 |
ja, od dłuższego czasu pierwszorzędna przeciwniczka związków, osoba stawiająca nade wszystko niezależność, unikająca bliższych kontaktów z facetami, dla Niego, który swoje życie ustawia gdzieś z piłką skacząc do ataku, a licznym naiwnym małolatom pozostawia za każdym razem to samo: złamane serce - mimowolnie znów zaczęłam akceptować te splecione ze sobą dłonie, podgryzanie uszu, muskanie szyi i drżące wyznania.
|
|
 |
w tym harmidrze przedświątecznym, gdzieś między kupowaniem bombek wraz z innymi duperelami na choinkę, a spisywaniem listy potrzebnych składników do przygotowania wigilijnych potraw, między puszczanymi piosenkami przywołującymi tą świąteczną magię, a poszukiwaniem prezentów dla najbliższych - przypadkiem się zakochałam.
|
|
 |
w liście do Mikołaja proszę już tylko o spadnięcie śniegu, magię, ogromną choinkę i srebrne bombki, bo zdycham na widok całego czerwonego drzewka. nieodparte wrażenie, że Święty w całym zabieganiu niechcący wypuścił Go z worka, a ten wariat wpadł wprost do mojego serca, za co, zamiast zgłosić odnalezienie zguby i zwrócić do odpowiedniego miejsca, mimowolnie się zrewanżowałam. tak jakby, tym samym. sobą.
|
|
 |
Bez sensu = bez Ciebie. / doyouthinkyouknowme
|
|
 |
Nadal pamiętam ten wspólnie spędzony czas, wspólne oglądanie filmów, przekomarzanie się o jedzenie czy bitwy na łózku. Niestety pamiętam też te złe. / doyouthinkyouknowme
|
|
 |
Otworzył mi drzwi jak co sobotę, ale zamiast jego zielonych oczu zobaczyłam znów te, których nienawidziłam, te przekrwione ślepia, które mówily 'lepiej, żebyś stad odeszla' . Odeszłam, na zawsze. / doyouthinkyouknowme
|
|
 |
Dałeś mi wiele. Dzięki Tobie nauczyłam się znów śmiać, uśmiechać się, cieszyć kazdym dniem. Pokazaleś, że życie to nie tylko łzy i ból. Bylo pięknie. Niestety pokazaleś ównież tą druga stronę, tą, któej nienawidziłam.. Sprowadzileś mnie znów na dno, z którego nie dam rady wyjść. Proszę, odejdź. / doyouthinkyouknowme
|
|
 |
wychodząc ze szkoły widziałam ich dwóch czekających na mnie przed bramą szkoły. - Ryan ! - krzyknęłam z daleka. posłał mi tylko uśmiech mówiąc coś do przeciwnika dalej się kłócąc. podeszłam bliżej stojąc kilka kroków dalej od nich. miałam wrażenie jak by byli zajęci sobą. kłótnią o mnie.. odeszłam w stronę przystanku, nie zwracając uwagi na ich wołanie za moją osobą. \ ms.inlove
|
|
 |
choroba. coś na 'm'. najpierw odczuwasz lekkie trzepotanie w żołądku, potem organizm odmawia snu, mózg zaczyna funkcjonować z zacięciami. na koniec atakuje serce. kiedy zaproponowali mi leki, odmówiłam. posyłając Mu uśmiech, wiedziałam, że chcę to pogłębiać, chcę się w tym zatracać, chcę na to oszaleć. i mogę na to umrzeć.
|
|
 |
znajomy usiadł tuż obok zaczynając nawijkę. - słuchaj, bez ściem. odpowiadasz szczerze na pytania, zrozumiano? - skinęłam jedynie głową, wytężając słuch. - nie skończyło się zwykłym pożegnaniem? - rzucił na początek. - nie. - burknęłam zaciskając dłonie. - i po chuju nie wiem co zrobić. - dodałam, na co uśmiechnął się tylko, dając do zrozumienia, że zamierza dobić mnie jeszcze bardziej. - co czujesz? - wzruszyłam ramionami. nachylił się do mojego ucha. ostatni wydech, ostatnie słowa. - zależy Mu. cholernie Mu zależy.
|
|
 |
Desperate, I will crawl. Waiting for so long. No love, there is no love. /Breaking Benjamin
|
|
 |
zmienił status na związku z nią. polubiłam ten post. po czym dostała esemesa " naprawdę lubisz to ? " nic nie odpisując rzuciłam telefon na łózko. siedząc i oglądając kuchenne rewolucje myślałam o tym co napisał. w myślach mówiłam - nie wiesz ile bym dała aby moje imię widniało tam zamiast jej. - \ ms.inlove
|
|
|
|