 |
gdzie jesteś? daj mi jakikolwiek znak. błagam Tato, ja już nie mogę tak dłużej. nie mam siły aby kolejny dzień walczyć. zabierz mnie do siebie. nie widzisz, że i tak umieram? minionej nocy słuchałeś jak żegnam się z życiem i uśmiecham do śmierci i nie zrobiłeś nic aby skrócić tą mękę. wiem, że mnie kochasz i czuwasz nade mną. chciałbyś abym się nie poddawała i dalej walczyła o swoje szczęście, o siebie samą. ale nie w ten sposób, błagam. to nie jest dom, to w czystej postaci piekło, które z dnia na dzień coraz bardziej mnie do siebie wciąga. nie mam obok siebie nikogo. siedzę w pokoju i płaczę. kurwa znowu płaczę. nie udawaj, że mnie nie słyszysz, Tato proszę! obiecałeś mi, że nigdy nie pozwolisz aby ktokolwiek mnie zranił. więc dlaczego nie zareagujesz? nie widzisz, że ciągle upadam? nie widzisz, jak twoja żona i syn coraz bardziej mnie niszczą? spraw, aby los się do mnie wreszcie uśmiechnął i zabierz mnie stąd. tęsknię za Tobą, musisz mi uwierzyć. nie chcę już żyć, nie tutaj.
|
|
 |
ty?! ty śmiesz nazywać się moją matką? spójrz na mnie, gdy do ciebie mówię! przestań mi pierdolić o odpowiedzialności i rodzicielstwie, daleko ci od takich postaw. nastawiasz wszystkich wrogo wobec mnie. widzę jak reagujesz gdy wracam do mieszkania. słyszę nienawiść w każdym słowie którym do mnie celujesz. nic nie widzisz? to jest kurwa chore. masz kochanego synka, który robi wszystko aby przedstawić mnie w twoich oczach w jak najgorszym świetle. dziękuję. nie zabronisz mi jechać nad morze. nie zabronisz mi żyć tak jak ja tego chcę. mam cię serdecznie dosyć. jesteś dla mnie martwa. i jeszcze jedno mamusiu, dziękuję za cudowny dzień dziecka. na kurwa lepszego prezentu nie mogłam dostać.
|
|
 |
"Z Tobą dzieliłem smutki i z Tobą dzieliłem szczęście. Ponoć to prawdziwa miłość, tak mówili na mieście znajomi. Dzisiaj znowu coś mnie boli jak nie kac to zjazd, chyba nie umiem już zapomnieć, bo znowu widzę: obraz - Jej, oczy - Jej, zapach -- Jej, coś mi mówi dalej -- chlej. "
|
|
 |
I nie wiem czy powinieneś tutaj być, bo ja znów widzę podwójnie i tak jakby robię rzeczy, których nie powinnam i chyba chciałabym Ci wszystko wyrzucić, ale mam nadzieję, że ktoś mnie powstrzyma, bo będę tego żałować. I wiem, jestem pewna, że nie możemy chodzić na te same imprezy, bo ja, ja tak bardzo Cię kocham, że nie potrafię patrzeć na Ciebie z inną, ale jej tutaj nie ma, a Ty, Ty ciągle pamiętasz o mnie i chyba nawet mnie przytulasz, bo widzisz w jakim jestem stanie i chyba właśnie tego we mnie nie zaakceptowałeś, że czasem wolę wódkę od spotkania z Tobą, ale skarbie, zrozum mnie, wódka nigdy mnie nie zraniła, a Ty, Ty tak po prostu odchodzisz widząc, że jestem na samym dnie, że jestem w rozsypce, że kurwa mać, wiesz o mnie tyle i byłam pewna, że mogę Ci zaufać, kiedy mówiłeś, że nigdy mnie nie zostawisz. I chyba znów się rozklejam, a Ty mnie głaszczesz po policzku i chyba nawet nie jesteś pewien, że te łzy to z Twojego powodu. / believe.me
|
|
 |
A w mojej głowie ciągle odbijają się echem Twoje słowa 'nie, nie odejdę, zostaję'. Ale teraz, teraz jakoś tak pusto kiedy o tym myślę, bo jest kolejny dzień, a ja jestem sama, a obiecałeś, że nigdy nie nadejdzie taki dzień, że nigdy nie zostawisz mnie samej, oh te Twoje obietnice, te chujowe deklaracje, mam już ich dość i chciałabym to wymazać z pamięci, bo wspomnienia ranią bardziej niż samo odejście. I chyba już powoli nie daje sobie z tym rady i upadam coraz niżej i niżej, bo znów upijam się w każdym możliwym miejscu i znów cierpię na brak pieniędzy i chyba gubię się w swoim życiu i chyba mam dość, chyba już odchodzę, albo właśnie zostaję, albo chciałabym odejść, ale muszę zostać i kurwa mać mam totalny mętlik w głowie, bo nie wiem już co robię, gdzie mam iść, jak mam żyć i z kim być. / believe.me
|
|
 |
"Dziś znowu sztucznie zmniejszam wielkość źrenic, bo nie chcę patrzeć na świat, którego nie zdołam zmienić."
