 |
|
załamana paliłam papierosy jeden za drugim, piłam kolorowe drinki i płakałam. wtedy odnalazł mnie on. podszedł i zapytał jak mam na imię. nie odpowiedziałam. przytulił mnie. nie bałam się, a wręcz poczułam się bezpiecznie. głaskał mnie po policzku i kołysał w ramionach. po pewnym czasie wyszeptałam mu wprost do ucha moje imię. śliczne usłyszałam. przedstawił mi się. tak zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a potem najpiękniejszą parą pod słońcem.
|
|
 |
|
wystaczy, że zobaczę jego imię, obok niego buziaczki lub serduszka, u jakiejś znajomej czy kumpelki w opisie na gadu gadu. ze zdenerwowaniem spoglądam na twój status, zazwyczaj jest pusty, ewentualnie zwiera trzy kropki czy nic nieznaczącą emotkę. wtedy wiem, że nadal jesteś wolny i oddycham z nieposkromioną ulgą.
|
|
 |
|
nie jesteś z nim kilka miesięcy. nie pamiętasz już ile nocy przepłakałaś przez jego osobę. wspominasz chwile radości, kąpiele w jeziorze, oglądanie gwiazd czy zachodów słońca. oczami wyobraźni czujesz jego dotyk na swojej skórze, wargi na czole. nie potrafisz lub nie chcesz wymazać go z pamięci, chociaż musisz, przecież nie chcesz iść na łatwiznę, przed tobą długie życie, pełne innych mężczyzn, lepszych, ładniejszych niż on. ale jeszcze w to nie wierzysz. ale musisz, dla swojego dobra.
|
|
 |
|
doskonale wiedział gdy jest smutna, nie zabraniał jej wtedy palić. bywało, że płakała mu w ramię, krztusząc się dymem. nazywała się idiotką. mówił jej, że to nieprawda, wycierał łzy. kilka miesięcy później rozstali się, była podłamana częściej niż zwykle, można stwierdzić, że ciągle. paliła w samotności, do tego doszedł alkohol i marihuana. nikt nie ocierał jej błyszczących łez. krzyczała do siebie idiotka, a echo odpowiadało jej tym samym. samotność boli.
|
|
|
|