabym zabierać ze sobą koc. ale przecież nie raz, w środku zimy wtulałam się i bez niego w Twoje nagie ciało. teraz też podołam. wystarczy odsunięcie paru zniczy, zrobienie trochę miejsca. po paru chwilach moje ciało przyzwyczaja się do zimnego marmuru. wtulam się w niego i wcale nie jest tak ciężko. może jestem zahartowana. a może po prostu staram się być dzielną, wedle mojej obietnicy którą Ci złożyłam. tej ostatniej.
|
|
|
|