|
|
 |
ok. już pojęłam twój nagły zryw aby się teraz spotkać. znowu się najebałeś. znowu, a obiecałeś, że z tym skończysz. i znowu wyłącznie w tym stanie przypominasz sobie o mnie, o tym że jestem niedaleko. żegnasz się z nieśmiałością i bez oporów robisz i mówisz to co chcesz. nie kochanie. problem jest taki, że zaufałam ci, a ty znowu mnie okłamałeś. już nawet nie dbam o to, że nie możesz iść ze mną na ognisku bo nikogo nie znasz, ale ja twoich kumpli musiałam poznać. spoko. obiecałeś, że skończysz z codziennym piciem, a jak na razie nic się nie zmieniło. może coś jeszcze chcesz mi powiedzieć? inną obietnicę też już kilkakrotnie złamałeś? lepiej nie mów, nie chcę wiedzieć. ale właśnie dlatego choćbyś nagle zaczął się starać wszystko naprawić, nie wyjdzie nam. sam to niszczysz, a ponoć tak bardzo ci na mnie zależy.
|
|
 |
już z samego początku wiedziałam, że ten dzień będzie inny. wystarczył sam fakt, że w końcu przespałam całą noc. wstając wraz z budzikiem, nie myślałam jak zwykle ile mam jeszcze czasu aby poleżeć w łóżku, momentalnie zerwałam się na równe nogi i pobiegłam pod prysznic, a jedyną myślą która wciąż odbijała się w mojej głowie było to jak bardzo chcę go spotkać, teraz, zaraz, jak najszybciej. przystanek, autobus, poranna fajka. wiedziałam, że on także właśnie idzie do szkoły, pragnęłam aby zszedł z drogi i przyszedł do mnie za tą cholerną bramę. błagałam go z myślach milion razy, nie przyszedł. ku własnemu zdziwieniu uroniłam przez to kilka łez, ale szłam dalej. wsłuchiwałam się w wersy Pezeta próbując powstrzymać płacz, który ustał dopiero gdy zauważyłam jego idącego naprzeciw mnie. szybko otarłam policzki rękoma. na prawdę się ucieszyłam. mieliśmy dla siebie zaledwie kilka minut, ale to mi wystarczyło. potrzebowałam jego widoku, chociaż wciąż nie rozumiem dlaczego.
|
|
 |
I znów spotykasz mnie gdzieś tam czekającą na autobus,w naszym miejscu i pytasz co mi jest,a ja nic nie odpowiadam,nawet nie ponoszę swoich zapłakanych oczu na wysokość Twojej twarzy,a Ty dalej patrzysz i mam ochotę stąd uciec,ale właśnie,właśnie przygarnąłeś mnie swoimi ramionami,a ja odpływam,a zaraz po tym zaczynam znów płakać,a zaraz śmiać się,ale bardziej przeważa płacz,oh to ten alkohol mi miesza,bo już nie wiem jak się czuję,ale to chyba dobrze,to nawet bardzo dobrze,bo przynajmniej nie przeżywam ciągle stanu depresyjnego i chciałabym Ci tak wiele powiedzieć,ale jaki jest teraz sens,skoro to nie ja,skoro to nie mnie,skoro kurwa mać masz inną i znów sobie o tym przypominam,a przecież miałam o tym zapomnieć,ale nie umiem,bo stoisz tutaj i dalej mnie tulisz i czuję się jakbyśmy dopiero zaczynali,a nie kończyli i chyba to wszystko mi już ryje mózg i pogubiłam się totalnie,a przecież jest dopiero 12,a ja jestem już pijana./believe.me
|
|
 |
I stoję na środku pokoju i mam ochotę krzyczeć, bić pięściami o ścianę, zrzucić wszystko z biurka i zrobić coś głupiego, coś tak bardzo głupiego, żebym w końcu nie myślała o Tobie, nawet jeśli to trwałoby jedyne 5 minut, ale cholera jasna, Ty tutaj byłeś, tutaj się kochaliśmy, na biurku, na łóżku, kuźwa wszędzie, wszędzie jesteś Ty i to miejsce już nie ma sensu, bo Ciebie nie ma, każdy mój ruch jest bezcelowy, nie umiem znaleźć sobie miejsca, bo wszystko mi o Tobie przypomina i wszystko jest Tobą i wszystko jest Twoje, a ja, ja czuję się tak obco w miejscu, które powinnam uważać za swoją świątynie. I nie potrafię w nocy zasnąć, bo przypomina mi się Twój zapach, a w dzień, w dzień chciałabym najchętniej stąd uciec, bo czuję Twoją obecność, czuję Ciebie w każdym kącie mieszkania, a przecież to chore, bo dobrze wiem, że już nigdy nie będę Cię miała. I chyba coraz bardziej siebie nienawidzę i chyba chcę to wszystko skończyć, a przecież, przecież to miał być dopiero początek. / believe.me
|
|
|
|