 |
wróciła do domu, po kolejnej fali wyzwisk z jego strony. usiadła na balkonie w towarzystwie butelki wina. piła je łapczywie, płacząc przy tym. po pewnym czasie usłyszała znajomy głos i poczuła dłoń głaszczącą jej policzek. -już wszystko dobrze, obiecuję, że więcej nie będę tak robić. - powiedział. ona zaś rozbiła już prawie pustą butelkę o barierki otaczające ten mini taras. pokaleczyła sobie dłonie. wypier.dalaj - krzyknęła. - jesteś pijana, uspokój się. - nie jestem, nie mam tak słabej głowy jak Ty, wyjdź! nie dostaniesz kolejnej szansy. zrobił to co powiedziała, w jej oczach można było zobaczyć błysk satysfakcji. nareszcie spławiła tego, przeklętego dupka.
|
|
 |
usłyszałam pukanie, otworzyłam drzwi, zobaczyłam sylwetkę chłopaka moich marzeń, to znaczy mojego byłego. - wpadłem po moje rzeczy - oznajmił. - proszę. reklamówka stała przygotowana w przedpokoju od tygodnia. - nie żałujesz?- zapytałam. - nie. proszę Cię, zerknij przez okno. prawie zemdlałam. stała tam moja przyjaciółka z wielkim pluszowym niedźwiadkiem, którego miałam dostać. - jesteś z nią? mój głos osłabł, powiedziałam to prawie szeptem. - tak. kocham ją. w jednym momencie straciłam dwie najbliższe mi osoby. i przekonałam się, że życie jest cholernie trudne i głupie.
|
|
 |
dzień wcześniej zdradził mnie na dyskotece, a dziś przyszedł jakby nigdy nic nie zrobił. wewnętrzny ból przeszywał każdy skrawek mojego ciała. podeszłam do niego, on zbliżył się, myśląc, że dostanie buziaka, jednak ja miałam zupełnie inny plan. dostał liścia w twarz. spojrzał na mnie zaskoczony. jesteś desperatką - powiedział. - a Ty sukinsynem, uważam, że to gorsze, od desperacji. jak mogłeś to zrobić? - to nie moja wina, że Twoja matka nie wypuszcza Cię z domu po dwudziestej trzeciej. - to nie moja wina, że Twoi rodzice mają Cię w dupie, a matka zdradza ojca po kątach, u was to rodzinne nie? wypier.dalaj. i wyszedł.
|
|
 |
moja przyjaciółka próbowała zdobyć serce mojego ex. pisała do niego wieczorami, starała się z nim spotkać, mimo wszelkich niechęci z jego strony. wiedziała jaki ból mi sprawia, ale nie zwracała na to najmniejszej uwagi. w końcu zgodził się. poszli na ciastko, do cukierni. ona nawijała jak idiotka, on nawet jej nie słuchał, ale w pewnym momencie uciszył ją. jak możesz być taka fałszywa? -zapytał. dobrze wiesz, że zależy jej na mnie, a nie dajesz mi żyć. i ty śmiesz nazywać się jej przyjaciółką? zamilkła. on zostawił pieniądze na rachunek i wyszedł.
|
|
 |
wyzywał ją od najgorszych, tylko dlatego, że różniła się, od jego słodkich koleżaneczek. nie liczyło się to, że była ładniejsza, mądrzejsza. nie była w elicie, więc nie miała prawa go kochać. pełna bólu wróciła do domu. rozścieliła łóżko i położyła się na nie. przez okno nad nim widziała niebo. w jej wyobraźni nawet gwiazdy płatały figle i układały się w serduszka. poczuła samotność, taką mimo przyjaciół i kochającej rodziny. nie zastanawiając się dłużej, pobiegła do łazienki. z szafki zabrała żyletkę. ''napisała'' sobie jego imię, blisko żył, ale nie miała odwagi zrobić niczego więcej. postanowiła walczyć o miłość.
|
|
 |
wybrałam się na zakupy z przyjaciółkami. wróciłyśmy wcześniejszym autobusem, bo poszło nam to dosyć szybko. z uśmiechem na twarzy pobiegłam do mieszkanka mojego chłopaka, weszłam bez pukania, w trakcie zdejmowania butów, krzyknęłam - Już jestem Skarbie. wyparował przestraszony z pokoju. - przepraszam, to nie tak jak sobie pomyślisz - wybąkiwał pod nosem. chwilę później zobaczyłam za plecami jego ex, całą rozczochraną. wyszłam stamtąd szybciej niż weszłam. nie płakałam. nie wpuściłam go do domu, bukietu róż, wysłanych przez pocztę kwiatową nie przyjęłam. skończyłam to. chodziłam na imprezki, łatwo przyszło, szybko poszło.
|
|
 |
pamiętasz nasze spacery do lasu? kiedy siedzieliśmy na ambonie, w ciszy, oglądając małe sarenki i jelonki, biegające po polanie. obiecywałeś mi, że gdy dorośniemy założymy mały rezerwat i będziemy mieć tam takie śliczne zwierzątka. pamiętasz nasze wieczorne rozmowy przez telefon? trwały one do czwartej, nie liczyło się to, że musimy wstać o szóstej rano do szkoły. mówiliśmy o wszystkim i o niczym. pamiętasz kiedy lepiliśmy bałwana? nasypałam ci wtedy śniegu do czapki. troszkę się zdenerwowałeś. a potem zorganizowaliśmy wojnę na śnieżki. zmyłeś mnie, dla śmiechu. a ja poczułam się jak dziecko. te wszystkie piękne chwile nie wrócą, jak ty, ale już na zawsze zostaną w moim poobijanym sercu.
|
|
|
|