 |
Tydzień po tym całkiem przypadkiem , szedłem na spacer mijając jej klatkę
Stala z nim całując go w usta , jej oczy spojrzały na moja czapkę
Szedłem dalej tak obojętnie gdy ona krzyknęła - To nie tak jak myślisz. // B.R.O.
|
|
 |
Byłem z nią pewny , spokojny czułem że wszystko wróci do normy
Długa rozmowa , wrażliwe słowa zacząć od nowa chcieliśmy bez wojny
Było dobrze łamałem bariery , wtedy jej uśmiech wydawał się szczery. // B.R.O
|
|
 |
zwoni telefon , wiem że to ona staram się w głowie myśli pozbierać
i chociaż nie mam ochoty z nią gadać to wciskam zielony i kurwa odbieram. // B.R.O.
|
|
 |
Ona wyszła trzasnęła drzwiami mówiąc , że w dupie ma to że mnie zrani // B.R.O.
|
|
 |
"I nie obchodzi ją świat miedzy nami, świat który łączył marzenia i plany, byłem głupi i nie mam nastroju, bo dziś siedzę sam w tym pustym pokoju...mam tego dość problemy na drodze, telefon, słuchawki i buty - wychodzę.. // B.R.O
|
|
 |
Dziś mam ciebie i nic więcej nie potrzeba już sercu. // Chada
|
|
 |
On idzie pustą ulicą zegar wybił północ,
Gdy coś kazało wybiec w przyszłość.
Wybiec myślą na przeciw, jak dziwką na szczecin.
Stał na moście myślał ''czas pierdolić wszystko jak leci''.
Widział ciało, nagle ją w czerni, jego nie ma obok,
"dziś już jego nie ma z tobą" - mówił, któryś z kumpli.
Zrozumiał musi wrócić, walczyć teraz o nią,
Obiecał, że nie będzie łez już nigdy, szczęście wróci znów im! // Bonson
|
|
 |
I coś pękło między nami, coś jak mięśni zanik,
Nie pozwala dojść do siebie, kwiaty zeschły,
A my - wśród łez sami. // Bonson
|
|
 |
Czuł, że ma skrzydła, może latać i nikt nie zdoła mu ich podciąć. I pierdolił ból, który jednak szczęście tłumił non stop. // Bonson
|
|
 |
Ta.. serce nie sługa przecież. I nie chce słuchać przekleństw, i nie chce widzieć łez i nie bądź smutna więcej. // Bonson
|
|
 |
Gdy cały świat im kradł marzenia, świat zabił uczucia. On już nie był tym kim wcześniej - usłyszał, zamilkł, usiadł. // Bonson
|
|
|
|