wreszcie.. wreszcie pewnego dnia, uwolniłam się od Ciebie, to było takie cudowne uczucie.. nie wolności,nie,nie,nie.. byłam tym razem w ramionach innego, tego który kochał mnie od początku,tego który zawsze podkreślał, że mu na mnie zależy, tego który był przy mnie kiedy płakałam przez Ciebie, wtedy gdy Ty wolałeś jarać zioło z kumplami, zamiast się ze mną spotkać, to on w tych chwilach dzwonił i pytał, co dziś robię. To z nim spędzałam prawie zawsze wolny czas, bo ty wtedy byłeś na "haju".. Odpisywałeś na gadu,esy kiedy Ci się podobało, obwiniałeś mnie, że to wszystko zawsze moja wina, bo się Ciebie czepiam tylko niepotrzebnie. Uznałeś wtedy, że " nie potrafię docenić tego, co mam. " .. i zaczęłam wtedy nad tym rozkminiać.. z czasem.. myślałam, że może masz racje.. Wtedy napisałam do Niego.. on tak to doskonale wyśmiał, uznał że jesteś zwykłym frajerem, który woli jarać zioło, od dziewczyny, która naprawdę się stara i że to ty nie potrafisz doceniać.. cz 1.
|