 |
w tym tkwi sens istnienia, by być będąc nawet w połowie martwym, by kochać krusząc skałę na sercu, by oddychać, gdy brakuje tlenu, by żyć, nawet jeśli tak naprawdę, nie ma już dla kogo. / endoftime.
|
|
 |
Zrani Cię. To przyjdzie z czasem, zobaczysz. / nieracjonalnie
|
|
 |
A przecież byłam w stanie podarować Ci to, czego nigdy nie dała Ci ona.. Odrobina zaufania i tak bardzo brakującej w tych czasach wierności. Tylko Ty, żaden inny, rozumiesz? / nieracjonalnie
|
|
 |
Nie umiem zapomnieć. Codziennie o tej samej godzinie - jak kiedyś, wychodzę do miejsca, gdzie potrafiliśmy przesiedzieć kilka godzin.. Siadam sama i wyobrażam sobie, że jesteś obok mnie. Mówię do Ciebie, śmieję się i wtedy, nagle, przychodzi potrzeba wtulenia się w Twoje ramiona. Krzyczę, bo kolejny raz okazało się, że Ty dawno odszedłeś, a ja.. ja wariuję... Skulona drżę z zimna, gubię myśli, całkowicie tracę kontakt z rzeczywistością. Oczekuję końca, do którego tak cholernie mi daleko. / nieracjonalnie
|
|
 |
NIE CIERPIĘ, jak ktoś w kółko uważa, że moje wpisy są właśnie do niego. NIE i koniec. Niektóre osoby są już PRZESZŁOŚCIĄ, czas najwyższy to ZROZUMIEĆ. / nieracjonalnie
|
|
 |
|
Po ostatecznych pożegnaniach się nie wraca, pamiętaj, kiedy opuszczasz ludzi to tak jakbyś ich grzebał, a odkopywanie przeszłości na nowo jest zwykłym okrucieństwem.
|
|
 |
a potem, późną nocą, tuż przed snem opowiem Ci jak było naprawdę, jak na co dzień jedno pragnienie chłonęło każde z marzeń, jak chęć, dzielenia jedynie z Tobą, tego mięśnia leżącego w bezruchu gdzieś pod klatką piersiową, uśmiercała wszystko inne. opowiem Ci o swoich snach, w których dominowałeś od zawsze. opowiem, jak momentami chciałam mimowolnie wtulić się w Ciebie, i odczuwać kruche ciepło. jak nieustannie, wśród bladej codzienności szukałam cienia Ciebie, jak błagałam, abyś był tym, z którym wszystko nabierze sensu, z którym położę wspólny fundament i pierwsze podstawy, a po czasie zbuduje mój dom, i będę dzielić się łóżkiem. z którym codziennie rano, tuż przed pracą będę spijać piankę z kawy, a co niedzielę będzie robił mi śniadania do łóżka i dawał siebie. abyś był tym, którego będę co wieczór całować na dobranoc, przytulać bez zahamowań, i mieć na wyłączność, tego, który będzie tym jedynym, za którego kiedyś umrę, i którego będę kochać nawet gdy rozdzieli nas niebo. / endoftime
|
|
 |
"Tak często Cię widzę, choć tak rzadko spotykam..."
|
|
 |
nadal całujemy się na ruchliwych ulicach. nadal nosisz mnie na rękach. nadal rozmawiamy bez przerwy. nadal słuchamy rapu. nadal pijemy piwko i jaramy blanty. nadal przesiadujemy u mojej babci. nadal zamawiamy pizzę. nadal gadu gadu to jedyne miejsce, w którym się kłócimy. nadal palimy dużo szlugów. nadal ogarniasz moje włosy, wycierasz mnie, gdy jestem brudna. nadal się mną opiekujesz. minął rok, a patrz kurwa, nic się nie zmieniło!
|
|
 |
powiedziałeś mi, że zależy Ci na pewnej dziewczynie. dopytywałam, zdradziłeś jej imię. myślałam, że nie mam szans. myliłam się. nasze usta niespodziewanie złączyły się. przestraszony odsunęłeś swoje wargi od moich i zaczerwieniłeś się, a potem wtuliłeś się we mnie najmocniej jak potafiłeś. wiedziałam co się szykuje, poczułam motylki, pokochałam.
|
|
 |
nie musi atakować mnie siłą, wystarczą mi ostre słowa, wypływające z jego ust, by doprowadzić do szybkiej śmierci mojej pikawy.
|
|
|
|