 |
|
[cz. 4] Poszliśmy do knajpy na rogu znanej ulicy naszego miasta. Pewnie dużo osób nas widziało. Ale nie przeszkadzało mu to, mi też - przecież był nieziemsko przystojny. Usiedliśmy przy stoliku zaraz przy samym oknie. Zamówił mi cappuccino, a sobie zieloną herbatę, co wcale nie współgrało z jego zaproszeniem na kawę. Ale to lepiej, ze nie truje się kofeiną. Najpierw przedstawił mi się, powiedział, że chce być weterynarzem, w sumie jego plany mnie zaciekawiły, potem rozmawialiśmy trochę o moich jakże ambitnych planach i innych bzdetach. Dobrze nam się rozmawiało. Jednak zachodzące słońce biło w szybę, więc przeprosiłam, podziękowałam za kawę i miłą rozmowę i wróciłam do domu. Zupełnie zapomniałam, by spytać o numer telefonu, cokolwiek. Jednak niepotrzebnie, bo pół godziny po spotkaniu zadzwonił do mnie, żeby umówić się na kolejne spotkanie. Skąd miał mój numer? Przecież niedawno znalazł mój telefon!
|
|
 |
|
To całkiem miłe mieć kogoś, kto się o Ciebie troszczy, martwi, kto wmusza w Ciebie obiad, żebyś nie była głodna, kto karze odrabiać Ci prace domowe, żebyś nie dostała jedynki, kto ucałuje palec, gdy skaleczysz się krojąc ogórka i powie Ci, że jest z Ciebie dumny, gdy zrobisz coś dobrze... Szkoda, że nie mam tego kogoś.
|
|
 |
|
straciłam tą miłość, a innej po prostu nie chcę.
|
|
 |
|
Mówisz 'myślami jestem z Tobą'. Dla mnie to równoznaczne z tym, że wcale Cię nie ma. Bo widzisz, myśli nie przytulę, ona nie powie mi że mnie kocha i nie złapię jej za rękę, aby zyskać trochę ciepła.
|
|
 |
|
Muszę sama jeść kolację, oczywiście. Nikt nie poda mi ręcznika, gdy wyjdę spod prysznica, oczywiście. Nie ma kogoś, kto okryłby mnie kołdrą, żebym nie zmarzła w nocy, oczywiście. Nikt nie przypomina mi o tym, żebym wzięła śniadanie do szkoły, oczywiście. Nikt o mnie nie dba, oczywiście. Jestem sama, od zawsze, oczywiście.
|
|
 |
|
Lubię telefoniczne rozmowy z moją mamą, podczas których uczę ją nowych 'powiedzonek' typu oj tam oj tam, a ona opowiada mi o swojej koleżance z pracy i o jej modnych słowach, które były popularne parę sezonów temu. Poza tym zdaję jej relację z moich rozmów z jakże inteligentnym kolegą, np. o jego brakujących zębach. Tęsknię za nią, ale tak tylko troszkę, nie żeby za bardzo, oj tam oj tam, cholernie tęsknię.
|
|
 |
|
Mimo pewności, że się nie odezwie, ciągle czekam na telefon, zapukanie do drzwi, e-mail, cokolwiek. Z jednej strony wiem doskonale, że nigdy nie zdecyduje się na jakiś sygnał, bo najzwyczajniej nie ma do tego powodów, a z drugiej, wierzę, że zatęskni i będzie czekał na moją odpowiedź... Nadzieja matką głupich, wiem.
|
|
 |
|
[cz.3] Rano, przed szkołą poszłam do parku i ponownie szukałam telefonu, ani śladu. Po godzinie monotonnych przeczesań trawy, dotarłam na lekcje. Weszłam do klasy, zajęłam swoje miejsce, ale na niczym nie mogłam się skupić. Tak minął mój dzień. Skończyłam zajęcia, ruszyłam do domu. Nagle ktoś na ulicy krzyknął moje imię. Odwróciłam się i podszedł do mnie przystojny chłopak, na pierwszy rzut oka wydawał się sympatyczny. -Ja chyba mam coś co należy do Ciebie. - powiedział a z kieszeni wyciągnął mój telefon. -O rany! Tyle czasu go szukałam! Dziękuję. Jak go znalazłeś? I mnie? - Byłem w parku dziś rano i się na niego natknąłem. Od razu napisałem do pierwszego kontaktu i dowiedziałem się jak się nazywasz. Potem taki chłopak po podaniu nazwiska, pokazał mi Ciebie. - Dziękuję Ci bardzo. Jak mogę Ci się odwdzięczyć? - Wystarczy, że dasz się wyciągnąć na kawę.
|
|
 |
|
zmierzają mnie od stóp do głów z nienawiścią, rzucają jakieś uwagi, idiotyczny grymas wykrzywia im twarz, a ja usilnie szukam wokół zaprzeczenia, kontrargumentu na to, że nie jestem na przegranej pozycji, że Go mam - wtedy łapie moją dłoń w swoją.
|
|
 |
|
po nocy przepełnionej nauką biologii i mlekiem wylanym przy śniadaniu te małolaty są idealnym sposobem na poprawę humoru. wyczekujące tuż przy wejściu od szkoły poprawiając image, zakręcające kosmyki włosów wokół palców, chichoczące i posyłające Mu dwuznaczne sygnały, na co powstrzymuje tylko śmiech i perfidnie całuje mnie na ich oczach. całą przesiąkniętą deszczem, w zupełnym nieładzie, stukającą zębami z zimna, niczym na znak, że nie chce odpieprzonej lalki, a mnie, wyłącznie.
|
|
|
|