 |
` mój mózg został zgwałcony...
|
|
 |
` jej miałeś odwagę napisać , że to całe 'kochanie' mnie było kłamstwem , to dlaczego do mnie nie podejdziesz i nie powiesz tego samego ... byłoby mi łatwiej .
|
|
 |
` skoro tak usilnie chcesz zerwać ze mną wszelki kontakt , to chociaż się pożegnaj , chyba nie proszę o wiele...
|
|
 |
` to przykre , że na ludzi , którzy niegdyś znaczyli dla nas tak dużo , dzisiaj nie potrafimy nawet spojrzeć.
|
|
 |
` nie będzie mi łatwo patrzeć na Was dwoje , mimo to z całego serca życzę Ci z nią szczęścia.
|
|
 |
` możesz obrzucić mnie wyzwiskami i napluć mi w twarz mimo to gdy znowu postanowisz wrócić , przyjmę Cię jakby nigdy nic , wiesz dlaczego ? bo nadal cholernie wiele dla mnie znaczysz.
|
|
 |
` nie przejmuj się , tylko 'trochę' mi szkoda , że żałujesz czasu spędzonego ze mną...
|
|
 |
Co teraz mnie nie zabije, może uczynić mnie tylko silniejszą.
|
|
 |
zacisnęłam dłoń na bluzie naszego wspólnego kumpla. - powiedz mi, gdzie On jest. - syknęłam mierząc Go twardym spojrzeniem. - nie chcesz wiedzieć. - pokręciłam głową. - muszę wiedzieć. - westchnął pod nosem po czym podał mi kask, drugi wcisnął sobie na głowę. wyciągnął motor z garażu, a kiedy już na Niego wsiadł - usiadłam za Nim. mknąc kolejnymi ulicami w efekcie dotarliśmy na miejsce. - cholera... żartujesz. - szepnęłam hamując łzy. - chciałbym żartować. - odparł biorąc mnie za rękę i ściskając ją mocno w swojej. chwilę później zaprowadził mnie do celu, a ja byłam pewna, że nigdy nie chciałam się tu znaleźć. Jego imię, nazwisko, data narodzin i śmierci. zachmurzone niebo rozdarł mój krzyk, i nie czułam nawet spadających kropel deszczu uderzających boleśnie o moje ciało. - chodź. - prosił, jednak już nie słuchałam. moje serce umarło.
|
|
 |
nigdy nie zapomnę powrotu tutaj, kiedy siedziałam w jednym z przedziałów pociągu wpatrując się w obiekty za oknem ze wspomnieniem tego, jak z kamienną twarzą podał mi mój bagaż na stacji, musnął swoimi wargami moje i ostatni raz przycisnął mnie do siebie. jak przytrzymując o kilka sekund dłużej, niż normalnie wyszeptał mi do ucha krótkie 'do zobaczenia, obiecaj', a mi zwyczajnie gula w gardle odjęła mowę. jak przez łzy skinęłam jedynie głową i dopiero wchodząc do środka dobyłam do okna po czym odnajdując Go w tłumie wypowiedziałam to bezgłośne 'obiecuję'. jak rozdzierałam się od środka uzależniona od arytmii Jego serca, wypuszczając na policzki kolejne łzy.
|
|
 |
nie lubię wiśni, ale jeden raz smakowały przyzwoicie - w Jego ustach.
|
|
|
|