 |
Noc pochłonęła wszystkie troski, otuliła nas swoimi ramionami i pozwoliła się wypłakać.
|
|
 |
Jego serce biło lekko, a jej biło jakby zaraz miało złamać żebro.
|
|
 |
Kiedyś setki marzeń. Dzisiaj setki wspomnień, które mam w pamięci i o których nie zapomnę.
|
|
 |
Życie jest do dupy, a potem umierasz.
|
|
 |
AWWFDDSG SWAG KONCERT ZALICZAM DO JAK NAJBARDZIEJ UDANYCH ♥
|
|
 |
widać, że lubisz seks bo ciągle o tym gadasz. :)
|
|
 |
Życie nie jest ani trochę proste, z żadnej strony i pod żadnym względem a ludzie i sytuacje w około nie ułatwiają nam niczego. Dzień nie daje szansy na przetrwanie a noc zabija doszczętnie to co przez dzień pozwala funkcjonować w miarę prawidłowo. Serce nie pompuje już krwi, płuca nie wychwytują tlenu, oczy tracą ostrość patrzenia- widzą zamazany obraz, ręce bezwładnie opadają na grunt trzymając zawzięcie ostatniego szluga i butelkę wódki, struny głosowe utraciły zdolność wytwarzania jakiejkolwiek melodii - nie dopuszcza słów do wyjścia. Wszystko upadło. Sens, cel, marzenia, plany, uczucia, nadzieja, wiara... [ auto_destruction ]
|
|
 |
I.Znowu siadam w tym miejscu na parapecie. Biorę zeszyt i zaczynam pisać. Dochodząc do połowy strony stwierdzam, że moje słowa nie mają sensu, nie kleją się. Wiem, że stać mnie na coś lepszego, ale wewnętrznie zagubienie nie pozwala mi nic swobodnie stworzyć. Czuję mętlik i pewien niedosyt czegoś. Czuję, że źle robię, bo odsuwam się od kogoś bądź kogoś od siebie poprzez odpychanie. Nie jestem w pełni świadoma tego co się ze mną dzieje. Nie wiem skąd to się bierze. Przecież był spokój, stabilizacja, aż tu nagle tak wiele pytań, które pojawiają się w mojej głowie, tyle niepewności i chwil wątpliwości. Dlaczego to się na nowo dzieje? Dlaczego właśnie w tej chwili tak bardzo się boję? Dlaczego Jego słowa ciągle przysłaniają mi to co się stanie w przyszłości, której nie jestem w stanie nawet przewidzieć?
|
|
 |
II. Czy On nie rozumie moich słów, kiedy proszę Go, aby przestał tak do mnie mówić, że ma mi tego nie robić, bo nie mogę przez to spać, a każdy dzień kiedy wstaję z łóżka przepełnia się jedynie strachem, od którego nie mogę uciec? Przecież widzi ból w moich oczach, ale to olewa. Udaje, że nie chce czuć tego co mu próbuję przekazać. Oczywiście, bo po co ma się tym zamartwiać, prawda? Lepiej od razu postawić krzyżyk nad wszystkim i pokazać czarny scenariusz. Szybciej przy tym zszargam sobie nerwy, no nie? Oczywiście, że tak..Bo będzie lepiej. Później nie będę cierpieć. Lecz On tego nie widzi i nie rozumie, że wtedy będzie jeszcze gorzej. Po co zachować trochę rozsądku i pohamowania w życiu. Najłatwiej jest powiedzieć coś negatywnego, coś złego co zniszczy nie tylko wewnętrzny spokój, ale rozpieprzy cały ciąg harmonijnego spokoju.
|
|
 |
Przestałam się w to wszystko bawić. Przestałam się zajmować własnym życiem i chcę żyć bardziej spontanicznie niż wcześniej. Mieć wyjebane na ludzi i całą resztę? Owszem, mogłabym taką taktykę wybrać, ale co mi to da? Więcej cierpienia niż spokoju? I tak nie umiałabym się w pełni do tego dostosować. Nie potrafię być obojętną na ludzi, na ich cierpienie..Nie należę do tych osób, które po prostu usuwają się w cień, gdy coś się złego dzieje. Owszem, czasami może i ktoś takie odebrać wrażenie, ale ja wtedy jedynie robię większość rzeczy z pełną świadomością tego, jaki ciężar na siebie biorę. Nie odsuwam się daleko. Jedynie ustępuję z drogi, bo wiem, że są chwile, kiedy człowiek potrzebuje samotności..I dopiero później, gdy coś sobie poukłada może nastąpić jakaś zmiana, lekki przełom. Lecz ja już nie naciskam. Staję poza granicą tak, aby nikomu nie przeszkadzać. Ale i tak zostaję dostępna dla każdego, gdy ktoś będzie po prostu chciał, abym była..
|
|
 |
Cisza, widzisz? Nie ma nic. Nie ma nikogo. Pusty, samotny pokój przepełniony jedynie moją obecnością. Nie ma tutaj nikogo do kogo mogłabym się zwrócić, odezwać, napisać.. cokolwiek zrobić. Jest jedynie burdel, którego nie da się tak łatwo ogarnąć. Masa myśli dopiero powoli uchodzi z mojej głowy, uczucia? Przyspieszają jedynie rytm serca, napędzając przy tym moje ciśnienie, które automatycznie unosi się ku górze, aby organizm pokazał mi kto ma tak naprawdę władzę nad całym losem. W tle słychać jedynie czasem szum jakiejś muzyki, którą próbuję zabić to co się dzieje, ale to nie działa. Towarzyszy mi jedynie mętlik, którego nie mogę się pozbyć, którego nie chcę się pozbywać...?
|
|
 |
Nie mówię na głos Jego imienia, ale to nie oznacza, że wcale za Nim nie tęsknie. Nikt nie wie i nie widzi tego co czuję, gdy Jego nie ma tuż obok. Bez najkrótszej chwili zawahania mogę powiedzieć, że za Nim tęsknie. W moich myślach często pojawia się Jego imię, a spoglądanie nałogowo na komunikator bądź komórkę czy napisał stało się pewnym uzależnieniem. Nie chcę się tego pozbywać, ale też boję się, że to szybko minie. Los jest często okrutny, zasłania przed ludźmi, to co naprawdę jest cenne. Odbiera wszelkie nadzieję na coś dobrego. Sprawia, że nie można mieć tego czego ktoś pragnie, bo okazuje się, że to za wiele. Szczęście nie jest każdemu pisane chociaż powinien być równy podział dla każdego, prawda? Z resztą.. To i tak jest tak popieprzone, że wszystko co się dzieje w jednej chwili ulatuje ze mnie i pozostawia jedynie ślady, których ciężko się jest pozbyć.
|
|
|
|